Rozdział 47

155 11 9
                                    

  – Zazdroszczę ci Lizzie – powiedziała CeCe, trzymając w rękach podręcznik z astronomii.

  – Czego? – zapytała Elizabeth, obserwując pierwszoroczniaków bawiących się przy jeziorze.

Elizabeth, Wila i CeCe siedziały na błoniach rozmawiając. Tak właściwie to Ślizgonki miały się uczyć na pierwszy egzamin z astronomii, lecz zaczęły rozmowę.

  – No jak to czego? Tego, że ty nie musisz pisać egzaminów – wyjaśniła rudowłosa.

  – E tam, to nic takiego – odpowiedziała lekceważąco nastolatka. – Po za tym i tak nie mam niczego do robienia, a to jest najgorsze.

  – Tak właściwie to w Durmstrangu też mieliście egzaminy końcowe? – zapytała Wila, opierając się o pień drzewa.

  – Tak, nie jest tak w każdych szkołach? – zapytała Elizabeth.

  – Bo ja wiem? – odpowiedziała czarnowłosa, wzruszając ramionami. – Jak myślicie, dojdzie ktoś nowy do naszego dormitorium? W zeszłym roku byłyśmy w czwórkę, potem dwie dziewczyny zmieniły pokój i Elizabeth przyszła.

  – To u was zmieniają się co rok dormitoria? – zapytała Elizabeth.

  – Nie, czasem się zdarza, ale ja i CeCe mamy pecha, bo co rok nam kogoś zmieniają – wyjaśniła Wila.

  – Em... dziewczyny, co do tego, to... - zaczęła rudowłosa, bawiąc się kosmykiem, który wypadł jej z warkocza – to... bardzo możliwe, że w przyszłym roku nie będę już chodzić do Hogwartu...

  – Czemuż to? – zapytała zdziwiona Wila.

Elizabeth za to domyśliła się, że Celaneo po tym roku szkolnym pewnie wejdzie w szeregi śmierciożerców. Wciąż pamiętała o podsłuchanej dawno rozmowie i wciąż się zastanawiała co ma się wydarzyć podczas balu.

  – Po prostu... raczej mnie nie będzie – odpowiedziała wymijająco.

  – Oh... - powiedziała tylko Wila, po czym nic nie dodając, wróciła do czytania swoich notatek.

Elizabeth za to pogrążyła się w myślach, obserwując daleki horyzont. Myślała nad minionym rokiem. Jeszcze niedawno uczyła się w Durmstrangu, gdzie uczyła się czarnej magii (za czym bardzo tęskniła) i zaawansowanych zaklęć, w porównaniu do Hogwartu. Za swoją szkołą wciąż tęskniła, było jej żal, że została wyrzucona, lecz nic na to nie mogła poradzić. Za to cieszyła się, że poznała nowe, czarodziejskie horyzonty i, że poznała Wilę i nawet Celaneo, choć co do niej miała sprzeczne uczucia. Po za tym, że poznała inną szkołę (choć nie w pełni i do starej wrócić już nie mogła) to wzięła udział w Turnieju Czterech Szkół i zajęła drugie miejsce, co stało się dla niej dużym osiągnięciem. Choć turniej miał być bezpieczny i nie-śmiertelny to jednak Linda umarła – wszakże to nie była wina szkoły i organizatorów, tylko Lorda Voldemorta i jego popleczników, to w oczach Elizabeth Hogwart trochę stracił.

  – Ej Connie, czytałaś dzisiejszego Proroka Codziennego? Umieścili tam ciekawy, mały artykuł o Sam-Wiesz-Kim, mogliby go dać na główną stronę – powiedziała gdzieś jakaś Ślizgonka wyrywając Elizabeth z zamyślenia.

Elizabeth rozejrzała się i zobaczyła Connie Bradshaw i Madeline Valdez, które były z trzeciego roku, siedzące niedaleko. Madeline trzymała w ręku gazetę, a jej ciemne, niemal czarne włosy spływały jej po plecach. Elizabeth zaciekawiło, co takiego ciekawego jest w dzisiejszej gazecie – Madeline była kojarzona z tego, że zwykle nie czyta Proroka Codziennego, ale zawsze, gdy działo się coś ciekawego na magicznym świecie to jako pierwsza o tym wiedziała z gazety, którą wysyłała jej ciotka, będąca redaktorką. Elizabeth również nie czytała tej gazety, gdyż zbytnio ją to nie interesowało i poza tym nie zawsze zgadzała się z faktami.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now