Rozdział 4

520 21 1
                                    

     Ten rok szkolny minął bardzo szybko. Był już czerwiec i zbliżały się egzaminy, a po nich wakacje. Elizabeth i Ruta zaprzyjaźniły się i były dla siebie jak siostry. Pogoda za oknem była słoneczna i wiele uczniów siedziało na błoniach, wygrzewając się w promieniach słońca lub bawiąc się z przyjaciółmi.

Elizabeth szła właśnie korytarzem, gdy na kogoś wpadła.

- Uważaj jak łazisz Loor! – warknął na nią chłopak z przedostatniej klasy.

Był to Igor Karkarow, podobno w przyszłości chciałby zostać dyrektorem Durmstrangu. Razem z Elizabeth się nienawidzili. Igor był wysokim i szczupłym chłopakiem. Miał niebieskie oczy, od których bił chłód i brązowy, nieduży zarost. Jego brązowe włosy były do ramion. Wiele młodszych uczniów się go bało.

- Ciebie też miło widzieć, Karkarow – prychnęła Elizabeth. – to ty powinieneś uważać jak łazisz.

- Akurat – prychnął.

Elizabeth chciała coś odpowiedzieć, ale poczuła czyjąś rękę na nadgarstku, która ją pociągnęła w inny korytarz. Okazało się, że to był Nathan.

- No ej! Nath – posłała mu zdenerwowane spojrzenie. – Już miałam mu odpowiedzieć!

- Daj spokój Eliza, wiem, że się nie lubicie, ale no! – powiedział.

- Dobra, dobra, niech ci będzie – mruknęła oburzona.

Black zaproponował jej wspólnie wyjście na błonia, na co dziewczyna się zgodziła i ruszyli na zewnątrz. Weszli na jedno z drzew i rozmawiali na różne tematy. Kiedy się ochłodziło Nathan zeskoczył z drzewa pierwszy, aby później pomóc Elizabeth, ale ona zeskoczyła i spadła na niego.

- Eliza! Złaź ze mnie! – wysapał chłopak.

- Przepraszam – mruknęła i sturlała się z Nathana.

- No dobra, wstawaj – powiedział Black, który stał już na nogach i podał Elizabeth rękę.

- Dzięki – powiedziała wstając, po czym syknęła cicho. – Zanim się zapytasz co się stało, to chyba skręciłam kostkę.

Nathan pokręcił głową z niedowierzaniem i wziął dziewczynę pod ramię, prowadząc ją do uzdrowicielki. Gdy dotarli, posadził Elizę na jednym z łóżek i przedstawił uzdrowicielce co się wydarzyło. Kobieta szybko nastawiła nogę, ale dla bezpieczeństwa owinęła ją bandażem i wypuściła.

- To było szybkie – skomentował chłopak kiedy zamknęły się za nimi drzwi.

- Racja, ale to dobrze – uśmiechnęła się dziewczyna, lekko kulejąc.

Black odprowadził dziewczynę pod drzwi i poszedł do siebie.

Wkrótce nastał czas na egzaminy. Niektórzy się stresowali i siedzieli ciągle z książkami, a inni podchodzili do tego na spokojnie. Elizabeth należała do tej drugiej grupy, nie stresowała się wynikami, gdyż wiedziała, że umie dużo, ale Ruta się stresowała i to bardzo, wcześniej miała naukę w domu, i uczyła się magii od dziewięciu lat. Pochodziła z bardzo znanej czystokrwickiej rodziny, więc mogła sobie na to pozwolić.

Egzaminy minęły szybko i teraz wszyscy odpoczywali lub planowali wakacje, a uczniowie z ostatnich klas żegnali się z przyjaciółmi i szkołą. Elizabeth siedziała na błoniach i rozmawiała z swoją przyjaciółką, Rutą. Ten rok minął jej spokojnie.

- Będziemy do siebie pisać przez wakacje? – zapytała Lestrange, nie chciała się rozstawać z przyjaciółką.

- Oczywiście, ile razy będziesz o to pytać? – powiedziała Loor, patrząc na przyjaciółkę swoimi dwukolorowymi oczami.

- Dobrze..., nie wiem – odpowiedziała.

Rozmawiały chwilę, ale postanowiły wrócić do zamku, gdyż zgłodniały. Kiedy weszły do budynku, ruszyły korytarzem do kuchni. Kolacja miała być dopiero za dwie godziny, więc postanowiły poprosić skrzaty o coś do jedzenia. Kiedy zajadały się kanapkami w kuchni, do głowy Ruty wpadł pewien pomysł.

- Liz? – zapytała się dziewczyny, zwracając się do niej wymyślonym przez nią zdrobnieniem.

- Hm...? – spojrzała na nią.

- Co ty na to, aby do mnie przyjechać na wakacje w lipcu? – zaproponowała Lestrange.

- Z chęcią, ale nie wiem czy wujek się zgodzi – odparła.

Ruta powiedziała, że dopiero teraz wpadła na ten pomysł, więc tez nie wie czy jej rodzice się zgodzą. Postanowiła napisać list, poprosiła o pergamin, atrament i pióro, po czym zaczęła pisać wiadomość do rodziców. Kiedy dziewczyna skończyła, poszły do pokoju i zawołała swoją szarą sowę, Eleni. Wysłała list i pozostało im czekać.

Jednak odpowiedź przyszła szybko, już następnego dnia przy śniadaniu. Ruta otworzyła list i pośpiesznie go przeczytała.

- I jak? – zapytała Elizabeth.

- Zgadzają się, ale musisz być czystej krwi – powiedziała i westchnęła. – Ah... ta mania...

- Okej, jestem czystej krwi – powiedziała i pomyślała, że nawet nie zna swoich rodziców i nie wie jakiej byli krwi, ale wujek mimo tego powiedział jej, że jest czystej.

- Super! – Ruta przytuliła przyjaciółkę.

      Nadszedł koniec roku szkolnego. Eliza, kiedy zapytała się wujka, o to czy może odwiedzić przyjaciółkę i dostała pozytywną odpowiedź. Elizabeth i Ruta pojechały do domu drugiej i spędziły razem trzy tygodnie lipca. Kąpały się w pobliskim jeziorze, bawiły się, grały w Quidditch - czyli grę czarodziejów na miotłach, chociaż białowłosa nie przepadała za tą grą i rozmawiały o wszystkim i o niczym. Eliza poznała też kuzynów Ruty, Rudolfa Lestrange i Rabastana Lestrange, którzy już skończyli szkołę i trochę przestraszyli się jej oczu, ale to szybko zamaskowali obojętnością.

     Trzydziestego pierwszego lipca Elizabeth wróciła do zamku. Przywitał ją wujek i skrzaty. W szkole nie było żadnych nauczycieli. Zjadła obiad i poszła do swojego pokoju - dormitoria są zamykane na wakacje i nie mogła w nim spać, co jej nie przeszkadzało.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now