Rozdział 55

614 119 31
                                    

– Pum, czemu nie trafiasz jedzeniem do buzi? – zapytał z uśmiechem Jungkook podczas wspólnego śniadania z synem.

– Możesz chcesz zamiast Koo posprzątać po śniadaniu? – dopytał zaczepnie Jimin, na co młodszy się zaśmiał i pokręcił przecząco głową. – Koo, czy jak będziesz jechać do Jieun, to mógłbyś podrzucić te papiery do przedszkola – poprosił młodszy. Już niebawem Geopum miał zacząć, nie licząc żłobka, pierwszy etap swojej edukacji. To było dla jego rodziców wielkie wydarzenie, a maluch jeszcze nie do końca rozumiał, co się właśnie szykuje.

– Podrzucę. Wszystko jest już w teczce? – dopytał.

– Tae pakował, więc pewnie tak – odparł Jimin.

– To zbieram się, bo jest późno. Wrócę raz dwa – zapewnił i poczochrał Puma po dłuższych, kręconych włosach. Wskazał na nie Jiminowi i niemo powiedział słowo „fryzjer". Młodszy zaśmiał się, ale mąż miał rację – do przedszkola trzeba było trochę podciąć już dłuższe włosy chłopca.

Jungkook wyszedł z domu i Jimin został sam z synem. Cieszył się, że mogą spędzić trochę czasu razem. Zwłaszcza, że chłopiec zaraz miał zacząć naukę w przedszkolu. To coś innego niż szpitalny żłobek. Tam mogli go zawsze odwiedzić i nie musieli się martwić o własną tęsknotę. To był też wielki krok dla rodziców malucha, którzy już obawiali się, jak będą przeżywać tę rozłąkę.

Jimin czasem wzruszał się na samą myśl, że jego synek tak zdrowo rośnie i jest coraz starszy. Kiedyś dziecko było dla niego nierealistycznym marzeniem, a teraz wychowywał swoje największe szczęście z najwspanialszymi mężczyznami, jakich mógł poznać. Chociaż było w ich życiu ciężko i nierzadko mierzyli się z wyzwaniami, to zawsze wychodzili obronną ręką. Widział po Jungkooku, że przez ostatnie dni zaszły w nim zmiany. Nie robił tego na pokaz, aby udowodnić coś chłopakom. Poszedł na siłownię z samego rana, ale nic im o tym nie powiedział. Taehyung zorientował się po treningowych ubraniach w koszu na brudy i wtedy Jungkook się do tego przyznał. Mówił im wprost, gdy gorzej się czuł, ale coraz więcej się niewymuszenie uśmiechał.

– Mimi, spacel – poprosił Geopum, który przez całe wakacje wiele czasu spędzał na dworze razem z Jungkookiem. Jego małą tradycją były poranne wyjścia z psami i wycieczka do parku. Stało się to elementem jego rutyny i bardzo się tego domagał.

– Dobrze, tylko się przygotujemy – powiedział Jimin i zaczęli sprzątać po śniadaniu. Musieli się też umyć i ubrać, a z takim maluchem zabierało to wiele czasu. W końcu mogli się zebrać do wyjścia i to Pum naszykował smycze i obroże dla psów. Próbował Yeontanowi założyć szelki, ale nie dał rady, więc pomógł mu tata.

Zrezygnowali z wózka i skierowali się do parku. Było bardzo ciepło, ale obaj byli ubrani w jasne stroje, aby gorąc im nie doskwierał. Pum grzecznie trzymał się taty za rękę, a w drugiej trzymał Yeontana. Jimin wolał pilnować Bama, który pomimo swojej spokojnej natury mógł okazać się dla Puma zbyt silny.

Poszli na osiedlowy plac zabaw i chłopczyk poszedł pobawić się w piaskownicy. Były tam inne dzieci, ale on nie chciał się do nich dołączyć. To zmartwiło Jimina, bo chłopczyk zaraz miał iść do przedszkola i tam chcąc nie chcąc byłby z innymi. Ciężko mu było się otworzyć, więc Jimin obawiał się, że nowe miejsce będzie dla niego sporym szokiem. Będzie z dala od rodziców, nie będą mogli do niego przyjechać w każdej chwili.

Też nie wiedział, jak on sam będzie reagować na ewentualne problemy syna. Jimin bał się, że może być zdolny wyjść ze szpitala, aby jechać po synka, który za nim tęskni.

– Pum, chodź się napić – poprosił i wręczył mu wodę. Chłopiec łapczywie pił i ciężko westchnął, kiedy skończył pić.

– Dziękuję – powiedział tacie, a Jimin odpowiedział na to uśmiechem. Wtedy dostał od Jungkooka wiadomość, że wrócił już z terapii i czeka na nich w domu. Zasugerował nawet wyjazd na działkę, a ten pomysł spodobał się Jiminowi. Zawołał Puma, ale nie zdradzał mu jeszcze tego planu, aby nie psuć niespodzianki.

Park's Anatomy 4Where stories live. Discover now