Rozdział X

1.6K 106 17
                                    

***Rey
Wylądowała na podłodze. A szło jej tak dobrze! Odkąd przestała mieć wyrzuty sumienia zaczęła robić znaczne postępy. Nie wypuściła jednak miecza z ręki, zasłaniając się przed mieczem treningowym jej Mistrza. Przestała mieć opory, aby go tak nazywać. Podniosła się z kolan, bacznie obserwując każdy jego ruch. Zaatakował, a ona... Cóż po raz kolejny udowodnił jej, dlaczego to on jest Mistrzem. Podczas jej niezdarnej obrony chwycił ją za nadgarstek, obrócił i wbił łokieć w plecy, przewracając ją. Gdy chciała się podnieść, dostrzegła „ostrze" przy swojej szyi.
-I znów nie żyjesz.
Trenowali od dwóch godzin. „Walczyli" od niecałej godziny ani razu go nawet nie dotknęła mieczem. Sama zaś została trafiona wielokrotnie. Tak jak wielokrotnie uderzała kolanami lub tyłkiem o twardą podłogę. Była cała obolała, a wiedziała, że i tak nie pokazywał wszystkich swoich umiejętność. Była pewna, że korzystał jedynie z niewielkiego ułamka swoich możliwości. Podniosła się i ponownie uniosła miecz. Ręce drżały jej od wysiłku. Niegdyś myślała, że jest zahartowana fizycznie, że Jakku było wystarczającą szkołą życia. Jak bardzo się myliła! Tak naprawdę była słaba i niemal bezbronna. Od jej próby samobójczej minął tydzień. Tak wiele się przez ten czas zmieniło. Niestety jej przewidywania odnośnie do ścisłej kontroli się potwierdziły. Brakowało jej samotności, ciągła obecność Rena dusiła ją. Przez całe życie była samodzielna, niezależna. Nadal nie potrafiła się pogodzić z utratą tej wolności. Wolności decydowania o sobie. Była to jednak część ceny, jaką musiała zapłacić za naukę. Obawiała się jedynie, że cena będzie wzrastać, a już i tak dopadały ją wątpliwości czy cel warty był ceny, jaką przyjdzie jej zapłacić.

***Kylo
Ich relacja znacznie się poprawiła tak jak zaangażowanie dziewczyny. Przestała biernie uczestniczyć w lekcjach, czasem na razie niepewnie zadawała pytania. Był zadowolony z takiego przebiegu sprawy. Nadal jednak nie spuszczał jej z oka. Wyczuwał niezadowolenie dziewczyny z faktu jeszcze większego ograniczenia jej swobody. Jeżeli chciała przetrwać, musiała się podporządkować. To on był Mistrzem, a ona uczniem. Pokazywał jej dopiero podstawy, najprostsze ruchy mieczem świetlnym, najprostsze użycie Mocy. Wielu akolitów niegodnych nazwania Rycerzami Ren czy wcześniej Sithami na razie przewyższała ją umiejętnościami, ale różnica była zasadnicza. To był szczyt ich możliwości. Rey wkrótce przerośnie ich umiejętnościami, bowiem potęgą przerastała ich nawet nieszkolona. Teraz zapewne pokonaliby ją w walce, ale już nie długo. Osobiście o to zadba.

-Jeszcze raz.
Stanęła w pozycji wyjściowej. Przyglądał jej się uważnie, miecz trzymała przed sobą. Z tej pozycji można było przejść zarówno do obrony jak i ataku. Jej skóra lśniła od potu, koszula była mokra, a włosy w nieładzie. Na policzku tworzył się dorodny siniak. Ból był najlepszym nauczycielem. Dostrzegał oznaki zmęczenia dziewczyny. Przyspieszony oddech, lekkie drżenie zmęczonych mięśni. Wzrok jednak zdradzał, że mimo tego nadal jest skupiona i czujna. Nie interesowało go jej zmęczenie, przynajmniej nie w znacznym stopniu. Jeżeli miała w przyszłości zostać świetnie wyszkolonym wojownikiem, musiała nauczyć się przezwyciężać strach, ból i zmęczenie. Musiała nauczyć się przekuwać swoje słabości w siłę. Czerpać z nich potęgę.
Zaatakował. Jego ruchy były wolniejsze niż podczas normalnej walki. Ciosy nie należały do najbardziej finezyjnych. Dziewczyna jednak dopiero od niedawna uczyła posługiwać się mieczem, a dopiero półtora tygodnia temu zaczęli wymieniać ciosy. Wcześniej ćwiczyła jedynie na sucho i to nie z użyciem miecza świetlnego, nawet tego o osłabionej sile rażenia klingi. Nie była jeszcze gotowa.

Mógł ją pokonać jednym uderzeniem miecza świetlnego lub wyciągnięciem ręki. Nie oparłaby się jego Mocy, ale nie o to chodziło w tym pojedynku. Musiała doświadczyć choćby namiastki walki. Toteż sztucznie przedłużał walkę. Nie wykorzystywał wszystkich potknięć dziewczyny, nie walczył szybko. Dawał jej iluzję możliwości wygrania. Bolesna prawda była jednak taka, że była bez szans. W prawdziwym pojedynku bardzo szybko zostałaby pokonana.
Wykorzystał kardynalny błąd dziewczyny. Zbyt niska parada sprawiła, że miecz uderzył w twarz dziewczyny. Polała się krew z nosa, a ona zachwiała się oszołomiona.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now