SZMUGLER

108 15 0
                                    

Tunel nadprzestrzenny wydawał się nie mieć końca. Han siedział w kokpicie, a Chewie doglądał sprawności niektórych systemów w maszynowni. Opierał się łokciami o uda i podpierał głowę dłońmi. Rozmyślał o Leii. O Benie. O Luke'u. O tym co się między nimi stało.
Nie mógł posądzać Skywalkera za przejście jego syna na Ciemną Stronę. Leia brała tę winę na siebie, chociaż nie miała w tej kwestii wiele do powiedzenia. Ona również nie mogła wpłynąć na Snoke i to co robił. To z całą pewnością on przyczynił się do upadku Bena. A Han? Praktycznie nie znał własnego syna... przez całe jego życie, w sumie widzieli się przez 7. Nie winił się za to. Taką miał naturę, to był jego wybór. Kiedy jednak spojrzał na to z tej strony... gdyby toważyszył Benowi przez trochę więcej czasu. Poświęcał mu więcej uwagi...
Nie. Rozmyślanie tylko bezsensownie pogłębi jego smutek.
Oparł się plecami o fotel.
A Leia... kochał ją, praktycznie niezmiennie, od czasu kiedy się w niej zakochał. Mimo miłości, pomiędzy nimi wytworzyła się pewna przepaść. Kochali się, ale tego nie okazywali. Każdy chciał zająć się tym w czym był dobry. To ich w pewnym sensie podzieliło. Przestępca i księżniczka. Jakim cudem ten związek w ogóle się powiódł?

Za plecami Hana zamigotały diody, wydobywając z siebie cichy alarm. Zbliżali się do umówionego miejsca. Kolejna robota. Świat przecieź się nie zatrzymał. On i Chewbacca nadal musieli się przecież utrzymywać.
Solo przyciągnął do siebie wajchę, wychodząc z nadprzestrzeni.
Przed "Sokołem Millennium" pojawiła się stacja kosmiczna. Miała kształt dysku, z którego "wyrastały" mniejsze kopuły. Restauracje, sklepy, hangary. Przestępcze miasto. Zawsze można tu było dorwać dobrą ofertę (nie)uczciwej pracy. Tu już czekał na niego Ducain. Umówił się na współpracę z nim na czas zlecenia.
Ciekawe czy wyjdzie z tego cało...

.....

Pierwsza knajpa przed lądowiskiem "Sokoła" była dość obskórna, ale dosyć cywilizowana by wyjść z niej żywym. Han i Chewbacca usiedli na wysokich fotelach naprzeciwko siebie ze stołem pomiędzy nimi. Zamiast ściany w tym miejscu stała wielka szyba. Widok zza niej przedstawiał wysunięte w stronę gwiazd lądowiska. Dobrze widzieli z tego miejsca ich własny frachtowiec.

-Han Solo! - zawołał głos z drugiej strony sali, gdzie mieściło się wejście.

-Gannis! No nareszcie się widzimy!

-Daruj sobie uprzejmiści Solo! - powiedział Ducain zbliżając się do niego. Obstawa sześciu osób podążała za nim krok w krok - Jest robota do wykonania. Ograniczmy rozmowy do tematu misji.

-Skoro tak mówisz, to powiedz, co to za robota?

-Sprawa przedstawia się jasno. Mam całkiem dobry statek, który rozwia nawet 1,5 prędkości światła. Stary frachtowiec, ale to najszybsza kupa złomu w galaktyce. Z nim nic nam nie przeszkodzi.

-Masz statek? Przecież ładunek mieliśmy przewieść "Sokołem". Do tego on też rozwija 1,5 w nadświetlnej. Bez sensu przecież jest kupować statek dla jednej misji, mimo że mam podobny.

-O to chodzi, stary. Mam "Sokoła".

-Jak to... -nie zdążył dokończyć, przez niebieskie pierścienie energi lecące w jego stronę.

Chewbacca był równie szybki co przeciwnicy. Wycelował kuszą (którą trzymał naładowaną w pogotowiu), ale na chwilę przed wystrzeleniem został sparaliżowany. Upadł na podłogę, ledwie przytomny. Ostatkiem sił podniósł się z podłogi i rzucił na Gannisa Ducaina. Drugi strzał promieniem ogłuszającym sprawił, że Wookiee upadł nieprzytomny na podłogę.

-Durna sterta kudłów - rzucił Gannis, zdejmując z siebie ciało Chewbacki

-Panie, zabić? - spytał jeden z jego żołnierzy

Mężczyzna zastanowił się przez chwilę.

-Może... nie. Niech im będzie. Co jak co, ale mam sentymen do tego gnoja. - powiedział bez cienia współczucia w głosie.

-Dobrze, panie.

-Idziemy! Póki ten głupi kundel jeszcze się nie obudził.

.....

Han był cały obolały. Zaraz po postrzeleniu wiązką paralizującą padł na ziemię, co spowodowało dodatkowy ból. Obudziło go szturchanie.
Westchnął przeciągle i otworzył oczy.
Jego oczom ukazał się otyły barman. Zaraz po strzelaninie chciał się upewnić, czy będzie musiał poddać się wątpliwej przyjemności sprzątania zwłok.

Kiedy tylko barman zauważył że Han nie okazał się trupem, odszedł w swoją stronę.

Solo szybko odzyskał przytomne myślenie.

-Chewie! Chewie, żyjesz stary? - mówił starając się obudzić przyjaciela.

Chewbacca otworzył oczy, ale był osłabiony.

-Dasz radę wstać?

Wookiee w odpowiedzi zawarczał cicho.

-Tak, wiem. Dorwiemy go jeszcze. Ale to nie to jest najgorsze. Mówił przecież...

.....

Dok, w którym jeszcze kilka minut temu stał "Sokół Millennium" teraz był pusty.


Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?

Kylo Ren - Opowieść o Upadłym JediWhere stories live. Discover now