Rozdział XXI

1.3K 94 27
                                    

***Rey
Z jakiegoś powodu Kylo odwołał jej poranny trening. Oczywiście dowiedziała się o tym w ostatniej chwili. Gdyby raczył ją poinformować wcześniej, mogłaby teraz spać. Spojrzała w stronę łóżka, kusiło ją ponowne położenie się. Zmięła w dłoni skrawek papieru z wiadomością. I tak by już nie zasnęła, równie dobrze mogła więc porobić cokolwiek innego. W prawdzie nie wiedziała co. Zamyśliła się. W sumie nie obowiązywał jej już zakaz opuszczania pokoju, a na karteczce nie było o tym nawet najmniejszej wzmianki. Dlaczego więc by nie zwiedzić okrętu? Miała dużo czasu. Poranny trening zawsze był najdłuższy. Spojrzała na drzwi, a potem na łóżko i jeszcze raz na drzwi. Ciekawość zwyciężyła. Otworzyła niewielką szafę, aby wyciągnąć swój płaszcz. Oczywiście czarny jak wszystko w jej niewielkiej garderobie.
Wyszła na korytarz. Zakaz nie obowiązywał jej już od dawna, ale nie miała jeszcze okazji z tego skorzystać. Szkolenie pochłaniało cały jej czas. Nawet jeżeli nie studiowała pod okiem Mistrza, to zostawiał jej materiały do samodzielnego studiowania. To kazało jej się zastanowić, dlaczego znalazła jedynie karteczkę. Kylo dbał, aby wypełnić jej czas. Pierwszy raz się zdarzyło, aby nie pozostawił jej zupełnie nic.

***Hux
Wychodząc z nadprzestrzeni, natrafili na część „floty" buntowniczego Ruchu Oporu. Była to zaledwie eskadra X‑wingów i jedna fregata. Nie było to wyzwanie dla jego okrętu, nie mówiąc o jakimkolwiek zagrożeniu. Wręcz przeciwnie była to doskonała okazja do ćwiczeń załogi. Przechadzał się po mostku. Był tam Panem i Władcą, Panem życia i śmierci. Obserwował walkę w kosmosie. Poderwał jedynie niewielką część myśliwców Tie. Nie potrzeba było więcej, aby zgnieść robaka, a tym właśnie byli ci terroryści. Nic niewartymi robakami i tak jak robaki należało ich wy eksterminować. Mostek zatrząsnął się po niespodziewanym trafieniu. Fregata, zamiast wspierać własne myśliwce, wycelowała swoje działa w Finalizera. Cóż okręt posiadał silne osłony, a jedynym skutkiem trafienia było drżenie pokładu. Jednak trwało to już zbyt długo. Te Rebelianckie szumowiny zbyt długo się broniły. Mimo relatywnie niewielkiej siły ognia i liczby myśliwców starcie trwało dłużej, niż przypuszczał, a straty wśród myśliwców Tie, rosły. Zwłaszcza że te oddaliły się zbyt daleko od okrętu macierzystego, by ten mógł im zapewnić skuteczną ochronę.
-To już za długo trwa. Zniszczyć ten statek. Żadnej litości, nie brać jeńców.

***Rey
Statek zatrząsnął się po raz kolejny. Co się tam działo? Nie mogła zlokalizować ani jednego iluminatora. Musiała się znajdować w samym sercu okrętu, głęboko w jego wnętrzu z daleka od burt. Kolejny tym razem znacznie silniejszy wstrząs cisnął ją o ścianę. Uderzyła dość boleśnie, jednak poskutkowało to otwarciem się, wcześniej zamkniętych drzwi. Najwyraźniej to, co się wbiło jej boleśnie w bok, było konsoletą obsługującą te drzwi. Podniosła się i otrzepała swój strój. Miała szczęście, że nikt jej nie widział, w było, nie było, ale dość upokarzającej sytuacji, a zwłaszcza jej Mistrz. Dopiero by miał gadane. Skoro drzwi i tak były otwarte, warto było się rozejrzeć w środku. Biła się przez chwilę z myślami. Ciekawość jednak szybko zwyciężyła i znalazła się we wnętrzu niewielkiego pomieszczenia. Pustego, z jednym wyjątkiem. Na środku stał duży holoprojektor wyświetlający mapę galaktyki. Podeszła bliżej zafascynowana widokiem. Tym razem w pobliżu nie było nikogo mogącego ją zganić za takie zachowanie. Spojrzała na ogromną liczbę gwiazd. W większości świeciły na zielono, choć nie brakowało również czerwieni. Szybko zrozumiała, że te zielone były podporządkowane Najwyższemu Porządkowi.

***Kylo
Przez zupełny przypadek natrafili na kilka jednostek Ruchu Oporu czy Rebelii. Zwał jak zwał. Nie zmieniało to faktu, że aktualnie siedział w swoim myśliwcu, likwidując jednostki wroga. Nie był co prawda potrzebny, na pokładzie Finalizera stacjonowało wystarczająco dużo myśliwców Tie, aby poradzić sobie z tą garstką buntowników, a prawda była taka, że po prostu uwielbiał latać, więc wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, aby zasiąść za sterami. Niektórych mogło to zaskakiwać, że on potężny Kylo Ren nie zostawia takiego zadania zwykłym żołnierzom, ale on wiedział, że zamiłowanie do latania ma we krwi. Jego dziadek był najlepszym pilotem, jaki kiedykolwiek latał w całej historii galaktyki. Ponadto Moc dawała mu ogromną przewagę nad innymi pilotami. Uznał, że wkrótce sprawdzi, jak radzi sobie jego uczennica z pilotowaniem. Na jego oczach fregata rebeliantów przełamała się na pół, a potem znikła w ognistej eksplozji. Niedobitki myśliwców zaczęły uciekać.

Darkness rises and light |REYLO|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن