Taehyung pokręcił się po łóżku, bo zaczęło go wybudzać jasne, zimowe światło. Mruknął przy tym cicho i uchylił delikatnie oczy. Spojrzał na leżącego obok Jimina, ale niestety nie widział jego buzi. Młodszy ułożony był na brzuchu, a włosy przysłaniały mu całą twarz. Nie miał koszulki, a był odkryty na tyle, że widać mu było jego wytatuowane plecy. Po księżycach dłonią delikatnie jeździł Jungkook, który intensywnie wpatrywał się w Taehyunga.
– Cześć, Tae – powiedział cicho, aby przypadkiem nie obudzić Jimina.
– Hej, serce – odparł Kim poprawiając głowę na poduszce. – Długo nie śpisz? – spytał.
– Nie wiem – oznajmił Jungkook. Uśmiechnął się do męża i pogładził go delikatnie po policzku. – Czy wiesz, jaki jesteś przystojny? Nawet z rana, wyglądasz jak bóg, Afordyt – powiedział nie kryjąc zachwytu, a na to Tae nie powstrzymał kwadratowego uśmiechu.
– Dziękuję – odpowiedział krótko, bo komplementy Kooka zawsze wywoływały u niego zawstydzenie.
– Chyba mi nie wierzysz... a naprawdę. Jesteś nieprzyzwoicie przystojny. To powinno być karalne – kontynuował Jungkook. – Te oczy, usta... Przepiękny – dodał rozmarzenie. Na to Tae złapał go za rękę i subtelnie go pocałował. Po tym ułożył dłoń na wysokości swojego serca i wpatrywał się w Jungkooka.
– Jesteś dalej tak bardzo w nas zakochany – stwierdził z radością.
– Zakochany, a do tego was kocham – oznajmił Kook.
– To chyba nie ma różnicy – odparł Tae, a Jeon pokręcił przecząco głową.
– Nie. Zakochujesz się w kimś, ale to może być ulotne. Kochanie jest na zawsze. Więc kocham was, a do tego każdego dnia znowu się w was zakochuję – wyjaśnił Jungkook. Taehyung nawet nie czuł, że się rumieni. Byli razem już tyle lat, a Kook obdarzył jego i Jimina taką miłością, jakiej nie da się pojąć. Była najczystsza. Najpiękniejsza.
– Czym sobie zasłużyłem na takie szczęście? – zapytał Taehyung i ponownie ucałował dłoń Jungkooka.
– Byciem sobą – zapewnił Kook. Po tym spojrzał na Jimina i powrócił do miziania go po plecach.
– Chyba go trochę wczoraj wymęczyliśmy – stwierdził Taehyung. Na to Jeon mu przytaknął i się uśmiechnął.
– Nie wyglądał na niezadowolonego – zauważył, na co Tae cicho się zaśmiał.
– Szczególnie jak go myliśmy – wspomniał Kim.
– Wtedy to już smacznie spał – przypomniał Jungkook. – O której twoi rodzice podrzucą Puma? – zapytał Kook. Wtedy Tae odwrócił się, aby spojrzeć na zegarek.
– Za jakieś czterdzieści minut... Mamy jeszcze chwilę – zapewnił i ponownie odwrócił się do Jungkooka.
– Cudnie. To pośpij jeszcze. Jakby co ja przejmę młodego – zasugerował Kook.
– Już nie jestem śpiący – oznajmił Taehyung i wpatrywał się ciągle w Jungkooka.
Nagle usłyszeli cichy pomruk, a to znaczyło, że Jimin się wybudza ze snu. Pokręcił się trochę, ale ciężko było stwierdzić, że już się dobudził.
– Dzień dobry, cherry – przywitał go Jungkook i ucałował we włosy.
– Mhm – odpowiedział Park, co rozbawiło jego mężów.
– Śpij jeszcze, serce – powiedział Taehyung i również ucałował Jimina, tym razem w ucho. Wtedy Park podniósł głowę i lekko nią pokręcił.
YOU ARE READING
Park's Anatomy 4
FanfictionKolejna odsłona życia Jimina, jego dwóch mężów, dwóch psów i synka. Geopum ma już dwa lata, a Park od roku jest pełnoprawnym lekarzem. Od dawna nikt nie boi się Kata, a Przystojniak pokazał swoje wrażliwe oblicze. Ich rodzinę czeka wiele wzlotów, al...