Question

1.3K 75 47
                                    

Chan praktycznie wniósł Felixa na plecach do budynku szpitalnego. W samochodzie starał się zatamować krwawienie, ale było to ciężkie gdy prowadziło się podczas takiej czynności auto. Koniec końców poddał się bo nawet nie miał czym powstrzymać tego krwawienia. A Felix zagroził mu brudzić jego pięknego cudeńka jakim był Dodge. Zresztą sam Lee siedział z głową pomiędzy nogami byle tylko nie dotykać zakrwawionymi plecami siedzeń w samochodzie. Wpadli do szpitala. Już od wejścia Chan zaczął się wydzierać:

- Lekarza!

Od razu pojawił się jakiś doktor z intensywnego dyżuru. Wystarczyło mu jedno spojrzenie:

- Dajcie nosze i zawieźcie go na salę! Tutaj będzie szycie!- krzyknął do dwóch pielęgniarzy.- Van zadzwoń do kogoś, a potem przynieś papiery.

Tak oto Felix siedział okrakiem na fotelu, plecami do doktora, który raz po raz wbijał cienką igłę z metalowym drucikiem.

- Założyłem Panu 12 szwów. Na szczęście cięcie nie było dostatecznie głębokie. Proszę ubrać się w tą szpitalną koszule, nic innego nie znaleźliśmy.- podał biały kaftan Felixowi.

- Dziękuję.- Lee ochoczo założył kawałek szmatki. Nie chciał pokazywać nikomu swojego już nad wyraz okaleczonego ciała.

- Tutaj są papiery do wypełnienia. A i pana kolega stoi za drzwiami. Czy życzy Pan sobie go tu wpuścić.

- Tak, niech wejdzie.

- W porządku?- zapytał Chris wchodząc tylko do sali.

- Ta- czarnowłosy zaczął studiować papierki podsunięte mu wcześniej przez lekarza.

- Czy ja mogę to podpisać na podstawie mojego ''nowego" dowodu?- zapytał przyciszonym głosem.

- Nawet musisz. I tak masz do tego uprawnienia.- na korytarzu rozległy się jakieś podniesione głosy. Ich dwójka nie zwróciła na to większej uwagi do póki drzwi od Sali, w której się znajdowali, nie otworzyły się z wielkim hukiem. A w nich stał...

Felix myślał, że zacznie się histerycznie śmiać. Nie wpadł by bardziej w panikę nawet gdyby postawiono przed nim samego Stalina. Nawet przez głowę przemknęła mu myśl czy by może nie wyskoczyć z okna. Jednak szybko odrzucił ten pomysł. Znajdowali się do cholery na 6 piętrze. Gdyby to jeszcze było 4 to by się zastanowił. Hyunjin wparował do sali nie zważając na protesty lekarza. Jego twarz nie wyrażała absolutnie niczego. Ale szybko to się zmieniło gdy spostrzegł oprócz Felixa druga osobę. Bang wpatrywał się w niego z zaskoczeniem. Ale już po chwili zaskoczenie przerodziło się w zniesmaczenie.

- Ty.- Hwang wpatrywał się w Chrisa.

- Ja.- odparł na to starszy.

- Co tu kurwa robisz.

- Po pierwsze język Hwang, a po drugie to raczej ja powinienem zadać ci to pytanie. Bo ja tu mam wszelkie prawo być, Felix to mój przyjaciel.- wskazał na wciąż sparaliżowanego czarnowłosego.

- Po pierwsze Bang- przedrzeźnił go Hyunjin.- Nie będziesz mi rozkazywać a po drugie nie muszę ci się tłumaczyć. Bo Felix jest moim...- tu zaciął się na chwilę.- Przyjacielem, tak samo jak twoim. Więc jeśli łaska spadaj stąd.

- Oh patrz, mamy impas. Ty chcesz żebym wyszedł ale ja nie chcę. Co z tym zrobisz? Rzucisz się na mnie, tak jak kiedyś. Nadal masz problemy z agresją?

- Chcesz się przekonać?

- Czekajcie, to wy się znacie?- Felix jakby trochę oprzytomniał ale nadal był zszokowany. Chan znał osobiście Hwanga i na odwrót? Oni wiedzą nawzajem gdzie pracują czy nie? Czy on sam ma się martwić o swoja przykrywkę?

Już nikt nie umrze  {Hyunlix}Where stories live. Discover now