Rozdział 1

1.9K 163 112
                                    

Pum otworzył oczy i przeciągnął się na łóżku. W ręce trzymał swoją ulubioną przytulankę, którą był niebieski dinozaur. Jego ukochany volocyraptor.

Chłopczyk ziewnął i po tym potarł oczy. Nie był już śpiący, a nie umiał uleżeć spokojnie w łóżku. Usiadł, a jego kręcone włosy były bardzo napuszone. Spojrzał na podłogę i się uśmiechnął.

– Bam, Bam – powiedział do dobermana, który od razu się wybudził. Wskoczył na niskie łóżko i zaczął lizać chłopca po buzi, a to go bardzo rozbawiło. – Tak. Całuski, całuski – mówił roześmiany Pum i sam ucałował pieska w nos.

Wygramolił się z łóżka i zszedł na podłogę. Na dywanie leżał drugi pies, którego chłopczyk ostrożnie przytulił.

– Dzień dobly, Tannie – powiedział i wtedy Yeontan polizał go po rączce. Pum podszedł do małego krzesełka i z łatwością przeniósł je pod okno. Krzesło było z plastiku, więc dlatego było to dla niego proste.

Geopum wszedł na krzesełko i dotknął dłońmi okna. Uśmiechnął się widząc, że za oknem pada śnieg, który tak bardzo lubił. Niestety miał odruch wystawiania języka, którym przypadkiem polizał szybę.

Zszedł z krzesełka i podbiegł do drzwi. Z nimi nie poszło już tak łatwo, ale maluchowi udało się je rozsunąć. Jego tupotanie było ciężkie i niezbyt zgrabne, jednak w ogóle się tym nie przejmował. Biegł po korytarzu, a za nim szły psy, jakby ciągle chciały go pilnować.

Pum wbiegł do sypialni i cicho się śmiał. Podbiegł do łóżka i wdrapał się na nie. To od razu obudziło Jimina, który spał na brzegu, a między nim a Jungkookiem leżał Taehyung, z czego obaj jego mężowie jeszcze spali.

Park uśmiechnął się na widok radosnego od samego rana synka.

– Cześć, Pum – powiedział cicho i wyciągnął do niego rękę.

– Cześć, tata – odpowiedział Pum, gdy Jimin odgarniał mu włosy z buzi.

– Wskakuj pod kołderkę, bo jest jeszcze chłodno – zachęcił go Park, a Geopum od razu przeszedł bliżej niego i położył się obok taty. – Nie możesz spać? – zapytał Jimin, a wtedy chłopczyk mocno się w niego wtulił.

– Nieee – odparł przeciągle maluch i obaj nadal mówili cicho. – Budzimy Tae i Koo? – poprosił tuląc się do taty.

– Dajmy im jeszcze pospać – odparł Jimin całując chłopca w głowę.

– Pojedziemy do spitala? – zapytał Pum, który uwielbiał Gangbok. Było dla niego drugim domem i nie mógł się doczekać, aby tam dotrzeć.

– Pojedziemy – obiecał Park i w tym momencie jego syn próbował wstać.

– To chodź – powiedział, a to rozbawiło Jimina.

– Po śniadaniu – zapewnił tata chłopca.

– Chooodź – nalegał Pum.

– Musisz zjeść, żeby jechać do szpitala – wytłumaczył Jimin. – A teraz wracaj tutaj, bo odkrywasz Tae – poprosił Park i nie musiał długo czekać, aż Geopum wrócił pod kołdrę i się do niego przytulił.

Jimin uśmiechał się, a nawet nie czuł, że to robi. Uwielbiał takie poranki, kiedy wszyscy byli razem. To już była mała tradycja, że nie musieli nastawiać budzika, bo Pum bardzo wcześnie wstawał i nie lubił być bez rodziców. Przybiegał do nich i próbował zagonić do zabawy, ale często kończyło się na tym, że dalej leżał ze swoimi ojcami.

Jimin poprawił ciepłą piżamkę chłopca, bo odsłaniała mu całe plecy. Robił to z zamkniętymi oczami, bo sam chciał jeszcze chwilę odpocząć. Nagle poczuł, że ktoś poprawia kołdrę, bo ta prawie go nie przykrywała. Wtedy spojrzał na Jungkooka, którego wybudziły poranne rozmowy jego syna i męża.

Park's Anatomy 4Where stories live. Discover now