Rozdział 15

364 18 3
                                    

      Następne dwa tygodnie Elizabeth chodziła po szkole, przypominając sobie dobre chwile spędzone w zamku. Niektórymi wieczorami ćwiczyła z wujkiem legilimencjię i dopracowywała oklumencję, a kiedy się nudziła czytała książki lub trenowała rzucanie zaklęć magią bezróżdżkową, choć wciąż nie robiła dużych postępów. Mimo, że nie chciała opuszczać szkoły, nie mogła doczekać się Hogwartu i nowych przygód i ludzi, związanych z zmianą miejsca nauki.

       Tydzień przed planowanym przybyciem Dumbledore'a, do Michaela przybyła postać z Ministerstwa Magii. Jak Elizabeth domyśliła się z rozmowy, był to zastępca Ministra Magii. Kiedy on i dyrektor wyszli z gabinetu spotkali dziewczynę. Mężczyzna kiedy zobaczył białowłosą był zaskoczony i przestraszył się jej wyglądu, co zauważyli pozostali.

 - Yy.. Dzień Dobry? – niepewnie przywitał nastolatkę.

 - Dzień Dobry – mruknęła Elizabeth.

 - Panie Fereder, to pańska córka? – spytał cicho dyrektora, chociaż między wspomnianą dwójką nie było podobieństwa.

 - Ależ nie, panie Stein – odpowiedział. – To nie moja córka, chociaż się nią opiekuję.

Mężczyzna pokiwał głową i razem z dyrektorem ruszyli dalej. Odwrócił się jeszcze, aby spojrzeć na dziewczynę, która mu się przyglądała. Pan Stein nosił prostokątne okulary, które przysłaniały ciemne oczy. Pod trochę odsuniętym nakryciem głowy błyszczała jego łysina, a na nosie miał widoczne piegi, które z wiekiem powoli zanikały.

Kiedy mężczyzna z Ministerstwa opuścił mury zamku, dyrektor zawołał do siebie Elizabeth, gdyż wpadł na pewien pomysł. Razem z dziewczyną przyszedł demimoz, który wskoczył na jej ręce.

 - Po co mnie wołałeś, wujku? – spytała.

 - Wpadłem na pewien pomysł – zaczął. – Sądzę, że dobrze by było gdybyś do Hogwartu zmieniłabyś swój wygląd. Sama widziałaś jak zareagował Pan Stein.

 - Ale to znaczy, że musiałabym się zmienić? – zapytała białowłosa, lubiła siebie i nie chciała się zmieniać.

 - Oczywiście, że nie – odparł od razu. – Chodzi mi tylko o wygląd, bo jak sama wiesz wielu uczniów się obawia twojego wyglądu. Nie jesteś przerażająca, to twój wygląd jest nietypowy. Nie musisz się zmieniać.

 - No nie wiem... - mruknęła Elizabeth.

 - Według mnie to nawet dobry pomysł, Liz – szepnął demimoz, ale dziewczyna tylko kiwnęła głową.

 - Zastanów się, możesz sama wymyślić jak mogłabyś wyglądać, ale dobrze byłoby, abyś była podobna do swojej mamy – zaproponował mężczyzna. – Pasuje ci czas do jutra? Powiesz mi na śniadaniu.

 - Dobrze, zastanowię się – odpowiedziała.

Elizabeth miała już odejść, ale wujek na zatrzymał ją na chwilę. Zauważył, że dziewczyna mówi do zwierząt, ale chciał się upewnić czy jest to, o czym myśli.

 - Chciałbym ci coś powiedzieć, ale nie chcę robić ci fałszywej nadziei, że może tak być... - Michael nie wiedział jak zacząć.

 - Możesz powiedzieć, nic się nie stanie – powiedziała, wzruszając lekko ramionami i posłała wujkowi uśmiech, widząc jego zmieszanie.

 - Dobrze, domyślam się, że nie wiedziałaś, ale twoja mama potrafiła rozmawiać z magicznymi zwierzętami – rzekł, omijając to, że taki dar jest dziedziczny.

 - Naprawdę? – spytała. – To już domyślam się skąd ja potrafię rozmawiać z Ali... - ostatnie zdanie mruknęła do siebie, ale Michael to usłyszał.

Czarna Magia po Jasnej StronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz