Rozdział 4

782 121 27
                                    

Piątka przyjaciół weszła do mieszczącego się niedaleko szpitala baru. Musieli pościągać kurtki, bo w środku było dużo cieplej i przyjemniej niż na dworze, gdzie panowała mroźna, zimowa noc.

– Idę zamówić szoty! – oznajmił Jimin, zanim przyjaciele zdążyli w ogóle znaleźć miejsce, gdzie mogliby usiąść.

– Opanuj się, Park – zaśmiała się Miya.

– Widać, że tatusiek spuszczony ze smyczy – zadrwił Taemin, a wtedy Jimin złapał go za rękę.

– Idziesz ze mną, nie będę niósł sam – oznajmił i poszli do baru. – A taki wieczór bardzo dobrze mi zrobi – zwrócił się do przyjaciela.

– Kat i Przystojniaczek zostaną sami z Pumem? Nie będą tęsknić za tobą? – dopytał Taemin. – Albo ty za nimi? – dodał nie kryjąc uśmiechu.

– Umiem się bez nich bawić – zapewnił Jimin. – Chociaż racja... Wolę, żeby tu byli...

– No to ich zaproś! Rzadko z nami wychodzą – zasugerował Lee.

– Świetny pomysł! I za to wypijemy – mówiąc to Jimin wręczył przyjacielowi szota i wypili do dna swoje kieliszki. Park poprosił o uzupełnienie braków barmana i napisał do ukochanych, żeby przyjechali do baru. Zasugerował, żeby rodzice Tae zostali z ich synkiem, bo w końcu starszym też należy się chwila dla siebie.

Schował telefon do kieszeni i poszli z Taeminem do stolika, gdzie czekali już na nich przyjaciele. Rozdali każdemu po kieliszku i jedynie Jimin stał.

– Chciałbym wznieść toast. Za naszą zdolną Wheein, która nie zabiła dzisiaj pacjenta – powiedział z szerokim uśmiechem. Stuknęli się szkłami i wypili alkohol. Jimin siadł obok przyjaciółki i dał jej całusa w policzek.

– Nigdy ci nie wybaczę, że to nie ty operowałeś pierwszy – oznajmiła, a na to Park zrobił się czerwony.

– Ale co...

– Myślisz, że im nie powiem? – zapytała wydymając usta i popatrzyła po zdezorientowanych przyjaciołach. – To miała być operacja Jimina, ale poprosił Tae, żeby nie operował samodzielnie jako pierwszy. Bo będziemy gadać, że to przez to, że jest mężusiem ordynatora – wyjaśniła.

– Klusia, ale ty głupiutki jesteś! – westchnął Taemin.

– Przecież na to zasługiwałeś – dodał Jongin wpatrując się w zawstydzonego Jimina.

– Idę po więcej alkoholu – oznajmił jedynie Park, a wtedy wstała razem z nim Miya.

– Serio, jesteś inteligentny i zdolny, ale jak czasem coś walniesz – powiedziała Japonka obejmując przyjaciela.

– Przestańcie się nabijać – poprosił i podeszli do baru. Zamówili od razu więcej szotów, aby nie musieć chodzić kilka razy. Wrócili do stolika i wtedy Taemin pochylił się w kierunku Wheein.

– A Mareczek nie przyjdzie? – zapytał przypatrując się przyjaciółce.

– Nie, bo ktoś musi być z Jimin – oznajmiła Jung.

– O jeju, a nie macie jakiejś opiekunki? On też by się tu przydał. Taki wyalienowany chłopak jest...

– Przyznaj, że po prostu chcesz go przepytać, kiedy mi się oświadczy, kiedy ślub i inne bzdety – przerwała Wheein.

– Ja? W życiu – fuknął Taemin.

– Kłamać nie umiesz – wyśmiała go Miya. – Idę zapalić, zaraz wracam – oznajmiła i wstała z sofy.

– Palisz? – zapytał zdziwiony Jimin.

– Z przerwami. Spokojnie, jak byłam inkubatorem to wdychałam jedynie fiołki i stokrotki, żeby bąblowi nic nie zaszkodziło – powiedziała z uśmiechem.

Park's Anatomy 4Where stories live. Discover now