Rozdział 28

215 21 1
                                    

Kolejnego dnia Elizabeth obudziła się z bólem głowy.

Wieczorem, kiedy weszła do pokoju wspólnego zastała elitę Ślizgonów, w której większość uczniów była starsza od niej i pochodzili z znanych czystokrwickich rodów. Co ją zaskoczyło, pogratulowali jej, że będzie chronić honor Salzara Slytherina i potem urządzili imprezę dla wszystkich Ślizgonów, chociaż Elizabeth nie brała w niej udziału, jak kilkanaście innych uczniów.

Kiedy dotarła do swojego dormitorium, niezbyt słuchając gratulacji, powitał ją chłodny wzrok Wili. Celaneo nie było, gdyż bawiła się w pokoju wspólnym, Elizabeth mijała ją w drodze do dormitorium. Z początku Wila była zdenerwowana i zmartwiona oraz zaczęła prawić jej kazanie, ale potem pogratulowała jej, razem ponarzekały na to, że będzie musiała pracować w parze z Gryfonem i w końcu zaczęły zastanawiać się nad pierwszym zadaniem, a spać poszły dopiero chwilę przed północą. CeCe wróciła do dormitorium później, kiedy jej współlokatorki już spały.

Przecierając oczy, Elizabeth spojrzała na zegarek stojący na stoliczku. Było chwilę po siódmej rano i niechętnie zwlekła się z łóżka. Tego dnia był piątek i mimo, że wczoraj była uczta to i tak były lekcje. Szybko wzięła swój mundurek i poszła do łazienki. Ubrana spojrzała w lustro, związując brązowe włosy w wysoki kucyk - mimo wszystko wciąż tęskniła za swoim dawnym wyglądem. Elizabeth wyszła z łazienki i zamaszystym ruchem wzięła spakowaną torbę, zarzucając sobie na ramię. Spojrzała na budzące się współlokatorki.

- Idę już na śniadanie, zaczekam na was i pójdziemy na Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami - powiedziała w ich kierunku.

- Jasne, i możesz mówić skrótem przecież - mruknęła śpiąco CeCe.

- Jak nie będzie was piętnaście przed ósmą idę sama - oznajmiła Elizabeth i nie czekając na odpowiedź wyszła z dormitorium.

Idąc do Wielkiej Sali minęła huncwotów, jednak Potter ją zatrzymał, łapiąc za ramię.

- Tak? - spytała, tym razem nie będąc w humorze na bycie nieprzyjemną.

- Co masz ostatnie? - spytał się, lekko krzywiąc, jakby brzydziła go sama rozmowa. - Chodzi mi o to, aby ustalić co i jak z tym zadaniem.

- Mam eliksiry, chyba razem z Gryffindorem, możemy się spotkać po obiedzie - odpowiedziała spokojnie Elizabeth.

- Okej, to przyjdź pod pokój Gryffindoru - powiedział, ale nie mogąc się powstrzymać złośliwie dodał - O ile wiesz gdzie on jest.

Zanim Elizabeth zdążyła mu odpowiedzieć, brunet ruszył dołączyć do przyjaciół. Dziewczyna wzruszyła ramionami i weszła do Wielkiej Sali na śniadanie.

***

Kolejne tygodnie mijały spokojnie, nie licząc jednego dnia, kiedy Elizabeth została zwolniona z zielarstwa - co swoją drogą ją ucieszyło, gdyż nie przepadała za tym przedmiotem - z powodu sprawdzaniu różdżek i sesję zdjęciową do Proroka Codziennego. Dodatkowo nowa reporterka tej gazety bardzo chciała przeprowadzić z każdym wywiad, co części reprezentantów się nie spodobało w tym Elizabeth, jednak i tak musieli powiedzieć kilka słów.

Przez ten czas Elizabeth ćwiczyła głównie wszystkie znane jej przeciw zaklęcia, poznawała nowe, ćwiczyła je rzucać w trakcie kilku minut, jak najszybciej. Nie wiedziała jednak co będzie pierwszym zadaniem. Czasem też pomagała, o ile można to tak nazwać, Potterowi rzucać kilka zaklęć i co jej się udało, zmusiła go do przejrzenia kilku książek. Któregoś dnia Gryfon na jednym z ich „spotkaniu" powiedział, że dowiedział się od Hagrida, jakie jest pierwsze zadanie. Z początku się spierał z Elizabeth, ale w końcu jej powiedział.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now