Rozdział 51

658 118 21
                                    

Taehyung przeglądał wyniki badań kierowcy autobusu, który dzień wcześniej spowodował ogromną tragedię. Sprawa stała się bardzo medialna i od samego rana dyrektor Song udzielił kilka wywiadów w towarzystwie policji. Odciął od tego Taehyunga, który pomimo bycia w centrum wydarzeń wolał się nie wypowiadać. Było to dla niego trudne, a musiał wrócić do szpitala. Cieszył się, że przynajmniej Jimin tego dnia został w domu z Pumem i mógł odpocząć po tym koszmarnym dniu. Natomiast martwił się o Jungkooka, który również tego dnia miał dyżur i musieli obaj zmierzyć się z tą tragedią. Szczególnie niepokoiło go zachowanie męża z poprzedniego wieczoru. Potrzebował być przy ich synku, bo bał się go utracić i Tae doskonale to wiedział. Chciał jak najbardziej pomóc ukochanemu, który skazany był na ratowanie mordercy.

Ordynator miał już wychodzić na oddział, gdy zadzwonił do niego dyrektor.

– Taehyung, poproszę cię do mojego gabinetu – poprosił Song i zapadła cisza. – To pilne – dodał, jakby musiał się z kimś najpierw naradzić, czy Tae musi się spieszyć. Kim poszedł prędko do swojego przełożonego i chociaż go oczekiwano, to z grzeczności zapukał do drzwi. Zajrzał do środka i zdziwił się widząc siedzącego tyłem do niego Jungkooka. Spojrzał po tym na Songa, który miał wyraźnie zmartwioną minę.

– Taehyung, usiądź proszę – powiedział dyrektor wskazując na miejsce obok Kooka. Tae siadając spojrzał na męża, który miał wzrok wlepiony w swoje dłonie. Gładził palcem obrączkę, która była jego najważniejszą biżuterią. Taehyung czuł, że coś jest nie tak. Czuł to, od kiedy Kook wrócił do domu, ale wtedy jego niepokój wzrósł.

– Jungkook poprosił o rozmowę z tobą w mojej obecności – zaczął tłumaczyć Song, a było to dziwne zarówno dla niego jak i Tae. Ordynator mógł porozmawiać z lekarzem w swoim gabinecie, przy rodzinnym stole, o poranku w łóżku. Ale co sprawiło, że Jungkook chciał rozmawiać z mężem i dyrektorem?

– Koo? – spytał Taehyung kompletnie odrzucając relację zawodową. Jego ukochany był przygnębiony i nie liczyły się konwenanse.

– Wczoraj przyjąłem pacjenta – zaczął Jungkook. – Kierowcę autobusu. Poczułem od niego alkohol i wiedziałem, że każde z tych dzieci umarło przez to, że był pijany – kontynuował i mocniej zacisnął palce na obrączce. – Zostałem z nim sam w windzie i zatrzymała mu się akcja serca. Nie reanimowałem go. – Po tym wyznaniu zapadła cisza. W pozostałych lekarzach było wiele sprzecznych emocji. Właśnie usłyszeli coś, czego nigdy by nie chcieli.

– Ale... jak to? – dopytał Taehyung i wyciągnął rękę, aby pogładzić Jungkooka po dłoni. Ten wciąż na niego nie patrzył, a jedynie obserwował, jak Tae łapie go za rękę.

– Chciałem, żeby umarł – wyznał. – Nie zasługuje na życie, zabił te wszystkie dzieci, to morderca – Kook się nakręcał, ale sam w porę się opanował. Zamknął mocno oczy i ciężko wypuścił powietrze. – Nie chciałem go reanimować. Całą drogę w windzie stałem i patrzyłem, jak umiera. Dopiero jak dojechaliśmy na piętro, gdzie jest blok, to zacząłem go ratować. Bo nie jestem sędzią, tylko lekarzem – powiedział, choć sam nie zgadzał się moralnie z tym, co zrobił.

– Kook, uratowałeś go. Finalnie dzięki tobie przeżył. Teraz odbędzie się proces i za to odpowie. Postąpiłeś słusznie, bo go ocaliłeś – wyjaśnił spokojnie Taehyung i bardzo chciał, aby Jungkook na niego spojrzał.

– To nie takie proste. Prawda, dyrektorze? – pytając Kook otworzył oczy i spojrzał smutno na Songa. Tae na niego też popatrzył i widział w starszym zmieszanie oraz rozdarcie.

– N–nie. Dyrektorze, Jungkook uratował tego mężczyznę...

– Jungkook ma rację – przerwał Song. – To nie takie proste – powtórzył jego słowa i ciężko westchnął. – Jeśli pacjent by umarł w tej windzie, to... Jungkook świadomie odmówiłby ratowania jego życia – powiedział dyrektor.

Park's Anatomy 4Where stories live. Discover now