Rozdział 49

153 11 0
                                    

        Egzaminy minęły, końcówka roku szkolnego się zbliżała. Pozostało tylko zakończyć rok szkolny Balem Zakończeniowym i rozpocząć leniwe wakacje.

        Już jutro miał się odbyć wyczekiwany przez wielu bal, który miał oficjalnie zakończyć Turniej Czterech Szkół. Niemal wszyscy rozmawiali o balu, o strojach i o partnerach. Wielu też mówiło o reprezentantach i jak będą oni wyglądali. Tematów było wiele, zwłaszcza tych kręcących się wokół balu. Lekcje tańca, które niestety były obowiązkowe dobiegły końca, a niemal wszyscy umieli pięknie tańczyć.

Niestety, byli też tacy, który na bal w ogóle się nie cieszyli. Do tej właśnie grupy należała Elizabeth, która choć może i by chciała pójść z partnerem na Bal Zakończeniowy, ale nie chciała iść i to właśnie z powodu partnera, gdyż ona musiała tańczyć z Potterem, za którym nie przepadała. Chociaż gdyby ktoś jej zadał pytanie, na przykład, czemu nie lubi Pettigriew'a, który był najdziwniejszym z Huncwotów i Potter'a, pewnie odpowiedziałaby coś w stylu „ Pettigriew to dziwak, a Potter... to Potter" – nie miałaby argumentu na Potter'a.

Oprócz myśli o balu, głowę Elizabeth zaprzątało też to, co planuje CeCe. Wciąż pamiętała o tym, iż coś ma się wydarzyć podczas balu, coś związanego z Voldermortem i jego śmierciożercami. Chciała temu zapobiec, tyle, że nawet nie wiedziała, czemu i nawet, jeśli to jak. Nikomu nie mówiła o sekrecie Celaneo, a gdyby komuś powiedziała to ta osoba komu by uwierzyła; miłej dziewczynie, która uczy się w Hogwarcie od czterech lat, czy dziewczynie, która w szkole jest dopiero od roku, nieotwartej na każdego?

        Ten dzień minął spokojnie jak na dzień wigilii Balu. Choć było już po egzaminach, to tego dnia mieli jeszcze lekcje, jednak większość z nich spędzili na błoniach. Elizabeth głównie ten czas przegadała z Wilą, CeCe była dziwnie cicha.

        Nastała sobota i przy tym wieczorem odbyć miał się Bal Zakończeniowy. Wiele dziewczyn po śniadaniu zaszyły się w swoich pokojach zaczynając przygotowania. Jednak Elizabeth, Wila i CeCe miały zamiar zacząć przygotowywać się dopiero po południu, gdyż wiedziały, że mają dużo czasu. Obiad zjadły spokojnie, bez pośpiechu – wiele innych osób brało na talerz z jedzeniem dla swoich przyjaciół i pędziło z powrotem do pokojów.

Ślizgonki spędziły półtorej godziny po obiedzie nic nie robiąc (chociaż Elizabeth zdążyła się już wykąpać), jednak o szesnastej wstały, aby zacząć się przygotowywać.

  – Idę kąpać się jako pierwsza! – oznajmiła CeCe, wchodząc do łazienki.

  – Idę druga – zaklepała sobie miejsce Wila, szukając sukienki.

  – Spoko, ja się już kąpałam – odparła Elizabeth zgodnie z prawdą.

Elizabeth wysunęła spod łóżka kufer, w którym miała swoją morską sukienkę i buty. Jeszcze nie pokazywała swoim współlokatorkom jej, podobnie jak Wila, jednak miała nadzieję, że im się spodoba.

Piętnaście minut później CeCe wyszła z łazienki owinięta w ręcznik, a zamiast niej Wila zajęła łazienkę. W tym czasie Elizabeth wpatrywała się w sukienkę, zastanawiając się nad czymś nieświadomie.

  – Hej, Lizzie – odezwała się rudowłosa, zakładając sukienkę – zacznij się już ubierać.

  – Racja.

Jednak Elizabeth nie zaczęła się przebierać. W końcu jak Wila wyszła z łazienki, ona sama do niej weszła i przebrała się w morską sukienkę. Patrząc w lustro poprawiła spadające ramiączka i podniosła ręce do odpięcia naszyjnika Insygni Śmierci, zawahała się jednak i w końcu zostawiła naszyjnik, schowany pod szarą częścią sukienki. Wciąż patrząc w lustro mignęło jej wspomnienie jak miała śnieżnobiałe włosy i dwukolorowe oczy.

Czarna Magia po Jasnej StronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz