Rozdział VII

1.7K 103 17
                                    

*** Rey
Wstała o szóstej czasu pokładowego. Przebrała się z piżamy i doprowadziła do porządku, krótkie kosmyki włosów. Prychnęła, widząc siebie w lustrze. Nie wyglądała ani trochę majestatycznie czy tajemniczo jak Kylo Ren. Samym swoim wyglądem budził szacunek. Wczoraj miała okazję mu się dokładnie przyjrzeć, umięśnionej sylwetce, czarnym włosom i bliźnie jej autorstwa. Wyglądał znacznie lepiej niż podczas pierwszego spotkania, a ona... Skóra niegdyś ładnie opalona przybrała niezdrowy odcień, zbyt chuda, krótkie kosmyki włosów. Jej włosy były krótsze nawet od włosów rycerza Ren. Dodatkowo jej strój. Luźne spodnie, wysokie buty i koszula. Zupełnie niepasująca do jej figury. Jedynie płaszcz albo peleryna nie do końca potrafiła nazwać tę część ubioru, podobała jej się. Ubierając ją, zakrywała niedopasowany strój, braki w sylwetce, a kaptur. Kaptur skrywał jej twarz i włosy.
Usiadła do posiłku przyniesionego przez droida. Ponieważ zachowała poprzednią karteczkę, po krótkim porównaniu doszła do wniosku, że napis jest identyczny. Udało jej się rozpoznać część liter. W czasie jak jadła, obserwowała droida, który pościelił łóżko.
Podeszła ponownie do lustra czekając na mrocznego rycerza. Poczuła żal... i tęsknotę. Tęskniła za czasami, gdy była wolna. Gdy przemierzała wrak statku w poszukiwaniu części. Zamiast swojego odbicia dostrzegła siebie w swoim ubraniu z Jakku, w charakterystycznej fryzurze. Uśmiechniętą. Wyciągnęła rękę, dotknęła zimnej tafli. Jakby chciała przeniknąć do środka. Wrócić. NIE! To już nie wróci.
Brzdęk rozbijanego szkła i ból otrzeźwiły ją. Zamrugała kilkukrotnie, aby pozbyć się fałszywego obrazu. Lustro było rozbite, a jej dłoń ociekała krwią. Plamiąc podłogę. Patrzyła na nią, obraz zdawał się nierealny; jakby to nie była ona. Nie jej krew spływała... Jednak co sprawiło, że tafla pękła. Rozsypała się...

*** Kylo
Wszedł do jej pokoju. Jego uczennica stała przy rozbitym lustrze, wpatrując się w swoją ociekającą krwią dłoń.
-Rey!
Była głucha na jego słowa. Od czasu do czasu patrzyła na pustą ramę zwierciadła to znów na dłoń. Oglądała ją z każdej strony. Czuł od niej szok i niedowierzanie. Podszedł do niej miażdżąc pod butami odłamki szkła. Chwycił ją za nadgarstek zranionej prawej ręki. Dopiero wtedy zwróciła na niego uwagę. Wzrok miała nieobecny. Zamrugała, jakby obudziła się z głębokiego snu. Dopiero wtedy spojrzała na niego przytomniej.
-Co tu się działo?
Spytał, choć domyślał się odpowiedzi.
-Ja... Ja patrzyłam w lustro. Dotknęłam tafli, po pewnym czasie jednak pękło.
-Co zobaczyłaś w lustrze?
-Siebie, ale jednocześnie to nie byłam ja.
-Konkretniej. Czym się różniłaś.
-To byłam dawna ja. W stroju z Jakku szczęśliwa...
Widział, jak się skuliła, spuściła wzrok. Zdała sobie sprawę, że nie powinna wypowiadać tych słów. Oczekiwała na karę. Drugą dłonią w czarnej rękawicy uniósł jej podbródek tak, aby spojrzeć w jej oczy. Dostrzegł w nich strach i głęboki smutek. Nie pogodziła się jeszcze z nową dla siebie sytuacją. Uważała się za nic niewartego śmiecia. Myliła się. Rey była wartościową, młodą kobietą. Nigdy nie uważał jej za gorszą, od początku widział jej potencjał. Teraz dostrzegł jednak lęk. Ten sam który wielokrotnie czuł. Lęk porzuconego dziecka, dziecka oczekującego akceptacji. Chciał ją przytulić, zapewnić o jej wartości. Nie mógł jednak.
-Zapomnij o przeszłości. Zabij. Jeśli musisz.
Puścił jej podbródek. W oczach dostrzegł niezrozumienie, jednak kiedyś pojmie jego słowa. Wtedy będzie gotowa. Spojrzał na rozciętą dłoń i krew plamiącą podłogę. Bez słowa zaciągnął ją do łazienki i wsadził dłoń pod zimną wodę. Syknęła.
-Nie mazgaj się. Zrobiłaś sobie to na własne życzenie.
Wbrew sobie ją beształ. Potrzebowała pocieszenia, a nie kolejnej reprymendy. Musiała być jednak twarda, jeśli miała przetrwać. Na razie była chroniona, jednak nie zawsze będzie mógł ją chronić. Inni Rycerze Ren będą zazdrośni, będą chcieli ją wyeliminować. Rywalizacja w zakonie mogła źle się dla niej zakończyć. Aby przetrwać, potrzebowała pozbyć się swoich słabości. Ciemna Strona nie lubiła słabych. Zabijała bezlitośnie. Przyjrzał się uważnie rozcięciom na jej dłoni. Nie wymagały szycia. Rzucił jej ręcznik, aby wytarła dłoń.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now