Rozdział LXXXII

578 49 34
                                    

Na wstępie chciałabym Wam wszystkim złożyć życzenia z okazji międzynarodowego dnia gwiezdnych wojen. May the 4th be with you! 

Myślę też, że należą wam się tłumaczenia, dlaczego znowu tyle musieliście czekać. Naprawdę chciałam wcześniej! Ale nie zawsze się da :-( Nie wszystko zależy ode mnie, a wolę nie wrzucać bubla. Przyznaję też że świadomie przeciągnęłam to o kilka dni, aby dać wam rozdział 4 maja. Jest to dla mnie bardzo ważny dzień :-) Ale obiecuję, że wam to wynagrodzę, ale jeszcze nie powiem jak.


   ***Rey
   Stała u boku swojego Mistrza, porywisty wiatr szarpał jej płaszczem i jego peleryną, chłód, mimo braku śniegu, był na tyle duży, że dłonie ukryła w czarnych rękawiczkach. Patrzyła z pagórka na powstający obóz, bazę... Cień ogromnego niszczyciela zakrywał niebo, wiedziała, że okręty Najwyższego Porządku są większe niż te imperialne, ale... Chyba dopiero widok tego olbrzyma, zawieszonego w atmosferze planety, tak na nią podziałał. W pustce kosmosu bez punktu odniesienia była to jedynie sucha wiedza. Teoretycznie okręt miał pozostać w systemie, udzielać wsparcia z orbity, ale główna walka miała się odbyć na powierzchni.
   Nie chciała przerywać milczenia, mimo że w jej głowie kłębiły się wątpliwości.
   ‒ Nie jesteś gotowa Rey, nie powinno cię tu być. Powinnaś zostać na statku ‒ powiedział cicho ‒ nie miałem dość czasu, aby przygotować cię do walki. Mimo to musisz do mnie dołączyć. Bądź ostrożna, to nie będzie prosta potyczka, jak na tamtym transportowcu, tylko regularna walka. Zrobię, co będę mógł, aby cię ochronić, ale musisz się pilnować. W walce... Nie zawsze jest to możliwe. Uważaj na siebie Rey.
   ‒ Tak Mistrzu.
   Skłoniła głowę, przyjmując jego słowa i polecenie. Okazanie mu takiego szacunku było dla niej czymś całkowicie naturalnym.
   Drgnęła, gdy Finalizer zwiększył z hukiem moc silników i zaczął się wznosić, aby wrócić w przestrzeń kosmiczną.
   ‒ Zazwyczaj będziesz przy mnie, głównie jako obserwator, ale będą momenty, gdy będziesz musiała zostać sama. Postaraj się nikomu nie narazić, oczywiście nie oznacza to, że masz być uległa. Pamiętaj jednak, że zostaniesz rozliczona ze swojego zachowania. Nie tylko, gdy twoja reakcja będzie przesadzona, ale również, gdy będzie zbyt mała. Musisz dbać o swój wizerunek.
   Zamilkł na moment i odwrócił głowę, aby spojrzeć na nią. Wiatr rozwiewał jego czarne włosy, ale zdawało się nie mieć to dla niego znaczenia.
   ‒ Najlepiej trzymaj się z daleka od Huxa.
   Westchnęła, ale potwierdziła to. Kylo położył jej dłoń na ramieniu.
   ‒ Nie dopuść do utraty kontroli Rey. Zwłaszcza w czasie walki, wolę, abyś nie wykorzystała maksimum swoich możliwości, niż abyś zaczęła tracić władzę nad Mocą. Rozumiesz?
   ‒ Tak, rozumiem Mistrzu.
   ‒ Dobrze, chodź za mną.

   Wokół obozu rozłożono ogrodzenie elektryczne, mające uniemożliwić wtargnięcie w innym miejscu niż brama, co więcej cały teren znajdował się pod ogromną kopułą pola siłowego.
   Ren doprowadził ją do jednego z wejść, stojący na warcie szturmowcy stanęli na baczności i zasalutowali, otwierając wrota. Czuła się nieco nieswojo, przekraczając barierę, nigdy wcześniej tego nie robiła i zdawało jej się to nienaturalne. Wewnątrz pola niebo przybrało lekko fioletowawą barwę, zamiast wcześniej widzianego, intensywnego błękitu. Pole najwyraźniej zatrzymywało jedynie wysoce energetyczne wiązki, ponieważ wewnątrz wiało tak samo mocno. Cieszyła się, że jej płaszcz dawał jej jako taką ochronę, ale uznała, że włoży pod ubranie dodatkową warstwę. Marzyła o napiciu się czegoś ciepłego, była też pewna, że jej policzki zaróżowiły się od zimna.
   Z trudem stłumiła reakcję swojego ciała na widok namiotu, który jej przydzielono. Zdecydowanie różnił się od tego niewielkiego, przenośnego, który miała w czasie szkolenia. Wewnątrz znajdowało się łóżko, skrzynia, szafka i niewielki stolik. Co więcej, mogła w nim swobodnie stanąć wyprostowana i choć od ściany do ściany mogła przejść w kilka kroków, były to prawdziwe luksusy, których się nie spodziewała. Myślała, że będą znacznie gorsze warunki, z drugiej strony jej status był bliski najwyższym oficerom.
   ‒ Gdy mnie nie będzie, skup się na Mocy. Nie opuszczaj namiotu.
   ‒ Tak Mistrzu.
   Nie miała nawet co próbować postąpić w inny sposób, musiała co do joty wykonać polecenie Mistrza. Jedynym ustępstwem, przeciwko któremu nie powinien wyciągnąć konsekwencji, było cieplejsze ubranie się. Jednak zaraz po tym, jak naciągnęła na siebie dodatkowy podkoszulek, uklęknęła na ziemi i zanurzyła się w Ciemnej Stronie. Drgnęła, wyczuwając takie zagęszczenie istot, na okręcie było ich więcej, ale była od nich bardziej odizolowana, tutaj dzieliła ją jedynie tkanina.

Darkness rises and light |REYLO|Where stories live. Discover now