Lonely St.

1K 66 76
                                    

WARNING MATURE! Drastyczne sceny, nie czujesz się z tym dobrze? Nie czytaj!

- W tej historii nie ma nic dobrego. Jest tylko o złamanym sercu i o nie przemyślanych decyzjach.- wyszeptał Chan. Był tak potwornie zmęczony. Zmęczony duszeniem w sobie tych wszystkich wyrzutów sumienia, tych ledwo zakopanych emocji. Człowiek nie mógł tak funkcjonować. Po prostu się tak nie dało. Ale mimo wszystko Chan pomijając prawa logiki starał się to ukrywać i żyć z tym po cichu. Tak by nikomu nie zawadzać, by nikogo nie martwić. Przez kilka lat nie miał de facto kogo. Mieszkał sam, rodzice znajdowali się w Australii i nie mieli pojęcia co się z nim na co dzień dzieje. Rodzeństwo było na drugim końcu globu, zajęte własnym życiem. W pracy nie utrzymywał bliskich kontaktów praktycznie z nikim, tylko Kimem. Ale teraz w jego życiu pojawił się Innie. Słodka kulka szczęścia, której chciał pomóc, którą chciał chronić nawet za cenę życia. To właśnie młodszy sprawił, że jego zmaltretowane serce zabiło mocniej. Myślał, że już nigdy więcej się nie zakocha. Że tamto uczucie chociaż nieodwzajemnione było jedyne. Ale I.N. go w jakimś sensie uzdrowił. Dla niego chciał być silny, odważny i wart zaufania. Niestety w jego towarzystwie było trudniej ukrywać sprzeczne i bolesne emocje, a robił to by nie martwić go.

Przez ostatnią rocznicę tragiczne wspomnienia uderzały w niego z podwójną, bolesną mocą. Właśnie dlatego przez ostatnie dni ciągle śnią mu się te koszmary. Miał nadzieję, że żadnej nocy nie obudzi młodszego przez swoje ciche łkania. Jak widać nadzieja matką głupich.

Strach nadal obejmował jego kończyny, zawładnął umysłem i ściskał boleśnie płuca. To strach złamał go dzisiejszej nocy i to on popchnął go w ramiona młodszego. Chciał w końcu poczuć się zrozumiany, bezpieczny. Właśnie dlatego serce zadecydowało, głuche na krzyki umysłu.

- Nie ważne jak ta historia będzie tragiczna, chcę ją usłyszeć Hyung.- powiedział delikatnie Yang. Bał się, że Chris za chwilę się rozmyśli i zamknie na zawsze w sobie.

- Śni mi się jeden i ten sam koszmar od kilku lat. Od momentu kiedy moja nastoletnia miłość umarła w pożarze.- na te słowa Jeongin przełknął ślinę. Nie spodziewał się tego w ogóle.- Zaczęło się tak.

5 lat temu

Jego tata pracował w wydziale kryminalnym. Zdarzało się, że mimo chodem usłyszał strzępki jakiś służbowych rozmów. Nigdy specjalnie nie chciał się wtrącać w jego pracę, bo wiedział, że jest nieprzyjemna, a ojciec wyznawał zasadę im mniej wiesz tym dłużej żyjesz. Szanował ją, ale przecież nie dało się od tak wyłączyć, w niektórych momentach słuchu czy wzroku. Nie dało się czegoś od zobaczyć czy od słyszeć. Właśnie dlatego gdy usłyszał pewnego wieczoru prywatną rozmowę ojca, nie mógł o niej od tak zapomnieć. Po prostu się nie dało, a zaniepokojony umysł zmuszał do dalszego myślenia.

- Nie mamy żadnych dowodów na to, ale ma to sens. Jeżeli te dwie wielkie spółki połączą siły...- urwał pan Bang.- Potęga królestwa Hwanga będzie niezwyciężona. Jeszcze Lee jest pewnie jego prawą ręką. To już nie będzie problem samego gangu, zdobędzie władzę w całym przemyśle motoryzacyjnym. Wtedy już nie zapanujemy nad wyścigami ulicznymi!- mężczyzna słuchał tego co ktoś mówił do słuchawki.- Na tym bankiecie będą wszyscy najważniejsi gangsterzy. Powinniśmy kogoś tam wysłać...

Chan nie chciał więcej podsłuchiwać. To czego się niechcący dowiedział i tak było za dużo. Nie był głupi. Doskonale skojarzył imię Hwang i gang motoryzacyjny z odpowiednimi osobami. To na pewno był ojciec Hyunjina. A tą prawą ręką chyba ojciec Minho, tego ponurego chłopaka co szlajał się za Hyunjinem jak cień. Ciarki przeszły mu po plecach. Czy to było rozsądne by zostawiać Jego bez żadnej opieki? Przecież tyle razy mu mówił, że Hyunjina na pewno jest synem gangstera, ale On nigdy mu nie wierzył. Westchnął. Nie odzywali się do siebie już od miesiąca. Po tej feralnej i przykrej rozmowie w szpitalu nie odezwali się do siebie ani razu. Mimo, że oboje cierpieli. Chociaż każdy z innego powodu. Chan z powodu złamanego serca, a on z powodu utraty najlepszego przyjaciela. Mimo, że postawił mu sprawę jasno nie potrafił pozbyć się tak mocnych uczuć. Kochał go z całego serca, ale wspomnienie propozycji o umyślnym zdradzaniu Hwanga była odrażająca. Po pierwsze cenił siebie i swoje uczucia, a po drugie nie wyobrażał sobie by miał się przyczynić do tak okrutnej zdrady. Nawet jeśli był to Hwang. Chan był po prostu człowiekiem prawym, sprawiedliwość zwyciężała nad bolesnymi uczuciami. Mimo wszystkiego wciąż martwił się o swoją miłość życia. Martwił się o jej bezpieczeństwo.

Już nikt nie umrze  {Hyunlix}Where stories live. Discover now