Rozdział 18

717 113 27
                                    

Jimin zatrzymał auto pod dworcem i usiłował powstrzymać ziewnięcie.

– Powinniśmy byli zamówić taksówkę, a nie zwlekać cię z samego rana – powiedziała Rose, która miała już wyrzuty sumienia.

– O nie, żadna taksówka was wozić nie będzie, kiedy ja mogę – zapewnił Park, po czym wysiedli z samochodu. Jego przyjaciele zakończyli swoją wizytację w seulskim szpitalu i resztę wymiany mieli odbyć w Busan. Dlatego odwoził ich na pociąg, a było tak wcześnie, że słońce ledwo wzeszło.

Bambam wyciągnął walizki z bagażnika i prowadził nie tylko swoją, ale i wielką, różową należącą do Rose. Jimin szybko odnalazł peron, bo w czas liceum bywał na dworcu codziennie. Tak dojeżdżał do szkoły, do pracy i do Yoongiego, dlatego znał dworzec na pamięć.

Pociąg już stał na torze, więc pozostało im tylko znalezienie wagonu. Dotarli do niego i usta Rose ułożyły się w podkówkę.

– Nie płacz, przecież jeszcze się zobaczymy przed waszym odlotem – pocieszał jak Jimin, gdy się objęli.

– Niby tak, ale już tęsknię – zapewniła. – Plus mam okres, więc jestem bardziej ckliwa – dodała z rozbawieniem.

– Masz bardzo fajną rodzinkę. Dobrze, że trafiłeś na takich chłopów – powiedział Bambam.

– A Geopum jest najsłodszy na świecie. Dobrze, że mieszkam w Australii, bo koszmarnie bym go rozpieściła – oznajmiła Rose, na co Jimin się zaśmiał. Wtedy usłyszeli gwizdek konduktora, który znaczył, że muszą szybko wsiąść do pociągu. Przyjaciele na pożegnanie ponownie się objęli i Jimin szedł wzdłuż wagonu, aby jeszcze pomachać im przez szybę. Bardzo się cieszył, że Rose i Bam go odwiedzili. Tęsknił za nimi, bo podczas pobytu w LA byli zżyci. Wiedział, że zobaczę się jeszcze przed ich powrotem do domów, ale i tak było mu przykro.

Pociąg odjechał, a Jimin machał im tak długo, jak ich widział. W końcu skierował się do wyjścia z dworca i wyciągnął telefon, aby zadzwonić do Jungkooka.

– Zaraz będę wyjeżdżać – oznajmił Park, jak jego mąż odebrał.

– Okej, to ja się sprężam – powiedział ciężko oddychający Kook.

– Kochanie, czy Tae jest tam z tobą? – zapytał Jimin domyślając się, co jego ukochani mogą z rana robić.

– Poszedłem biegać, bo dalej śpi – zaśmiał się Jungkook. – Dobra, muszę przyspieszyć. Widzimy się w domu! – zapewni Kook i się rozłączył.

Tego dnia cala trójka miała wolne, a do tego była piękna pogoda. Chcieli to wykorzystać i pojechać na działkę za miastem. Pum uwielbiał spędzać tam czas i zawsze się tam dobrze bawił. Starsi też lubili odpocząć od zgiełku, więc jeździli tam tak często, jak mogli. Dworzec był dosyć daleko od ich domu, więc Jiminowi trochę zajęło nim dotarł pod mieszkanie. Chcieli od razu pojechać na działkę, więc Park dał jedynie ukochanym znać, że mogą schodzić do auta. Czekał na nich pod wejściem na klatkę, bo zrezygnował nawet z wjeżdżania na parking. Stał przy samochodzie i znowu powstrzymywał ziewnięcie, ponieważ wstał dosyć wcześnie i dalej był lekko senny.

Po chwili zobaczył, że jego ukochani wychodzą na zewnątrz. Jungkook niósł torbę z rzeczami Puma, a przy nodze szedł mu Bam. Obaj byli rozbudzeni i pełni energii, czego nie można było powiedzieć o Taehyungu, Pumie i Yeontanie.

Tae niósł śpiącego synka na rękach i sam wyglądał, jakby miał zaraz usnąć. Tannie szedł na smyczy i miał wyraźnie zaspane oczy. Jimin uśmiechnął się na ten widok i poszedł przywitać ukochanych.

– Ledwo ściągnęliśmy ich z łóżka – powiedział Jungkook, któremu z włosów skapywała woda, bo nie zdążył ich wysuszyć.

– Pośpicie jeszcze w aucie – zapewnił Jimin całując Taehyunga w policzek.

Park's Anatomy 4Where stories live. Discover now