JEDI

104 14 0
                                    

-... nie szukajcie mnie. I tak nic wam to nie da. Udaję się w poszukiwania pierwszej świątyni Rycerzy Jedi. Chcę odnaleźć genezę moich błędów w pradawnych zapiskach. W ten sposób jednocześnie odizoluję się od wszechświata i oszczędzę mu cierpienia... koniec transmisji.

Luke rozesłał wiadomość do swoich najbliższych znajomych. Leia dostała połączenie w czasie rzeczywistym, więc tej do niej nie prześle. Informacje które jej wtedy przekazał są wystarczające. Tak czy inaczej nie ma w planach powrotu do normalności, czy ponownego szkolenia Jedi. Ich czas przeminął. Chce tylko poznać i przeanalizować to wszystko od podstaw.

-Artoo... skoro się ze wszystkimi żegnam, chyba przyszedł czas na ciebie...

R2-D2 zagwizdał zdziwiony. Wydał z siebie serię poćwierkiwań.

-Oczywiście że cię nie wezmę. Nawet gdybym to zrobił, nie mam praktycznie żadnych źródeł energii, a ty będziesz potrzebować ładowania. Poza tym... muszę spędzić ten czas sam.

Droid znowu zagwizdał.

-Wysyłam cię na Hosnian Prime. Zdasz tam raport, o ile nie zrobiła tego Leia. Senat zwróci cię Ruchowi Oporu.

R2-D2 wydał pytający świergot.

-Nie. Nie powiem ci gdzie to jest. Sam tego nie wiem... muszę zacząć szukać wskazówek przy użyciu Mocy. Niestety, nie będziesz mógł mi pomóc.

Luke wskoczył na siedzenie pilota i nakierował statek na Yavin 4. Dotąd podczas lotu nagrywał wiadomości dla znajomych i rozmawiał o tym z Artoo. Teraz przyszedł czas na pożegnanie...

.....

Starodawna świątynia Sithów na Yavinie 4 stała nietknięta przez blisko 20 lat... przez pewien okres galaktycznej wojny domowej służyła Rebeliantom jako baza główna. Teraz u wrót jej hangaru wylądował nowoczesny transportowiec Ruchu Oporu. Kiedy tylko osiadł na powierzchni planety, grodzie się rozsunęło. Po krótkiej chwili Luke odstąpił od steru i wyszedł z transportowca. Stare, yavińskie powietrze... przypominało mu stare czasy... kiedy był jeszcze dumnym posiadaczem prawej dłoni...
Spojrzał na swój metalowy implant. No tak. Wtedy przypuścili atak na Gwiazdę Śmierci. Zaledwie dzień później się ewakuowali. Imperium jednak nie zniszczyło bazy. Jak podejrzewał Luke, to najprawdopodobniej dzięki Palpatine'owi i Vaderowi, którzy sami byli Sithami. Bądź co bądź, była to ich świątynia. Rebelianci tylko nieco "skazili" ją swoją obecnością. To nic.
Ciekawe czy Najwyższy Porządek próbował ją kiedyś zinfiltrować. Może niedługo zrobi to jakaś gwardia z Kylo Renem na czele. Niegdysiejszy Ben posiadał bowiem sporą wiedzę na temat świątyń oddanych Ciemnej Stronie. Luke, podczas szkolenia siostrzeńca, zwiedzał z nim wiele takich budynków, mając nadzieję że robiąc to uodporni go na zło. Tymczasem tylko go to upodatniło na jego działanie...

R2-D2 również zjechał po trapie. Zagwizdał cicho.

-Nie... to już tutaj się rozstajemy.

Astromech pisnął, przeciwstawiając się decyzji Skywalkera.

-Nie ma mowy, przyjacielu. Mówiłem ci już.

Droid nieco spuścił z tonu, jednak nadal trzymał się własnego zdania.

-Nie, nic się nie wymyśli. Czas się rozstać.

Artoo stanął na wznak. Gwizdnął przeciągle.

-Jeśli sam się nie ruszysz, to ja będę musiał cię przenieść - stwierdził i wyciągnął przed siebie rękę

Robot zaczął powoli się unosić w powietrze. Starał się oprzeć, ale Moc trzymała go w żelaznym uścisku.
Kiedy Skywalker opuścił go na pokład promu, droid od razu podjechał do drzwi. Luke przymknął je machnięciem ręki.
Jedi się odwrócił i spojrzał na budynek. Gdyby nie znał go tak dobrze, zapewne budziłby w nim grozę.

Po chwili usłyszał syk otwieranej grodzi. Niesforny robot. Użył wtyczek by otworzyć drzwi i zrestartować autopilota.
Luke musiał podjąć pewniejsze kroki.

-No dobrze... wybacz mi przyjacielu. Muszę to zrobić dla twojego dobra... - powiedział i znów wyciągnął przed siebie swoją prawą dłoń.

Astromech zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki. Ćwierkanie po chwili zostało zastąpione przez gwizdy.

-Przepraszam Artoo... kiedy się obudzisz, mnie już tutaj nie będzie... Mimo wszystko, dziękuję.

Wizjery droida się wyłączyły. Diody i czujniki się zdezaktywowały. R2-D2 zapadł w śpiączkę wywołaną Mocą.

.....

Autopilot promu był dosyć zaawansowany by przeprowadzić wszystkie procedury startowe i samemu odlecieć. Luke z przykrością odesłał Artoo wbrew jego "woli". Nie chciał rozstawać się ze swoim przyjacielem w taki sposób, ale niestety... tego wymagała od niego Galaktyka.

Skywalker nie mógł dłużej patrzeć na odlatujący statek. Odwrócił się i znów zaczął podziwiać świątynię. Założył na siebie ręce i zaczął obchodzić jeden budynek dookoła. Miejscami możnabyło wyczuć tu ciemność. Szczególnie po tym jak Dowództwo Sojuszu opuściło Yavin...

Z drugiej strony świątynii znajdował się hangar. A w hangarze to, po co przybył Luke.

Stary X-wing T-65. Wysłużony, ale z pomocą Mocy i pozostawionych w bazie części powinien pociągnąć jeszcze kilka miesięcy. Może ewntualnie kiedyś, na innej planecie, uda mu się, za przyzwoitą cenę, wyhandlować jeszcze inne potrzebne części...
Nagle przed Luke'em stanęło zasadnicze pytanie: "Co teraz?"

Kylo Ren - Opowieść o Upadłym JediWhere stories live. Discover now