Piątka przyjaciół weszła do mieszczącego się niedaleko szpitala baru. Musieli pościągać kurtki, bo w środku było dużo cieplej i przyjemniej niż na dworze, gdzie panowała mroźna, zimowa noc.
– Idę zamówić szoty! – oznajmił Jimin, zanim przyjaciele zdążyli w ogóle znaleźć miejsce, gdzie mogliby usiąść.
– Opanuj się, Park – zaśmiała się Miya.
– Widać, że tatusiek spuszczony ze smyczy – zadrwił Taemin, a wtedy Jimin złapał go za rękę.
– Idziesz ze mną, nie będę niósł sam – oznajmił i poszli do baru. – A taki wieczór bardzo dobrze mi zrobi – zwrócił się do przyjaciela.
– Kat i Przystojniaczek zostaną sami z Pumem? Nie będą tęsknić za tobą? – dopytał Taemin. – Albo ty za nimi? – dodał nie kryjąc uśmiechu.
– Umiem się bez nich bawić – zapewnił Jimin. – Chociaż racja... Wolę, żeby tu byli...
– No to ich zaproś! Rzadko z nami wychodzą – zasugerował Lee.
– Świetny pomysł! I za to wypijemy – mówiąc to Jimin wręczył przyjacielowi szota i wypili do dna swoje kieliszki. Park poprosił o uzupełnienie braków barmana i napisał do ukochanych, żeby przyjechali do baru. Zasugerował, żeby rodzice Tae zostali z ich synkiem, bo w końcu starszym też należy się chwila dla siebie.
Schował telefon do kieszeni i poszli z Taeminem do stolika, gdzie czekali już na nich przyjaciele. Rozdali każdemu po kieliszku i jedynie Jimin stał.
– Chciałbym wznieść toast. Za naszą zdolną Wheein, która nie zabiła dzisiaj pacjenta – powiedział z szerokim uśmiechem. Stuknęli się szkłami i wypili alkohol. Jimin siadł obok przyjaciółki i dał jej całusa w policzek.
– Nigdy ci nie wybaczę, że to nie ty operowałeś pierwszy – oznajmiła, a na to Park zrobił się czerwony.
– Ale co...
– Myślisz, że im nie powiem? – zapytała wydymając usta i popatrzyła po zdezorientowanych przyjaciołach. – To miała być operacja Jimina, ale poprosił Tae, żeby nie operował samodzielnie jako pierwszy. Bo będziemy gadać, że to przez to, że jest mężusiem ordynatora – wyjaśniła.
– Klusia, ale ty głupiutki jesteś! – westchnął Taemin.
– Przecież na to zasługiwałeś – dodał Jongin wpatrując się w zawstydzonego Jimina.
– Idę po więcej alkoholu – oznajmił jedynie Park, a wtedy wstała razem z nim Miya.
– Serio, jesteś inteligentny i zdolny, ale jak czasem coś walniesz – powiedziała Japonka obejmując przyjaciela.
– Przestańcie się nabijać – poprosił i podeszli do baru. Zamówili od razu więcej szotów, aby nie musieć chodzić kilka razy. Wrócili do stolika i wtedy Taemin pochylił się w kierunku Wheein.
– A Mareczek nie przyjdzie? – zapytał przypatrując się przyjaciółce.
– Nie, bo ktoś musi być z Jimin – oznajmiła Jung.
– O jeju, a nie macie jakiejś opiekunki? On też by się tu przydał. Taki wyalienowany chłopak jest...
– Przyznaj, że po prostu chcesz go przepytać, kiedy mi się oświadczy, kiedy ślub i inne bzdety – przerwała Wheein.
– Ja? W życiu – fuknął Taemin.
– Kłamać nie umiesz – wyśmiała go Miya. – Idę zapalić, zaraz wracam – oznajmiła i wstała z sofy.
– Palisz? – zapytał zdziwiony Jimin.
– Z przerwami. Spokojnie, jak byłam inkubatorem to wdychałam jedynie fiołki i stokrotki, żeby bąblowi nic nie zaszkodziło – powiedziała z uśmiechem.
YOU ARE READING
Park's Anatomy 4
FanfictionKolejna odsłona życia Jimina, jego dwóch mężów, dwóch psów i synka. Geopum ma już dwa lata, a Park od roku jest pełnoprawnym lekarzem. Od dawna nikt nie boi się Kata, a Przystojniak pokazał swoje wrażliwe oblicze. Ich rodzinę czeka wiele wzlotów, al...