Rozdział 5

538 23 3
                                    

     Któregoś dnia, kiedy dziewczyna spacerowała po zamku poczuła czyjąś obecność. Odwróciła się, ale nikogo ani niczego nie zauważyła. Wzruszyła ramionami i poszła dalej, ale nadal czuła czyjąś obecność. Gdy usłyszała szuranie, gwałtownie się obróciła i wyciągnęła swoją różdżkę, mimo, że nie bardzo mogła używać magii.

- Kto tam? – zapytała wyraźnie.

Nie dostała odpowiedzi. Poczekała chwilę w gotowości, po czym ponownie ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.

Przeszła przez pobliskie przejście i wyszła na korytarz, na którym była tylko raz. Zauważyła na ścianie znak, taki sam jak miała na szyi. Wyciągnęła naszyjnik spod koszulki i mu się przyjrzała, spoglądając na znak. Zaciekawiona przejechała palcem po wypalonym śladzie. Nagle rozległ się zgrzyt i ze środka było słychać kręcące się trybiki. Cegły się rozsunęły ukazując ciemny korytarz. Jako, że Elizabeth była ciekawską osobą, przekroczyła próg, wchodząc. Za nią rozległ się nieduży huk, okazało się, że ściana się ponownie zamknęła.

Białowłosa ruszyła dalej, szła w ciemnościach, zastanawiała się czy użyć magii do rozświetlenia drogi, ale mogłaby mieć potem problemy z ministerstwem magii, więc niechętnie zrezygnowała z tego pomysłu. Przetarła oczy czując, jak coś jej tam wpadło. Poczuła ciepło pod koszulką, w miejscu, gdzie była zawieszka. Zaskoczona dziewczyna wyjęła naszyjnik i spojrzała na niego. Rozbłysło się jasno-niebieskie światło i Elizabeth musiała przymknąć oczy. Okazało się, że to wisiorek tak świeci, zdziwiona ruszyła dalej oświetlając sobie znakiem drogę. Korytarz był zbudowany z szarych cegieł i był mocno zakurzony.

Dziewczyna szła dalej, w pewnym momencie skręciła i zauważyła drzwi. Podeszła do nich, chcąc je otworzyć, ale były zamknięte. Nie wiedziała co robić. Usiadła i oparła się plecami o drzwi, a dłonie położyła obok. Przesunęła lewą ręką w kierunku drzwi, gdy nagle wyczuła chropowatą powierzchnię, a podłoże było gładkie. Uklękła przyglądając się miejscu, przetarła je ręką i zauważyła ten sam, trójkątny znak co był na wejściu, ale był wgłębieniem i wyglądał, jakby należało coś tam włożyć o podobnym kształcie. Elizabeth pomyślała, że naszyjnik idealnie tam pasuje, więc zaczęła go odpinać, ale poczuła na palcach miękkie futerko i przerwała wykonywaną czynność.

- Co to było? – Zapytała samą siebie.

Rozejrzała się, ale niczego nie widziała, więc wróciła do odpinania naszyjnika. Kiedy go dotknęła ponownie poczuła futerko. Obróciła się na boki, ale niczego nie widziała. Spojrzała na drzwi i usiadła w siadzie skrzyżnym. Zerknęła na znak, na podłodze, to futerko powstrzymywało ją od włożenia tam zawieszki, ale dlaczego? Tego nie wiedziała.

- No weź, pokarz się! – powiedziała głośno, podenerwowana.

Położyła się na zakurzonej podłodze, nie zwracając na to uwagi i spojrzała w bok. Wciągnęła powietrze. To co tam zobaczyła bardzo ją zszokowało. W rogu siedziało przypominające szympansa zwierzę. Miało czarno-złote, duże oczy, a jego ciało było pokryte delikatnymi, srebrnymi włoskami.

- Demimoz? – Elizabeth stwierdziła bardziej niż zapytała. – Co ty tu robisz, kochany?

Stworzenie spojrzało na nią i przekrzywiło pytająco głowę. Dziewczyna powoli wstała, aby nie przestraszyć demimoza. Kucnęła i zaczęła podchodzić powoli do zwierzęcia. Oczy zwierzęcia zmieniły się na niebieskie, po czym zmieniły się ponownie na złote. Kiedy jego oczy miały kolor niebieskiego, przewidywał najbliższą przyszłość, ale nie miało się wydarzyć coś złego, więc powoli podszedł do dziewczyny. Elizabeth pogłaskała go po główce, miał bardzo miękkie włosy.

- To ty mi przeszkodziłeś, prawda? – zapytała stworzenie, nie oczekując odpowiedzi, ale to co potem się zdarzyło bardzo zaskoczyło ją.

- Tak... to ja – odpowiedział niepewnie spokojnym głosem, łącząc swoje łapki. – To jest niebezpieczne iść tam, tym bardziej w pojedynkę.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now