Rozdział 4

1.4K 58 4
                                    

Wstałam wcześnie i przygotowałam się do szkoły. Z powodu, że miałam jeszcze trochę czasu, ogarnęłam trochę pokój i zjadłam z rodzicami śniadanie, i tym razem nikt się nie odzywał. Tym razem zamierzałam po szkole rozszyfrować to, co znalazłam wczoraj późnym wieczorem na ścianie w korytarzu. Wzięłam podręcznik od historii i szukałam nieznanych mi hieroglifów, ale ich nie było. Ugh.. Raczej nie rozszyfruję ich. Nie znam ich wgl, to z jakiejś wyższej półki.

-Nella, jedziemy. - do pokoju weszła mama.

-Już. - zamknęłam podręcznik i zeszłam na dół, i we trójkę opuściliśmy mieszkanie.

******************************

Chyba ostatni raz podjechałam z nimi pod samiutką szkołę. Czy oni zawsze muszą być tacy? Nie dają mi tu żyć. Mam nadzieję, że od jutra będę jeździć autobusem i dzisiaj nim już wracam. Rządzą moim życiem, ich życie naprawdę jest takie nudne, że moim się interesują? Nieźle wkurwiona opuściłam pojazd i stanowczym krokiem ruszyłam w kierunku szkoły. Podeszłam pod odpowiednią klasę i... poczułam się strasznie samotna. Gdzie się nie obejrzałam stali w grupkach i sobie rozmawiali. A ja? Nikogo tu nie miałam, nikogo nie znałam. Zauważyłam jedną grupkę dziewcząt i do nich podeszłam.

-Hej. - uśmiechnęłam się nieśmiało.

-Ooo, nasza baletnica. - zadrwiła ze mnie szatynka.

-Masz jakiś problem? - nie rozumiałam tej dziewczyny. Już mi nie było do śmiechu.

-Nie, skąd. - zakpiła. -Tylko, że nie ma tu miejsca dla delikatnych panienek. - rzuciła i odeszła ze swoją grupką, która się śmiała. Nie rozumiałam tej dziewczyny. Ona w końcu też ma swoją pasję, a poza tym o co jej chodziło z tą delikatną panienką? Smutna usiadłam pod ścianą. Może serio te miejsce nie jest dla mnie, jak każde inne. Zadzwonił dzwonek, więc wstałam, otrzepałam się i czekałam z klasą na nauczyciela. Dopiero teraz zauważyłam go. Ubierał się... jak normalny nastolatek, był... przystojny, ale jego muzyka była zupełnym przeciwieństwem do mojej. Po chwili weszliśmy wszyscy do klasy, podeszłam do nauczyciela, by znalazł mi miejsce. Na szczęście miejsce znalazło się z tyłu klasy, gdzie sama miałam siedzieć, i od razu skierował mnie do ławki bez żadnego hucznego przedstawiania się. Byłam mu za to wdzięczna, bo dziewczyna, która miała do mnie jakiś problem była w tej samej klasie. Z każdą próbą nawiązania na przerwach kontaktu z grupą dziewcząt wychodziła bez powodzenia, za to każdy nauczyciel znajdywał dla mnie miejsce w ostatnich ławkach. Mogłam się tam ukryć przed ciekawskimi spojrzeniani. Ale jednak szatynka ze swoją grupą nie dawały mi spokoju. Po wyjściu ze szkoły, miałam zamiar iść na przystanek, ale nie udało się.

-A nasza kruchutka dziewczynka gdzie już biegnie? Pocałować rodziców? - spytała, wydymając usta. Zacisnęłam zęby.

-Mylisz się. - odpowiedziałam chłodno i chciałam ją wyminąć, gdy dziewczyna podstawiła mi nogę i się przewróciłam.

-Dajcie jej spokój. - usłyszałam za sobą czyjś głos. -Nic wam przecież nie zrobiła.

Szybko się podniosłam i ujrzałam swojego wybawcę stojącego oparty o bramę szkoły.
-Robimy to dla ciebie. - rzuciła dziewczyna i po chwili oddaliła się ze swoją grupą.

-Dzięki. - odpowiedziałam zawstydzona i chciałam odejść, ale chłopak mnie zatrzymał.

-Ty jesteś ta nowa, tak? - spytał, a ja tylko kiwnęłam głową.

-To dziewczyny będą cię tępić do końca nauki w tej szkole albo dopóki nie popełnisz samobójstwa lub nie zmienisz szkoły. - ostrzegł.

-Spokojnie, dam sobie radę. - byłam poirytowana. Miałam dość dzisiejszego dnia. A tym bardziej porad. Już dostałam je od rodziców związane ze swoim hobby. Każdy udziela mi ich, jakbym była jakaś niedorozwinięta.

-Spoko lalka. - usłyszałam nagle.

Gdy zauważyłam ojca samochód i jego zamiar wyjścia z niego, pospiesznie zaczęłam iść w tym kierunku. Bez żadnego słowa weszłam do auta, a ojciec zapalił silnik.

-Jak było w szkole? - spytał tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jak zawsze.

-Dobrze. - skłamałam.

-Nic więcej nie powiesz? - spróbował znów.

-Nie chcę rozmawiać, przepraszam. - odpowiedziałam i spojrzałam w boczną szybę. Chłopak, który uratował mnie od szatynki i jej koleżanek przejechał właśnie obok na motorze. Nawet nie udało mi się poznać jego imienia, ale to może lepiej?

-Jesteśmy córko. - rzekł ojciec i dopiero zauważyłam podwórze i dom. Wyszłam z samochodu, poszłam do pokoju, zostawiłam torbę, przebrałam się i weszłam w korytarz. Hieroglifów nie było..

Baletnica ★Zakończone★Onde as histórias ganham vida. Descobre agora