Give Me Your TMI

1.2K 73 311
                                    

Nie mógł złapać oddechu. Ściskało go coś w klatce i czuł się obco we własnym ciele. Zaczął drapać ręce, uda, brzuch, kostki. Skóra świerzbiła i drażniła go, chciałby się jej pozbyć. Wbijał coraz mocniej paznokcie. Czuł jakby niewidzialne kraty coraz bardziej ściskały go. Skulił się na podłodze w pozycji embrionalnej. Tracił punkt grawitacji. Oczy zaszły łzami i wszechogarniający chłód atakował nie tylko ciało ale również umysł jak i duszę. Nie słyszał już nic oprócz swojego chrapliwego i urywanego oddechu.

Natomiast Minho już od godziny próbował dostać się do łazienki ale nie skutecznie. Stał pod drzwiami walił w nie, pukał, prosił spokojnie, darł się ale nic to nie dawało. W końcu usiadł na podłodze i cały czas pukał. Może to wkurzy Jisunga i w końcu wyjdzie?

- Jiji otwórz te cholerne drzwi!- krzyknął w desperacji. Nie wiedział co ma zrobić. Był to chyba pierwszy raz od dłuższego czasu gdy Han wściekł się na niego. Czuł się jak ostatni podlec tego świata. Jak mógł doprowadzić do takiej sytuacji? Czemu był taki ślepy i nie widział, że Hannie cierpi. Fakt, ostatnio był bardzo rzadko w domu, ale musiał zająć się wszystkim by byli bezpieczni. Ale to nie zwalniało go z odpowiedzialności by zajmować się swoim chłopakiem. Powinien być przy nim podczas każdego ataku, podczas każdej chwili słabości dla młodszego. Uderzył głową o wymalowane drewno drzwi. I usłyszał ten cichy jęk i rzężenie. Wiedział co to oznacza.

- Han! Otwieraj te drzwi! Han!- zaczął szarpać za klamkę.- Kurwa.- warknął i wybiegł przez drzwi.- Changbin gdzie jesteś do cholery! Potrzebuję cię!

- Nie drzyj się już idę.- rozległ się głos ze schodów.

- Szybciej chodzi o Jisunga!

Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Schody zatrzeszczały, a dom zadrżał w posadach, za to Seo już stał przed Minho.

- Wyważ drzwi do łazienki.- rzucił szybko Lee. Huk był niewyobrażalny, a to dlatego, że drzwi miały wzmocnione zawiasy i ulepszany zamek dla bezpieczeństwa. Ale siła Changbina był wystarczająca. Minho wbiegł przez rozwalone drzwi i zgarnął jednym ruchem Jisunga z ziemi. Przytulił go mocno do siebie i usiadł na łóżku. Obejmował ciasno drobne ciało.

- Ji oddychaj, oddychaj.- szeptał.

- Jj..a hss n-ieeeee pppoo..trafię.- dyszał.

- Skup się na mojej klatce, jak ona się podnosi. I wdech.- nabrał powietrza.- I wydech.- wypuścił.- No już Ji, skup się na nabieraniu powietrza.

Małe rączki zacisnęły się mocniej na jego koszulce. Całe ciałko przylgnęło jeszcze bardziej by nie zostawiać nawet kawałka wolnej przestrzeni między nimi.

- Zostawią was.- mruknął zmartwiony Bin i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Lee i Han siedzieli tak, oddychając razem.

- Nie zostawiaj mnie, proszę.- załkał Jisung.

- Przecież dobrze wiesz, że tego nie zrobię.

- Nie przeżyję bez ciebie. Moje życie straci wtedy sens.

- Hannie, nie gadaj takich bzdur.- wziął jego buźkę w swoje dłonie.

- Ale...

- Ciiiii.- zakrył jego usta kciukiem.- Kocham cię nad życie Ji i to się nigdy nie zmieni nawet gdy słońce zgaśnie.- złączył ich usta w pocałunku pełnym tęsknoty i bezgranicznej miłości. Ale Han bał się odpowiedzieć. Bał się, że gdy już powie te ostatnie dwa słowa to Minho zdobędzie od niego już wszystko i nic nowego nie będzie w stanie mu podarować. Bał się, że z wypowiedzeniem tych słów to wszystko pryśnie jak marzenie senne. Chociaż kochał Lee Know nad życie i doskonale pokazywał tą miłość na zewnątrz, jego język nie chciał współpracować. Dlatego jeszcze mocniej przycisnął swoje usta do tych starszego. Chciał przekazać te słowa w niemy sposób.

Już nikt nie umrze  {Hyunlix}Where stories live. Discover now