Rozdział 21

256 18 0
                                    


        Tej nocy Elizabeth długo nie mogła zasnąć, a następnego ranka obudziła się dość wcześnie, więc była niewyspana, a tego dnia były jej pierwsze lekcje. Często tak miała, kiedy spała w nowym miejscu – najpierw nie mogła zasnąć, a potem wstawała wcześnie.

Jakieś pół godziny później obudziła się Wila i gdy odsłoniła zasłony z łóżka spojrzała na Elizabeth czytającą książkę.

 - Jak długo nie śpisz? – spytała brunetka.

 - Z pół godziny – odpowiedziała Elizabeth znad książki.

Wila kiwnęła głową i poszła do łazienki. Kiedy wyszła podeszła do łóżka CeCe i próbowała ją obudzić, jednak rudowłosa tylko odwróciła się do niej plecami.

 - I jak ją obudzić? – mruknęła do siebie, jednak Elizabeth usłyszała.

 - Polej ją zimną wodą – odpowiedziała, przewracając stronę książki.

Brunetka wzięła szklankę wody stojącą obok łóżka Celaneo i wylała ją na dziewczynę, która szybko się zerwała do siadu.

 - No ej! – mruknęła oburzona.

 - To nie mój pomysł – odpowiedziała Wila uśmiechając się złośliwie. – To był pomysł Elizabeth.

 - Hej! – zawołała Elizabeth, trochę zirytowana, zamykając książkę. – To ty to zrobiłaś, ja tylko zaproponowałam.

 - Taa – mruknęła brunetka. - Wila, Lizzie, nie powodujcie kłótni z rana – powiedziała zaspana CeCe, odrzucając na plecy mokre włosy, które po chwili wysuszyła zaklęciem.Dziewczyny posłały sobie ostre spojrzenia, ale ucichły. Rudowłosa poszła się przebrać w suchy mundurek, po czym wróciła do współlokatorek, które prowadziły wojnę na spojrzenia. - Chodźcie, idziemy na śniadanie – powiedziała CeCe, ciągnąc Elizabeth za ramię.

Elizabeth pośpiesznie wykręciła ramię, ale dalej szła obok rudowłosej, która jeszcze się budziła. Kilka minut później razem z innymi uczniami siedziały w Wielkiej Sali, nakładając sobie jedzenie. Elizabeth miała już się napić soku, jednak pachniał inaczej niż normalnie, a przynajmniej inaczej niż w Durmstrangu. Przeszło jej przez myśl, aby zapytać się dziewczyny czy to normalne, ale stwierdziła, że jak odpowiedź będzie twierdząca to wyjdzie na dziwaczkę, a nie chciała psuć swojego „pierwszego wrażenia".

W tym momencie włosy większości uczniów miało czerwono-złote włosy. Przy stole Slytherinu tylko cztery osoby nie miały zafarbowanych włosów – Elizabeth, jakiś chłopak o czarnych, trochę przetłuszczonych włosach, chłopak siedzący obok niego i jakaś młoda dziewczyna z trądzikiem. Przy stole Gryfonów jedynie czwórka Huncwotów nie miała czerwono-złotych włosów i próbowali ukryć śmiech oraz przypatrywali się czwórce Ślizgonów, którzy mieli normalne włosy.

 - Huncwoci! Szlaban i minus dziesięć punktów za każdego z was! – wykrzyknęła profesor McGonagall o czerwono-złotych włosach.

Prawie wszystkie stoły śmiały się z kobiety, jednak Ślizgoni mieli kamienne maski i nie bardzo się śmiali, a większość była oburzona.

 - Co to było? – zapytała Elizabeth współlokatorki.

 - Jak ty to...? – zapytała w tym samym czasie Wila, której włosy również były czerwono-złote.

 - Dla mnie ten sok pachniał dziwnie, więc nie piłam – wyjaśniła. – Ale o co z tym chodziło? - Mogłaś nas uprzedzić – uśmiechnęła się przyjaźnie CeCe. – To byli Huncwoci, coś tam mówiłam o nich. Niestety uważają się za wielkich żartownisiów i płatają figle każdemu. Ale nie jest tak kolorowo, najwięcej ''żartów'' robią Slytherinowi i zwykle nie są one zabawne. Poza tym podobno znęcają się nad jakimś Ślizgonem, być może Snape'm bo często jest ich kozłem ofiarnym.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now