Lost Me

1.2K 69 304
                                    

Było rano. Zdecydowanie za wcześnie. Nie wyspał się w ogóle. I miał koszmary senne. Śniło mu się, że tonął w niepodpisanych papierach i aktach, które miał rano złożyć swojemu koordynatorowi działu. To było straszne. Dlatego właśnie Seungmin stał przed swoim blokiem ze skwaszoną miną i trzymał w ręku kubek z kawą. Osobiście, nie przepadał za zwykłą czarną kawą, nie smakowała mu w ogóle. Ale jako jedyna potrafiła go postawić na nogi. Popijał cierpki napój licząc, że szybko podziała na jego przytępione zmysły. Nie miał ochoty na dzisiejsze spotkanie. Nie wyglądał reprezentatywnie, nie był przygotowany psychicznie i czuł się okropnie. Worki pod oczami próbował przykryć podkładem, włosy jak na złość nie chciały się odpowiednio ułożyć i teraz kilka kosmyków sterczało w rożne strony. Czuł się obolały i jeszcze bardziej zmęczony niż przed pójściem spać. Zaczynała się powoli jesień. I akurat dzisiaj o tej 10 rano było dość chłodno. Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Tak, za chwilę miał pojawić się Seo.

- Jak tam śpiąca królewno? Wyspałeś się?- usłyszał ten irytująco radosny głos. Za jego plecami stał Changbin ubrany w bejsbolówkę.

- Po prostu nie.- odparł Kim odgradzając się dłonią od starszego i po prostu ruszył w stronę samochodu. Miał cichą nadzieję, że jego wnętrze było lekko nagrzane.

- Ouu czyli dzisiaj jest dzień na nie? Myślałem, że już z tego wyrosłeś.- zaśmiał się.

Faktycznie, Seungmin stosował tą kartę w liceum gdy nie miał siły wykłócać się z Changbinem i chciał po prostu ciszy i spokoju. O dziwo działała, starszy dawał mu spokój na cały dzień.

- Czy możesz czasami wziąć coś na poważnie! Życie to nie autobus śmiechu, nie wszystko da się obrócić w żart do cholery! Ale ty pewnie nie wiesz, że niektórzy ludzie muszą zapieprzać w robocie, że muszą liczyć się z tym, że jak czegoś nie zrobią to wylecą z niej! Że mogą nie dostać podwyżki, która jest potrzebna jak powietrze by utrzymać rodziców! Ale ty tego nie rozumiesz, nie rozumiałeś już wcześniej i pewnie później też nie zrozumiesz!- wykrzyczał na całe gardło to, co go tak przerażało od kilku tygodni, co spędzało mu sen z powiek. Niechciane łzy słabości spłynęły po policzkach. Szybko wytarł je i zakrył twarz rękawem bluzy. Ostatnie kilka tygodni to był ciągły stres. Nie uważał się za słabą jednostkę, ale po prostu czara goryczy przelała się. Pękł z nadmiaru emocji akurat właśnie dzisiaj. Poczuł tylko jak silne ramiona oplatają go w szczelnym uścisku. Jak ciepłe usta składają motyli pocałunek na jego czubku głowy.

- Uwierz, że rozumiem cię doskonale.- usłyszał cichy, poważny szept. I to wystarczyło. Ciche łzy spływały i wsiąkały w żółtą bejsbolówkę starszego. Znowu Changbin zaskoczył go. Zrobił dokładnie to, czego potrzebował. Bo nie potrzebował pocieszenia, a zrozumienia. I dostał to od ostatniej osoby, od której mógł się spodziewać. Zrobiło mu się głupio, że tak na niego naskoczył.

- Dziękuję.- szepnął niemrawo i wyplątał się z jego objęć bo zaczynał czuć się, aż za dobrze.- To dokąd mnie zabierasz?- zapytał wycierając twarz w rękaw.

- Niespodzianka. Jak zwykle.- odparł wciąż wpatrując się jakoś dziwnie w Seungmina. Ten wzrok ewidentnie go krępował bo szybko obrócił się na pięcie i ruszył w stronę mustanga.

Natomiast Changbin coraz bardziej przepadał w tych ślicznych oczach. Stare uczucia z liceum w ogóle nie wygasły przez te wszystkie lata. Wtedy był zmuszony ratować dupę swojego przyjaciela, dlatego zniknął. Ale teraz nie popełni już drugi raz tego samego błędu. Nie zniknie.

Wsiedli. Kim poczuł ulgę gdy otuliło go ciepłe powietrze.

- Czeka nas półtorej godziny drogi, jak chcesz to się prześpij.- powiedział miękko Seo. Seungmin poszedł za jego radą, przymknął oczy i oparł głowę o szybę.

Już nikt nie umrze  {Hyunlix}Место, где живут истории. Откройте их для себя