Rozdział 44

615 122 13
                                    

Jimin wszedł do szatni i przebrał się z uniformu lekarskiego. Skończył już dyżur i miał zabrać Puma z przedszkola, aby wspólnie mogli wrócić do domu. Niestety jego mężowie musieli jeszcze zostać w szpitalu do wieczora, a było dopiero popołudnie.

Wyszedł z szatni i akurat wpadł na Jungkooka, który nie mógł się powstrzymać i lekko przyciągnął do siebie męża.

– Koo, nie tutaj – skarcił go Jimin, gdy starszy go pocałował w policzek.

– Oj tam i tak chyba wszyscy o nas wiedzą, więc nie mamy się czym przejmować – oznajmił i usiłował drugi raz pocałować Jimina, ale ten się wzbraniał. – W domu pożałujesz – zagroził.

– Na pewno pożałuję? – dopytał z uśmieszkiem młodszy, a Kook na to westchnął.

– Nie mam już argumentów przeciwko tobie... Czekaj, przypomniałem sobie, po co właściwie przyszedłem – powiedział, a to rozbawiło Parka. – Seokjin dzwonił, że rozchorował im się pomocnik kucharza i musi go dzisiaj zastąpić na jakimś evencie. Juhyun też będzie w restauracji, a moja mamuśka ma do nocy spotkania. Zaproponowałem, że możemy zgarnąć Sihyeon i może u nas nocować, pod warunkiem, że ty i Tae się zgodzicie – wyjaśnił Jungkook.

– Dla mnie okej – zapewnił Jimin.

– Super, Taehyung też się zgodził. Tylko młoda zaraz kończy lekcje, więc może byś ją odebrał jadąc z Pumem? – zasugerował Jungkook.

– Nie ma problemu. Pum też się ucieszy, że Sihyeon będzie – stwierdził Jimin i Kook wykorzystał fakt, że już trochę rozmawiali i szybko cmoknął męża w usta. – Jeon! – wrzasnął niemal na cały korytarz.

– To podziękowanie za opiekę nad moją bratanicą – oznajmił Jungkook.

Wspólnie poszli do windy i starszy musiał już wrócić na oddział. Jimin skierował się do żłobka i na jego widok Pum szybko do niego podbiegł, żeby móc się przytulić.

– Chodź, ubierzemy się – poprosił Jimin i pomógł synkowi nałożyć lekką kurtkę i buty. Zanim wyszli Pum ukłonił się opiekunką, bo był uczony przez rodziców szacunku do każdego człowieka.

Szli w kierunku parkingu i Pum podskakiwał z nogi na nogę. Chociaż nie było jeszcze kalendarzowej wiosny, to w Seulu było bardzo ciepło.

– Dzisiaj będzie u nas Sihyeon – oznajmił Jimin, na co Geopum się uśmiechnął.

– Supel! – powiedział i wyraźnie stał się radośniejszy.

– Pojedziemy odebrać ją ze szkoły – kontynuował Jimin.

– Dobze – odpowiedział Pum, po czym zaczął coś mówić. Część słów oczywiście zmyślał, ale Jimin i tak uważnie go słuchał.

Wsadził malucha do fotelika i rozpiął mu kurtkę, aby się nie zgrzał. Odjechali spod szpitala i Jimin musiał nastawić nawigację na szkołę Sihyeon. Mieli jeszcze chwilę, więc wyszli z Pumem na zewnątrz. Chłopczykowi bardzo podobała się pogoda i miał ochotę na spacer, więc prowadził swojego tatę, co najmniej jakby oprowadzał go po okolicy. Jimin uważał, żeby chłopczyk trzymał go za rękę. Zobaczył w pewnej chwili, że ze szkoły wychodzą dzieci, co znaczyło koniec lekcji.

– Idziemy do Sihyeon – powiedział do chłopca, a ten bardzo szybko chciał iść, ale Jimin dalej mocno go trzymał. Musiał pilnować, aby się mu nie wyrwał.

Gdy byli już na terenie dziedzińca, to na dwór wyszła Sihyeon. Zobaczyła wujka i kuzyna, a na ich widok wyraźnie się ucieszyła. Podeszła do nich szybko, a Pum chciał już do niej biec, a było na tyle bezpiecznie, że Jimin go puścił. Chłopiec nieco koślawo stawiał kroki, ale absolutnie mu to nie przeszkadzało.

Park's Anatomy 4Where stories live. Discover now