Rozdział 11

720 125 20
                                    

Jungkook obudził się na chwilę przed mężami, choć wrócił późno w nocy z ciężkiego dyżuru. Uśmiechnął się widząc, że ukochani spokojnie śpią. Szczególnie cieszyło go to w kontekście Jimina, który nie tak dawno miał ciężki czas w szpitalu. Wspierał ciągle pacjentkę i pomagał jej rodzicom. Rodzinę dotknęła tragedia i chociaż najpierw jej bliscy potraktowali ją koszmarnie, tak wtedy byli dla niej opoką. Jednak Jimin musiał mieć pewność, że nic jej nie grozi.

Jungkook nie był już śpiący, a dochodziła ósma. Nie zapowiadało się, żeby jego mężowie wstali, więc wyjrzał za okno. Świeciło zaskakująco mocne słońce i Kook rzucił okiem na telefon. Sprawdził pogodę i zobaczył, że pierwszy dzień wiosny zapowiadał się ciepło. Postanowił to wykorzystać i pójść pobiegać.

Wstał cicho z łóżka i wyciągnął swoje rzeczy treningowe. Buty zabrał ze sobą i na palcach wyszedł na korytarz. Wtedy zobaczył swojego syna, który cicho zakradał się do sypialni rodziców.

– A ty co nie śpisz? – zapytał Puma, a chłopiec się uśmiechnął.

– A ty? – odpowiedział maluch.

– Zapytałem pierwszy – odparł Kook.

– A ja dlugi – powiedział Pum.

– Co za gałgan – skwitował Jungkook.

– Tae i Mimi śpią? – zapytał chłopiec.

– Tak – odparł Kook i wpadł na pewien pomysł. – Idziesz ze mną pobiegać? – zapytał.

– Tak! – wykrzyknął radośnie Geopum.

– Ale cicho, bo obudzisz Tae i Mimi – upomniał go z uśmiechem Jungkook. Poszedł z synem do jego pokoju i zobaczył, że pościelił łóżko. Niezdarnie, ale bardzo to docenił.

– Pięknie pościeliłeś! Piąteczka! – pochwalił i wystawił rękę. Pum kilkukrotnie w nią uderzył i do tego podskakiwał. – A mogę dodać coś od siebie? – zasugerował i syn mu przytaknął. Jungkook poprawił pościel i po tym podsadził Puma na przewijak. Zmienił mu pieluchę i ubrał sportowo, ale ciepło.

Schodząc na dół Geopum trzymał go za rękę i podbiegły do nich zwierzaki, aby się przywitać.

– A Bam i Tan też biegają? – zapytał Pum, a jego tata podrapał się po głowie.

– Właściwie biegają – stwierdził i poszli do przedpokoju. Obaj założyli buty i Jungkook wyciągnął lekki wózek.

– Miałem biegać – zaprotestował Pum.

– I będziesz. Muszę cię tylko zawieźć tam, gdzie będziemy biegać – wyjaśnił Jungkook. Maluch patrzył po nim podejrzliwie, ale wsiadł do wózka. – Yeontana też trzeba dowieźć – oznajmił Kook sadzając psa obok syna. Bama wziął na specjalną smycz, którą okręcił wokół bioder.

Wyszli z domu i w windzie napisał Jiminowi, że wyszli pobiegać. Miał pewność, że to nie obudzi mężów, bo Park wyciszał telefon w przeciwieństwie do Taehyunga.

Znaleźli się na dworze i było przyjemnie rześko. Dobrze, że obaj mieli sportowe kurtki, więc nie groziło im przewianie.

Jungkook zaczął biec w kierunku parku. Wózek był o tyle wygodny, że nie musiał się martwić o Puma. Doberam dotrzymywał mu kroku i znaleźli się niedaleko stawu. Pojawili się już pierwsi właściciele z psami oraz biegacze, ale nie było jakiś tłumów. Kook się zatrzymał i podszedł do synka.

– Gotowy na bieganie? – zapytał ciężko dysząc po odbytym biegu.

– Tak – zapewnił z uśmiechem Pum. Jungkook postawił go na ziemi i wziął również Yeontana. Psy przywiązał do wózka i kazał czekać.

Park's Anatomy 4Where stories live. Discover now