Rozdział 16

371 15 1
                                    

      Elizabeth wolno minęły ostatnie dni w zamku. Często chodziła razem z demimozem po korytarzach, żegnając się z tym miejscem. Przez te parę dni była zamyślona i trochę przygnębiona, co nie często się zdarzało u czternastolatki. W dzień przed wyjazdem przemieniła się w swoją animagiczną formę postanowiła przelecieć nad zamkiem Durmstrangu. Będąc w postaci białego orła, który mimo „zmiany" wyglądu dziewczyny, ani magiczna forma się nie zmieniła, czuła się wolna od wszystkich zmartwień, które ostatnio ją dopadły.

      W końcu nadszedł czas, aby opuścić Instytut Magii Durmstrang. Elizabeth musiała wstać o piątej trzydzieści, sama nie wiedząc, dlaczego tak wcześnie. Wujek nie chciał jej zdradzić, jak dostaną się do Wielkiej Brytanii, mówił tylko, że to będzie niespodzianka.

Dziewczynę obudziło delikatne szturchanie. Kiedy spojrzała na sprawcę, zobaczyła skrzata domowego, a dokładniej skrzatkę Melan.

 - Panienka Elizabeth musi wstawać – zaskrzeczała. – Pan Michael prosił, aby panienkę obudzić.

Brązowowłosa, jeszcze nie obudzona, tylko kiwnęła głową i wstała z łóżka. Ubrała ciemne spodnie i niebieską koszulkę, a na siebie zarzuciła zapinaną bluzę. Swoje jasne rudo-brązowe włosy związała w warkocza i spojrzała w lustro. Jeszcze przyzwyczajała się do nowego wyglądu, ale już go nawet lubiła. Dopakowała resztę rzeczy do kufra i zeszła razem z demimozem zeszła do kuchni, gdzie spotkała wujka. Mężczyzna, po zjedzonym posiłku, zaczął ją gdzieś prowadzić.

Po kilku minutach doszli do jeziora. Elizabeth spojrzała pytająco na dyrektora, ale ten tylko się uśmiechnął. Mężczyzna zaczął szeptać kilka niezrozumiałych słów, kiedy skończył, dziewczyna usłyszała stłumione huczenie i szumy.

 - Spójrz na jezioro – Michael wskazał ręką kierunek.

 - Co to? – spytała.

Elizabeth jeszcze chwilę temu była mało przytomna, teraz się ożywiła. Zastanawiała się o co może chodzić wujkowi.

 - Zobaczysz za chwilę – powiedział.

Nagle gładka powierzchnia jeziora zaczęła falować i bulgotać. Na środku zbiornika utworzył się wielki lej wiru, a z środka powoli wyłoniło się coś, przypominające długą, czarną tyczkę, a potem Elizabeth zobaczyła takielunek. Domyśliła się, że z wody wystawał maszt. Powoli, bardzo powoli z jeziora wyłaniał się statek, lśniąc w świetle wschodzącego słońca. Wyglądał jak szkielet starego statku, a mgliste światła delikatnie migały. Po chwili z chlupotem pojawił się cały, podpływając do brzegu na wzburzonej wodzie. Kilka chwil później dziewczyna zobaczyła rozkładane żagle z logiem Durmstrangu i usłyszała plusk rzucanej kotwicy oraz hałas opuszczanego trapu. Moment później pojawiły się dwie identyczne sylwetki, wychodzące na ląd.

 - Dzień dobry... – powiedział jeden z mężczyzn.

 - ...panie dyrektorze – dokończył drugi.

Jak się okazało byli to bliźniacy. Oboje wyglądali na niewiele starszych od Elizabeth. Mieli ciemno-brązowe, rozczochrane włosy, a kiedy podeszli, dało się zobaczyć czarne, przypominające rozjarzone węgielki, wesołe oczy.

  - Witajcie – Michael powitał ich skinieniem głowy.

 - Kim... – zaczął jeden z bliźniaków.

 - ... jest... - kontynuował drugi.

 - ... ta...

 - ... piękna...

 - niewiasta? – ostatnie słowo powiedzieli razem, uśmiechając się w identyczny sposób.

Elizabeth jeszcze zaskoczona poprzednimi wydarzeniami, nie usłyszała pytania o swoje imię. Dopiero, gdy szturchnął ją dyrektor, ocknęła się z zaskoczenia i zauważyła spojrzenia bliźniaków skierowane na nią.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now