Rozdział LXXII

947 58 26
                                    

***Kylo
Rey zaatakowała go szybkim pchnięciem, bez najmniejszego trudu odbił jej ostrze w bok i sam wyprowadził atak. Znalazła się w niekorzystnym położeniu, była odsłonięta i wydawała się zupełnie bezbronna. Już miał dokończyć pojedynek, zadać ostateczny cios, jednak dziewczyna uklęknęła i przełożyła miecz do lewej ręki. Zrobiła to w ostatniej chwili, zdołała się obronić.
Poczuł przypływ dumy, to co zrobiła, było niesamowite. Przez ostatnie miesiące zrobiła ogromne postępy. Posługiwała się coraz lepiej mieczem świetlnym zarówno lewą, jak i prawą ręką, a jej potęga ciągle rosła.
Po raz kolejny przystąpił do ataku, wykorzystał szybką, agresywną sekwencję. Nie miała prawa przed czymś takim się obronić, ręce się pod nią załamały, a na jej ramieniu powstało nowe oparzenie. Upadła, trzymając się za zranione miejsce. Klęczała przed nim pokonana, ze zwieszoną głową. Oddychała ciężko, włosy opadały na jej czoło, a skóra była zaczerwieniona.
‒ Wstań.
Dziewczyna powoli się podniosła i spojrzała na niego, podszedł bliżej i chwycił ją za brodę, lekko unosząc jej głowę.
‒ Dobrze sobie poradziłaś Rey, jestem z ciebie zadowolony. Radzisz sobie coraz lepiej, jednak nadal czeka cię sporo pracy. Chodź.
Przez moment dostrzegł jej zaskoczenie, spodziewała się, że każe jej jeszcze biegać. Pierwotnie miał taki zamiar, ale uznał, że zasłużyła na tę drobną nagrodę. Wiedział, że nie lubiła tego robić, dlatego czasem mógł jej odpuścić, zwłaszcza że trening się przeciągnął i było dosyć późno.

W jej kajucie czekała na nich kolacja. Dziewczyna rzuciła swój płaszcz na łóżko i od razu usiadła do stołu. Uśmiechnął się i pokręcił głową.
‒ Głodna?
‒ Bardzo.
Usiadł naprzeciwko niej i uniósł własną pokrywkę. W jego nozdrza uderzył przyjemny zapach, Rey poszła w jego ślady i bez czekania na niego wbiła widelec w mięso. Cieszył się z jej apetytu, trenowała ciężko i potrzebowała energii. Przesuwając treningi na tak późną godzinę, dopilnował, aby kolacja była syta i bogata w białko.
Dotknął delikatnie jej dłoni. Była ciepła, ścisnęła go, a później ponownie chwyciła sztućce. Jedli w milczeniu, jednak w tym momencie nie potrzebowali słów.
Skorzystał z okazji, aby uważniej jej się przyjrzeć. Mimo że dziewczyna nie zdawała sobie z tego sprawy, była piękna. Uwielbiał przyglądać się jej, gdy była taka spokojna, delikatna. Chociaż najlepiej ze wszystkich wiedział o jej potędze i zdolnościach, ciągle w takich chwilach miał problem, aby widzieć w niej kogoś niebezpiecznego.
‒ Prysznic? ‒ spytał.
Skinęła głową i wypiła resztkę wody ze szklanki. Podszedł do niej i podał jej rękę, doskonale wiedział, że nie potrzebowała jego pomocy, ale dbanie o nią sprawiało mu prawdziwą przyjemność. Skrzywiła się lekko, poczuł od niej rozproszony ból. Ścisnął jej dłoń nieco mocniej, walczył z uczuciem złości, Rey powinna mu powiedzieć, że źle się czuje.
‒ Rey? Co się dzieje?
Powiedział to znacznie ostrzej, niż chciał. Martwił się o swoją ukochaną.
‒ To nic takiego, plecy mi nieco dokuczają po treningu.
Dotknął jej policzka i delikatnie pogładził. Westchnął cicho, ciągle musiał z nią walczyć, aby mu mówiła, gdy coś się z nią działo. Obawiał się, że kiedyś czegoś nie zauważy i Rey stanie się poważna krzywda. Jako jej Mistrz nie powinien jej aż tak bardzo chronić, ale nie potrafił przestać się o nią martwić.
Wsunął dłoń w jej włosy i rozpuścił je. Były wilgotne od potu, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Dla niego, nawet zupełnie zmęczona Rey, była perfekcyjna.

***Rey
Owinęła się ręcznikiem, mimo że oswoiła się już z nagością przy Kylo, to nadal dość szybko ukrywała się za tkaniną. Sięgnęła po drugi i zaczęła wycierać włosy, poczuła, jak jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach. Odchyliła głowę, Ren pocałował ją w szyję, przymknęła oczy, czując rozlewającą się po jej ciele przyjemność. Chciała odchylić się mocniej, jednak ból pleców ją zablokował. Kylo jak zwykle był czujny i spojrzał na nią pytająco. Ukrycie czegokolwiek przed nim było niemożliwe.
‒ Mogę?
Skinęła głową i opuściła nieco ręcznik, delikatnie dotknął jej skóry i pogładził ją. Syknęła, kiedy dotknął jednego ze świeżych oparzeń.
Jej ciało było dalekie od ideału, pokryte licznymi sińcami, zadrapaniami, oparzeniami. Wiecznie zmęczone i obolałe. Nauka tajników Ciemnej Strony była niezwykle wyczerpująca i dużo ją kosztowała.
‒ Wszystko gra Rey?
Westchnęła cicho i skinęła głową. Czasem jego przenikliwość była dla niej irytująca, ale zdążyła się już przyzwyczaić, że wiedział znacznie więcej od niej.
Pisnęła, gdy poczuła, jak ziemia ucieka jej spod nóg. Kylo ją podniósł, chwyciła się go, mimo że wiedziała, że jej nie upuści. Chciała zaprotestować, ale ugryzła się w język. Nawet gdy był dla niej po prostu Kylo, to walka z nim była pozbawiona sensu. Poza tym ufała mu i była ciekawa, jaki miał plan.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now