Alien

1.1K 67 254
                                    

- Felix? Czy możesz mi wytłumaczyć, co ty tu robisz? I mam nadzieję, że masz jakąś dobrą wymówkę.

Natomiast procesy myślowe Lee pędziły z prędkością światła. Rozważał każdy możliwy scenariusz w ułamkach sekundy. Granie na typową blondynkę, że ''przez przypadek'' się tu znalazł, czyli rżnąć głupa? Przyznać się i wiać? Bez jakiegokolwiek słowa wiać?

- Nawet jeżeli przejdziesz przeze mnie i uciekniesz, to na dworze czeka w samochodzie Minho, więc nie radzę.

- No wiesz... Drzwi były otwarte to skorzystałem, wiesz ta ciekawość ludzka...

- Tak, na pewno były otwarte. A ten mecha-robak łamiący kody elektroniczne to co robił na zamku?

No i co, Felix był w dupie.

- Oj Felix, Felix. Lepiej żebyś pamiętał układ tych papierków w szafce. Hyunjin ma fioła na punkcie porządku tej swojej biurokracji. Natomiast to.- podszedł do komputera i wyjął pendriva.- Śladów można się łatwo pozbyć.- po tych słowach wrzucił dysk do szklanki z wodą, która stała na biurku.

- Co ty robisz?- zapytał Felix nic nie rozumiejąc.

- Zacieram po tobie ślady idioto, ale nie dam ci wynieść żadnych informacji stąd.

- Ale czemu?

- Bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi Lix. Zdążyłem cię trochę poznać i wiem, że ci zależy.- Han uśmiechnął się do bruneta. (i znowu mamy Hana, to ani Hyunjin ani Nikita moi drodzy, surprise!)

- Zależy na czym?

- Na Hyunjinie oczywiście. Widziałem jak na niego patrzysz. Tego nie da się ukryć, nie ważne pod jak grubą maską. Ale zdążyłem cię przejrzeć. Pracujesz dla jakiegoś wywiadu, tak?

Odpowiedziała mu cisza. No bo co Felix miał mu odpowiedzieć?

- Wiem, że nie przyznasz się, ale trochę poszperałem i wynalazłem co nie co o tobie. Tak naprawdę nie masz żadnych kwalifikacji prawniczych. Nie studiowałeś w Stanach. I nie urodziłeś się w Korei. Przyjęli cię tu do pracy dzięki jakimś listom polecającym z Australii. Niestety tutaj moje umiejętności zawodzą. Nie mogłem nigdzie wyszukać co dokładnie tam robiłeś, oprócz tego, że miałeś związek z wojskiem. Twoja kartoteka nie istnieje, nie mam nawet dowodów, że się urodziłeś. Jesteś duchem dla społeczeństwa. Zapewne wysłali cię tutaj żebyś szpiegował Hyunjina i rozwalił ten gang od środka.

Wszystko co Jisung mówił było jak cegłówki spadające Felixowi na łeb. Był w bardzo głębokiej, bardzo czarnej dupie. Han go przejrzał, jak rentgen złamane kości. Nic się przed nim nie ukryło. Ale po co on mu to mówił? Czemu nie poszedł z tym od razu do Hyunjina, albo czemu sam go nie sprzątnął przy pierwszej nadążającej się okazji.

- I po co mi to mówisz? Komu jeszcze o tym powiedziałeś?- Felix wiedział, że jest spalony. Nikt mu nie uwierzy w jego wersję wydarzeń jeżeli jego przeciwnikiem będzie Han. Już od dawna podejrzewał, że Jisung wcale nie jest takim zwykłym chłopakiem na jakiego wyglądał. Był stanowczo za bystry i za zdolny. Dostrzegał rzeczy, które zwykły człowiek by zbagatelizował. Mistrzowsko odczytywał mowę ciała jak i przewidywał co kto myślał.

- Jak na razie z nikim nie podzieliłem się moimi informacjami. Masz szansę zabić mnie, jakoś uciec stąd i nikt się nie dowie co się stało. Ale wierzę, że przez ten czas spędzony razem dostrzegasz też drugą stronę medalu. Felix, ja jestem po twojej stronie. Chciałbym żebyś był szczęśliwy, i chciałbym żebyś pomógł Hyunjinowi się zmienić.

- Hahhaahhahah.- Lee zaczął się histerycznie śmiać.- Czy ty myślisz poważnie? Myślisz, ze jego da się zmienić? Chyba zwariowałeś!

- Nie Lix. Nie zwariowałem. Wiem, że ty nie znasz wszystkich szczegółów ale o nich powinien powiedzieć ci sam Hyun, bo to dotyczy jego, ale daj mu szansę.

Już nikt nie umrze  {Hyunlix}Where stories live. Discover now