Rozdział LXXXVII

596 45 25
                                    

Ja wiem, że rozdziały miały być częściej, ale przez ostatni miesiąc byłam w kiepskim stanie psychicznym i nie potrafiłam niczego napisać. Teraz wróciłam, ale nie chcę o tym nic więcej pisać, stąd też przepraszam za ogólniki. Więc zapraszam do czytania.

***Rey
Zmarszczyła nos, usiłując powstrzymać kichnięcie. Zapach farby nałożonej na włosy był wyjątkowo drażniący. Niestety nie zdołała, kichnęła potężnie i z rezygnacją potarła nos. Zaczynało ją to irytować i z niecierpliwością oczekiwała momentu zmycia tego czegoś. Spojrzała na chronometr, musiała wytrzymać jeszcze dwie minuty.
Fakt, że musiała wdychać tę obrzydliwą substancję, był efektem kaprysu Huxa. Popierała ukrycie własnej tożsamości, ale nie sądziła, że zmiana koloru włosów była konieczna. Nieczęsto odkrywała twarz, zazwyczaj wykorzystując kaptur. Co więcej, wątpiła, aby ci, którzy widzieli ją bez niego, zostali zmyleni. Po prostu sam fakt bycia uczennicą Kylo sprawiał, że zwracano na nią uwagę.
Przyjrzała się ponownie poglądowemu hologramowi i nabrała więcej żelu na grzebień. Żaden kosmyk nie mógł wystawać z regulaminowego koka. Fryzura musiała pozostać nienaruszona, a okiełznanie jej bez mazidła w jej przypadku było absolutnie niewykonalne.
Jej włosy poza zafarbowaniem na blond zostały wyprostowane, a końcówki przycięte i wyrównane. Przynajmniej miała preparat, który miał zmyć kolor bez śladu. Patrząc w swoje odbicie, czuła się dziwnie nieswojo, nie pasowało jej to. Jakby nie do końca patrzyła na siebie, farba mogła nie być aż tak złym pomysłem. Sięgnęła po szminkę w jednym z kilku dozwolonych kolorów. Nie ona ją wybrała, dostarczono ją wraz z mundurem i instrukcją.
‒ Nude 05 ‒ przeczytała.
Nazwa absolutnie nic jej nie mówiła, wzruszyła ramionami i otworzyła opakowanie, aby nałożyć kosmetyk na usta. Nie miała w tym wprawy, najchętniej postawiłaby na całkowity brak makijażu, ale nie miała nic do powiedzenia. Podobnie jak w reszcie szczegółów stroju i wyglądu. Przynajmniej nie kazano jej nałożyć niczego więcej, mimo że lepiej zamaskowałoby to jej wygląd.
Regulamin dopuszczał stosowanie kosmetyków, dokładnie określając ich proporcje i możliwe warianty. Na szczęście Ren nie wierzył, aby była zdolna do samodzielnego nałożenia kosmetyków i miał rację.
Uśmiechnęła się, Hux początkowo chciał ją wcisnąć w zbroję szturmowca, jednakże budowa jej ciała skutecznie uniemożliwiła zachowanie realizmu. Nie dość, że brakowało jej nieco centymetrów do minimów przyjętych przez korpus, to jeszcze była dość drobna. W walce nie polegała na sile swoich mięśni, a na zwinności i szybkości, co raczej wykluczało budowę potężnej masy mięśniowej.
Ostatecznie miała na sobie ciemnoszary mundur podporucznika. Danie jej uniformu kogoś wyżej postawionego teoretycznie otworzyłoby kilka ciekawych możliwości, jednakże mieli zbyt mało czasu na przygotowania. Regulamin poznała bardzo oględnie i choć pewne procedury poznała lepiej, to wciąż istniało ryzyko pomyłki. Wpadkę kogoś świeżo po kursie było łatwiej wyjaśnić niż wpadkę majora albo kogoś w tym rodzaju. Nie wspominając o tym, że było piękną wymówką, dlaczego nikt jej nie znał.
Na szczęście uniknęła też czasochłonnej i bolesnej transformacji, mającej tymczasowo zmienić strukturę twarzy. Ku jej uldze niewykonalnej w warunkach polowych, nawet na Finalizerze byłoby to dość problematyczne, a na transport nie mieli czasu.

Sięgnęła po ostatnie pudełko i jęknęła. Trzymała w dłoni kolorowe soczewki kontaktowe. Założyła cienkie, błękitne błonki. Przez kilka chwil czuła nieprzyjemny dyskomfort, nim dopasowały się do jej gałek ocznych. Spojrzała w lustro, spodziewała się jaśniejszego niebieskiego, jednak w połączeniu z jej ciemnymi tęczówkami uzyskała granatowy odcień.
‒ Gotowa?
‒ Prawie Mistrzu.
Podeszła do łóżka, sięgając po regulaminową czapkę, czarne rękawiczki i długi, oficerski płaszcz w kolorze munduru. Ten ostatni był dla niej najważniejszy, pogoda na placówce sprawiała, że regularnie było jej zimno, a ten element munduru został wykonany z grubej, podobnej do filcu tkaniny. Płaszcz na okrętach nie był zbyt popularny, choć nadal używany. Za to na tej placówce większość oficerów go nosiła. Regularne deszcze i silne wiatry nie rozpieszczały.
‒ Odnoszę wrażenie, że dość często ostatnio się przebieram Mistrzu.
Ren westchnął ciężko i położył dłoń na jej ramieniu, poczuła przyjemne ciepło, nawet tak przelotny dotyk był dla niej ważny i sprawiał jej przyjemność. Przez myśl przemknęło jej, że jeszcze stosunkowo niedawno każdy tego typu kontakt przerażał ją. Na szczęście Kylo stał się wyjątkiem i zamiast się obawiać, zaczęła pragnąć jego dotyku.
‒ Przebranie jest również twoją ochroną Rey. Nie jesteś gotowa, aby pojawić się gdzieś jako Ren bez mojej obecności ‒ wyjaśnił.
Skinęła głową, całkowicie rozumiała takie podejście, nie była już całkowicie bezbronna, ale nadal, jak na Rena słaba. Kylo skutecznie wbił jej do głowy, że powinna zachować ostrożność.
‒ Zauważ, że jest to dowód mojego zaufania. Gdyby było inaczej, zostałabyś przy mnie. Nie zaryzykowałbym.
Pochyliła głowę w geście szacunku i spojrzała mu w oczy.
‒ Nie pomyślałam o tym, dziękuję Mistrzu.
Dotknął jej policzka i delikatnie pogładził, przymknęła oczy, ciesząc się z tego przelotnego kontaktu.
‒ Uważaj na siebie ‒ mruknął ‒ jesteś coraz silniejsza, ale nie wpadnij w samo zachwyt. Pamiętaj o swoich ograniczeniach Rey.
Skinęła lekko głową. Wiedziała, że nawet tu mogła zostać ranna, zginąć. Nie miała wątpliwości odnośnie do swojej śmiertelności i wrażliwości na rany. Była nieco odporniejsza od nieobdarzonych Mocą istot, jej potęga i umiejętności rosły, ale nie minęły jeszcze dwa lata. Uczciwie należało przyznać, że czekała ją naprawdę długa droga.
‒ Jeszcze jedno Rey.
Otworzyła oczy, patrząc na niego. Chwycił jej lewą rękę i odpiął bransoletkę, syknęła, sprawiło jej to lekki ból. Odruchowo chciała się cofnąć, ale Ren mocno oplatał jej nadgarstek.
‒ Nie jest zgodna z regulaminem, więc muszę ci ją zdjąć.
Ponownie dotknął jej policzka, gładząc go.
‒ Z różnych względów zakładam ci ją i ściągam, ale być może tym razem nie będzie musiała wrócić. Liczę na ciebie.
Uśmiechnął się do niej, a ona zrozumiała. Była to obietnica i dar, ale ten drugi nie był całkowicie od jej Mistrza, tylko od Kylo.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now