Rozdział LXXXVIII

492 44 25
                                    


   ***Hux
   Czuł rozdzierający ból w klatce piersiowej, utrudniający zaczerpnięcie oddechu. Miał wrażenie, że głowa mu eksploduje. Powoli otworzył oczy i wbrew sobie przeraził się. Siedział na krześle ze skutymi za plecami nadgarstkami. Szarpnął dla pewności, ale metalowe obejmy trzymały mocno.
   W słabym oświetleniu widział kilka sylwetek, rozejrzał się uważnie, szukając czegoś, co by mu mogło pomóc. Nie miał na to zbyt wielkich nadziei. Na krześle, po jego lewej stronie, siedziała, a raczej na wpół leżała Rey ze zwieszoną głową. Miała skrępowane ręce za plecami, pozbawiono ją kurtki mundurowej, została jedynie w przepisowej koszuli i spodniach. Przez moment poczuł przypływ nadziei, tylko ona mogła ich stąd wydostać.
   ‒ Nie ma sensu na nią patrzeć, zbyt szybko się nie obudzi.
   Bez trudu rozpoznał porucznika Blackwooda ‒ adiutanta Lang.
   ‒ Podaliśmy jej dla bezpieczeństwa odpowiednie środki, nie chcemy w końcu żadnego nieprzyjemnego... incydentu.
   Usłyszał syk wysuwanej klingi miecza świetlnego, w jej czerwonym świetle wyraźnie dostrzegł jego twarz i sylwetkę. Młodzieniec kilkukrotnie machnął ostrzem, wyraźnie było widać, że nie miał wprawy, był zaskoczony zachowaniem miecza. Nawet on ‒ laik ‒ potrafił to rozpoznać, wielokrotnie widząc Rena lub jego uczennicę w czasie posługiwania się antyczną bronią.
Dźwięki, które wcześniej tyle razy słyszał, były teraz wyjątkowo niepokojące.
   ‒ Ciekawą zabawkę miała przy sobie. Sądzisz, że potrafi się nią posługiwać? Tak, myślę, że potrafi... W końcu nie wydajesz się zaskoczony faktem posiadania przez nią miecza. Patrząc na nią, nigdy bym nie powiedział, że to ona... Ale wszystkie źródła są jasne, tylko jedna kobieta posługuje się takim mieczykiem. Jeżeli nie ukradła broni, a twoja reakcja wskazuje, że nie zrobiła tego, to jest ona Renem.
   Blackwood zbliżył się do nieprzytomnej dziewczyny i uniósł jej głowę, przyglądał się uważnie w świetle klingi.
   ‒ Sądziłem, że jest starsza i robi większe wrażenie.
   Przełknął ślinę, wiedzieli już, kim była Rey, a to znacznie ograniczało możliwości. Jej reputacja w Najwyższym Porządku była dość ciekawa, wielu brało ją jedynie za mit, albo niegroźną maskotę Rena. Niemniej byli też tacy, których perspektywa tego, kim mogła się stać, przerażała. Mógł mieć tylko nadzieję, ze Blackwood należał do tych lekceważących młodą.
   Porucznik podszedł do niego i przyłożył czubek miecza do jego gardła. Najmniejsze drgnięcie spowodowałoby śmierć.
   ‒ Hmm... Użycie tej broni na tobie jest naprawdę kuszące, ale byłoby zbyt proste. Za szybko się od niej ginie, tak przynajmniej słyszałem.
   Patrzył prosto na czerwień miecza, nie poruszył się, nie błagał i nie krzyczał. Nie miał zamiaru dać mu tej satysfakcji.
   ‒ Szkoda, liczyłem, że będziesz bardziej rozmowy ‒ mruknął, gasząc klingę.
   Silny cios pięści sprawił, że głowa mu odskoczyła. Światła rozbłysły mocniej, przez moment rażąc jego oczy. Uderzenie musiało być wcześniej ustalonym znakiem.
   Dostrzegł leżące pod ścianą, zmasakrowane ciało z dziurą w czole, sądząc po sylwetce, była to kobieta. Przełknął ślinę, gdy zrozumiał, że widział resztki kapitańskiego munduru. To była Lang ‒ martwa.
   ‒ Widzę, że zaczynasz rozumieć Hux.
   Kolejne uderzenie rozkwasiło mu nos, jednak uparcie milczał. Zastanawiając się, czy istniało jakieś wyjście z beznadziejnej sytuacji. Kajdanki miał zaciśnięte mocno, a stojący pod ścianami szturmowcy, skutecznie odstraszali od jakiegokolwiek działania.
   ‒ No dalej Hux, czekam na jakieś sekrety, brudy... Nie zawiedź mnie.
   Nie zdołał stłumić jęku przy kolejnym uderzeniu ani przy jeszcze kolejnym. Porucznik doskonale wiedział, jak uderzać, aby sprawić ból, jednocześnie nie zabijając. Został szarpnięty za włosy, odchylono mu kark i ponownie przystawiono klingę do gardła. Czuł żar. Częściowo wbrew sobie zamknął oczy.
   Usłyszał pikanie komunikatora, Blackwood odebrał połączenie i westchnął z rezygnacją.
   ‒ Masz szczęście, że muszę się pilnie tym zająć. Tymczasem podziwiaj, co cię czeka.
   Wyszedł, pozostawiając szturmowców.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now