Rozdział 17

318 19 3
                                    

       Elizabeth właśnie pisała list do Nathana, kiedy do jej pokoju wszedł Jordan. Dziewczyna siedziała w swoim pokoju. Nie był on duży, ale wystarczający by pomieścić białą szafę, drewniane biurko z obrotowym krzesłem i średnie łóżko z szarą kołdrą w kratkę. - O co chodzi? – spytała obracając się na krześle w stronę Jordana.

 - List dokończysz później, idziemy na Pokątną – powiedział.

 - Pokątną? Co? – zapytała.

 - Dokładnie to Ulica Pokątna, tam kupimy ci rzeczy do Hogwartu i różdżkę – wyjaśnił brunet.

Dziewczyna kiwnęła głową i zostawiła list z myślą, że dokończy go później. Poszła za Jordanem do salonu, aby użyć sieci Fiuu, by dostać się na miejsce.Chwilę później Elizabeth razem z Jordanem stała na zatłoczonej uliczce.

 - Chodź, musimy najpierw wypłacić ci pieniądze z Gringotta – powiedział.

W drodze do banku, dziewczyna rozglądała się po Ulicy Pokątnej. Było tam wiele różnych i kolorowych sklepów, przed którymi były wystawione różne towary. Ludzie robili zakupy, rozmawiając z znajomymi i z sprzedawcami, tworząc wesoły gwar, czemu towarzyszyły dźwięki różnych zwierząt i magicznych przedmiotów.

Po wyjściu z banku Elizabeth najpierw poszła kupić szaty, następnie razem z Jordanem wybrała potrzebny kociołek i składniki. Dziewczyna nie mogła się doczekać kiedy dojdą do księgarni. Oprócz potrzebnych podręczników chciała kupić sobie kilka innych książek do czytania. Chociaż wolała wypożyczać książki, to nie było żadnej biblioteki, która wypożyczyłaby książki na cały rok.

Po kupieniu wszystkich potrzebnych rzeczy nadszedł czas na różdżkę. Elizabeth rozdzieliła się z Jordanem, gdyż ten miał kilka spraw do załatwienia. Kierując się w stronę sklepu z różdżkami na kogoś wpadła.

 - Przepraszam bardzo, nie zauważyłam cię – usłyszała nad sobą dziewczęcy głos.

Z pomocą dziewczyny wstała i już stojąc otrzepała się.

 - Nie twoja wina, nie patrzyłam gdzie idę – powiedziała, na co dziewczyna tylko machnęła ręką.

 - Jestem Marlena McKinnon, a ty? – przedstawiła się.

Dziewczyna miała blond włosy, które falami opadały jej na ramiona. Ciemno-niebieskie oczy obserwowały Elizabeth. Marlena była ubrana w bordową spódniczkę w kratkę i białą koszulkę, a czarne buty na niskim obcasie dodawały jej wzrostu, choć i tak była trochę niższa od drugiej nastolatki.

 - Elizabeth Loor – odpowiedziała Eliza, posyłając jej lekki uśmiech.

 - Nigdy cię nie widziałam, na który rok idziesz? – spytała Marlena.

 - Czwarty – powiedziała Elizabeth.

 - To tak jak ja – uśmiechnęła się dziewczyna. – W jakim domu jesteś? Ja w Gryffindorze.

 - Dopiero co idę do Hogwartu – wyjaśniła brązowowłosa.

 - Aa, przeniosłaś się pewnie – powiedziała Marlena. – To dziwne, to chyba pierwszy raz jak ktoś przenosi się do Hogwartu.

Elizabeth mruknęła coś nie zrozumiale i pożegnała się z dziewczyną, która zawołała tylko, że ma nadzieję, iż się spotkają w pociągu. Brązowowłosa doszła już do sklepu i weszła do środka.

 - Dzień dobry – usłyszała, kiedy przekroczyła próg sklepu.

 - Dzień dobry – odpowiedziała.

Zauważyła siwowłosego staruszka, o wielkich oczach, przypominających księżyce.

 - Panna Loor, spodziewałem się pani wcześniej – powiedział mężczyzna. – Zapewne sprowadza cię zakup różdżki, ale jak sądzę nie pierwszej. Jeśli mogę spytać, to co się stało z twoją różdżką?

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now