Megaverse

1.4K 80 902
                                    

Z okazji mikołajków(xdd jednak wcześniejszy prezent) rozdział dzisiaj. Kocham was moi czytelnicy<3

To co wydarzyło się w posiadłości na dalekich obrzeżach Seulu, przed czwartą, rano pierwszego dnia wiosny było składową wielu czynników. Przede wszystkim w tej jednej chwili, na raz zadziało się wiele rzeczy. Składniki tej jednej chwili sprawiły, że los pokierował tymi wydarzeniami tylko w jeden możliwy sposób.

Ale wyjaśnijmy sobie wszystko od początku, a dokładniej od miejsca, w którym Felix i Kitsune stali pod drzwiami ostatniego pokoju.

Za drzwiami, w dosyć szampańskim humorze, siedzieli Woojin i Aleksiej. Starszy parzył herbatę.

- Chcesz ją z prądem czy bez?- zapytał swojego podwładnego.

- Ja gorzałki nigdy nie odmówię.- zaśmiał się i znowu obrócił w stronę obrazu, który już dłuższą chwilę kontemplował. Psi zaprzęg uwidoczniony na nim przypominał mu rodzinne strony na Syberii.

- Już jutro spotkanie z prezydentem i będziemy w końcu mieć nieograniczony dostęp do handlowania bronią.- westchnął rozmarzony Woojin, który postawił herbatę na szklanym stoliku. Sam usiadł za swoim mahoniowym biurkiem i położył na nim nogi.

- Czym mu pogrozisz by podpisał z tobą umowę?- zapytał Rosjanin przejeżdżając kciukiem po zaśnieżonych górach na obrazie.

- Jego córka miała naprawdę ciekawe zajęcie w czasach liceum. Mam tyle jej nagich zdjęć, że można by było obkleić dom prezydencki i starczyłoby tego na dwa razy.- uśmiechnął się zjadliwie.- A poza tym mam dowody na jego zamieszanie w największą aferę podatkową rządu. Zgodzi się od razu.

- Jednak te akta...- zaczął Aleksiej ale coś mu przerwało. Mianowicie urywany dźwięk dochodzący z krótkofalówki.

Cztery rzeczy wydarzyły się w jednym momencie. W chwili gdy Felix na raz dwa trzy naciskał klamkę od gabinetu, z krótkofalówki i z słuchawki Kitsune wydobyły się dwa różne komunikaty.

- Szefie.- wycharczał ktoś z krótkofalówki.- Alarm intruzi... Kod czerwony.

Na linii łączącej skrytobójców:

- Zabito jednego z naszych. Wiedzą o naszej obecności.

A w oddali domostwa rozległ się strzał.

Przez to wszystko, gdy Lee wpadł do gabinetu zapanowała chwilowa konsternacja. Czterej mężczyźni zastygli w bezruchu na parę sekund. Wgapiali się w siebie tylko. Woojin siedzący przy biurku, Aleksiej stojący niemal przy samych drzwiach, Felix nadal trzymający klamkę od otwartych drzwi i Kitsune, który stał w samym progu.

Tą magiczną chwilę przerwało drgnięcie ręki Felixa, w której trzymał broń. Po tym czas wrócił do normy. I znowu dużo rzeczy zadziało się na raz. Lee wycelował w Woojina, Aleksiej, który stał przy samych drzwiach przez to, że wgapiał się w obraz, od razu doskoczył do napastnika. Felix naciskając spust broni nie był przygotowany na wytrącenie go z równowagi. Jego ręka została wykręcona w górę, a salwa pocisków przeszyła sufit. Zaczęli się szamotać. Kitsune nie marnował czasu i sam wycelował broń, która na nieszczęście zacięła się. Woojin widząc to wykorzystał szansę i sięgnął po swój podręczny pistolet schowany w biurku. Jednak jego pociski nie dosięgnęły chłopaka, który zanurkował za kanapę. Potężna skórzana kanapa połknęła pociski jak gąbka wodę. Kitsune prześlizgując się po podłodze zbliżył się do Woojina, który właśnie sięgał po drugi magazynek. W tym samym czasie Lee szarpał się z Aleksiejem. Broń wyleciała mu z ręki i wylądowała gdzieś pod szafą, natomiast Rosjanin już zaczął zaciskać swoją wielką dłoń na drobnej szyi blondyna. Felix nie tracił czasu i chłodnego myślenia. Wolną lewą ręką wyszarpnął pistolet z kabury swojego przeciwnika. Ten zmuszony był go puścić i znowu zacząć mocować się by lufa nie została wycelowana w niego. Kopniak w brzuch nie pomógł w ogóle Lee, który zgiął się w pół, a uchwyt w ręce poluźnił się. Czuł jak metal wyślizgiwał mu się z rąk, więc ostatnim desperackim krokiem było rzucenie go w stronę kominka. Płomienie wystawiły z chęcią swoje jęzory i przyjęły podarunek z radością, który po paru sekundach przez wpływ temperatury zaczął się nagrzewać. W efekcie naboje w magazynku lekko strzeliły powodując małe wybuchy. Cegły w kominku zatrzęsły się lekko, a odłamki gorącego metalu wyleciały na zewnątrz. Sytuacje u Kitsune wyglądała tak: on trzymał srebrną tacę i zasłaniał się nią gdy Kim celował w niego. O Kitsune trzeba wspomnieć jedno, był znakomitym matematykiem i fizykiem. Obliczanie prawdopodobieństwa i innych skomplikowanych rzeczy, to była jego druga natura. Dlatego teraz trzymał srebrną paterę, nie po to by użyć jej jako tarczy na pociski, co na pewno by zawiodło, a on dostałby kulką w łeb, ale potrzebował czegoś co zawęzi pole widzenia Woojina. Rzucając zastawą na wprost jego twarzy zmusił go do wystrzelenia od razu trzech pocisków, a w tym czasie dał nura w dół i sprawnym odbiciem się rękami od podłogi, walnął lewą piętą w wyciągniętą dłoń z pistoletem. Sama patera choć podziurawiona dołożyła swoje trzy grosze i walnęła dodatkowo w odepchniętą rękę. Pistolet walnął z hukiem w okno.

Już nikt nie umrze  {Hyunlix}Where stories live. Discover now