17

957 74 4
                                    

Widząc ten samochód szybko zerwałam ogłoszenie ze słupa i schowałam za sobą.

Wysiadł z samochodu i go obszedł.

-Co tu robisz? - w jego głosie było słychać lekką złość.

-Chciałam się przejść.. - stresowałam się tym, że zobaczyć te ogłoszenie.

-Co tam chowasz?

-Coś ważnego. Dasz mi swój telefon? - zapytałam z nadzieją. Chciałam zadzwonić pod ten numer i dowiedzieć się kto mnie szuka.

-Nie, nie dam. Pokaż mi to - chwycił mnie za rękę i pociągnął - Oddaj to - próbował mi to wyrwać.

-Nie - wyrwałam swoją rękę - Kto mnie szuka? Wiesz kto to, inaczej dałbyś mi zadzwonić.

-Nikt cię nie szuka. Skończ z tym.

-Jeżeli nie chcesz mi dać swojego telefonu to oddaj mi mój. Nie uwierzę w śpiewkę, że w XXI wieku nie miałam telefonu.

-On.. - pomyślał przez chwilę - zniszczył się podczas wypadku.

-Ta jasne. Tak jak wszystko co ze mną związane. No powiedz mi kto mnie szuka!

-Nikt cię już nie szuka. To byłem ja ok? Wracamy do domu - szarpnął mną.

-Daj telefon to się przekonamy - powiedziałam pewna siebie. On kłamał tak parszywie kłamał mi prosto w oczy.

-Mówię ci, że to ja.

-Nie wierzę ci - dalej upierałam się przy swoim - zadzwońmy i się przekonajmy.

-Koniec tej zabawy-powiedział już całkowicie zdenerwowany. Złapał mnie mocno za obie ręce przez co syknęłam. Zaczęłam się z nim szarpać, ale ostatecznie zabrał mi kartkę używając siły i porwał ją na moich oczach - Wracamy do domu - powiedział chłodno, a ja nie miałam zamiaru go słuchać. Odeszłam w przeciwną stronę.

Łzy cisnęły mi się do oczów, ale nie chciałam ich pokazywać. Nie chciałam być taka słaba. Dlaczego to ja zawsze musiałam cierpieć? Nienawidziłam go za to co przed chwilą zrobił. Chciałam tylko głupiej odpowiedzi. Dlaczego ja z nim w ogóle byłam skoro nic do niego nie czuję? I dlaczego wciąż jestem?

-T/I stój.. - jego ręka zatrzymała mnie.

Nie chciałam go widzieć, słyszeć jego głosu. Nie chciałam się do niego odzywać, a on mi na to nie pozwalał. Wyrwałam się spod jego ręki i przyśpieszyłam. Serce zaczęło mnie kuć, a oddech stał się przyśpieszony.

Wybiegł przede mnie i zagrodził mi drogę rozkładając ręce.

-Nigdzie nie idziesz - wciąż wyglądał na złego.

Zagotowało się we mnie. Próbowałam go wyminąć, ale bezskutecznie. Wkurzyłam się i zrobiłam coś co mnie samą przestraszyło.

-Spierdalaj! - moje łzy wyciekły, a ja go spoliczkowałam. Wyminęłam go, ale nie na długo. Bez słowa złapał mnie i pociągnął za sobą jak bagaż. Był dla mnie za silny i nawet pomimo moich prób nie byłam w stanie się uwolnić.

-Wsiadaj - otworzył drzwi od samochodu. Nawet nie miałam zamiaru tego zrobić. Jedyne czego chciałam to znaleźć się jak najdalej od niego.

Nie widząc żadnej reakcji z mojej strony podniósł mnie i sam usadził. Sam zaraz zajął miejsce obok mnie.

Nie spojrzałam na niego nawet przez chwilę. Wyglądałam za okno przez całą drogę. Nawet jeżeli nie było tam nic ciekawego to wolałam to od jego twarzy. Pomiędzy nami była cisza. Może to i lepiej. Nie miałam ochoty na rozmowę z tym kłamcą.

-----------------------------------------------------------

-T/I wysiadamy - otworzył mi drzwi.

Nie słuchałam go. Odwróciłam wzrok od niego.

-No proszę..

Nic sobie z tego nie robiłam. Byłam zła i jednocześnie smutna i zawiedziona tym jak mnie potraktował.

Podniósł mnie z siedzenia i powoli wyjął ze środka, jednak po drodze walnął się w tył głowy. Było słychać jak uderzył.

-Złap się mojej szyi.. - zaproponował - bo spadniesz.

Ani mi się śniło tego robić. Ciągle byłam w jednej pozycji. Gdyby mnie opuścił to trudno. Nie zabiłabym się, ale miałabym szansę na ucieczkę, więc to był plus.

Odstawił mnie przy windzie i odrazu złapał za rękę gdybym chciała uciec.
Drzwi otworzyły się, a ja weszłam do nich wyrywając się od Jimina. Stanęłam w drugim końcu i oparłam się o ściane. Patrzyłam ciągle w dół, a winda ruszyła. Czekałam tylko na sygnał otwierających się drzwi, żeby od razu zwiać.

Po chwili doczekałam się go i ruszyłam pędem przeciskając się przez jakąś starą babę. Żesz nie mogła poczekać aż wyjdę.

Pobiegłam w stronę schodów awaryjnych. Otworzyłam pędem drzwi i zaczęłam zbiegać na dół, żeby wyjść.

-T/I zaczekaj! - usłyszałam za sobą. Zignorowałam go tak samo jak on mnie.

Jednak po pokonaniu niezliczonej ilości schodków zaczęło brakować mi powietrza.

Przystanęłam, będąc już prawie na samym dole. Musiałam odsapnąć. Usiadłam na jednym ze schodków.

Powoli odzyskiwałam normalny oddech, ale moje ręce były trochę sine.

Uspokoiłam się i wstałam. Byłam już blisko celu, gdy nagle otworzyły się drzwi z dołu i stanął w nich Jimin.

Od razu miałam odruch ucieczki.

-Nie uciekaj - odezwał się. Jednak ja zaczęłam z powrotem zmierzać na górę - T/I nie zachowuj się tak.

Ja mam się tak nie zachowywać?! Ja?! A on to co? Tak ciężko było dać mi ten cholerny telefon?! I teraz co? Znowu mnie pewnie zamknie jak zawsze. Ja tylko nie chce żyć w klatce. Nie chcę go okłamywać ani siebie bo nic do niego nie czuję.

Zaczął za mną biec, a ja zrobiłam to samo. Jednak duszności znowu do mnie powróciły przez co zwolniłam tempo.

Nieostrożnie postawiłam krok i spadłam do tyłu. Jednak po chwili poczułam jego silne ramiona. Klatka piersiowa zabolała mnie, a ja ledwo oddychając syknęłam z bólu i straciłam przytomność.

||ONE STEP||JIMIN X READER||Where stories live. Discover now