Rozdział 40

201 19 2
                                    

         „Celaneo... jak tak mogła?! Brata się z śmierciożercami i służy Voldemortowi...!"

  – Dobry pomysł Astral – stwierdziła Narcyza. – Chociaż, trzeba to wszystko jeszcze przemyśleć.

  – Genialne – stwierdził Avery. – Jak to zrobimy to będziesz wolna od tej gry słodkiej dziewczynki i będziemy mogli w całości oddać się służbie Czarnemu Panu.

  – Tak, ale Cyzia ma rację, musimy to jeszcze przemyśleć, bo mój pomysł to tylko taki zarys – powiedziała CeCe, łamiąc przy tym serce Elizabeth.

  – Ustalimy to wszystko za tydzień, podam wam jeszcze informacje, gdzie się spotykamy – powiedział Lucjusz.

  – A teraz chodźmy zaatakować bezbronnych uczniów! – podniosła głos Bellartix, w którym brzmiało dużo szaleństwa.

  – Ciszej! – syknął na nią Mulciber, jednak ta spojrzała na niego odrażająco, po czym wstała.

  – Wyśle szybką wiadomość do innych śmierciożerców i możemy atakować – powiedział Rudolf, również wstając. – Przyda się nam towarzystwo.

Młodzi śmierciożercy wstali od stołu i bez słowa wyszli z Gospody pod Świńskim Łbem. Elizabeth chciała się ruszyć od razu, ale przypomniało jej się, że w jakiejś mugolskiej książce, było, iż bohater czeka kilka minut i dopiero potem rusza, więc stwierdziła, że lepiej byłoby gdyby zaczekała chwilę. Odczekała minutę i wstała, zostawiając na stoliku dziwną lemoniadę i gazetę, po czym pośpiesznie wyszła. Odeszła kilkanaście metrów od pubu, rozejrzała się i z ulgą ściągnęła kaptur kurtki. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem – w gospodzie było duszno i trochę śmierdziało.

Ruszyła wzdłuż jakiejś uliczki, aż dotarła do głównej części wioski. Niebo nad Hogsmeade było czyste i słoneczne, jakby w ogóle nie wiedziało co za chwilę ma się wydarzyć. Elizabeth rozejrzała się, szukając wzrokiem jakiejś znajomej osoby, ale Wila nie przyszła, a Nathan i Thomas mieli coś do zrobienia. Może jednak będzie Marlena? – przeszło jej przez myśl. Nie przyjaźniły się, ale lepiej komuś powiedzieć o planowanym ataku śmierciożerców, a nauczycieli nigdzie nie widziała, tak jakby wszyscy dorośli wyparowali.

Wcześniejszy, chłodny wiatr ustał, a słonce świeciło jeszcze mocniej, więc Elizabeth ściągnęła kurtkę, przewieszając ją przez ramię. Ruszyła do Pubu pod Trzema Miotłami, gdzie większość uczniów spędzała czas w Hogsmeade. Pchnęła drzwi i rozejrzała się po zaludnionej gospodzie. W końcu w rogu pomieszczenia dojrzała rude włosy Lily Evans, do której po chwili zastanowienia podeszła.

  – Cześć – skinęła niezauważalnie głową.

  – Hej? O co chodzi? – zapytała zaskoczona Gryfonka.

Siedziała przy dwuosobowym stoliku razem z Severusem Snapem, niezbyt lubianym wśród uczniów Slytherinu, Ślizgonem.

  – Mogę prosić cię na moment? – spytała niepewnie, zaplatając z tyłu ręce.

  – Spoko – skinęła głową, po czym spojrzała na czarnowłosego – Nie będziesz miał mi za złe, jak na moment zniknę, Sev?

  – Idź, zaczekam – odparł cicho chłopak.

Evans skinęła głową i poszła za Ślizgonką. Wyszły z gospody i odeszły kawałek, gdzie nikogo nie było.

  – Co się dzieje? – spytała Lily z zmartwionym wyrazem twarzy. – Raczej by nic się nie stało, gdybyś podeszła tak o do Gryfonki, a zwłaszcza z mugolskiej rodziny.

  – Daj spokój na razie z tymi różnicami i nie zachowuj się jak Potter – odparła brązowowłosa. – To sprawa wyższej wagi.

  – Potter jest idiotą, więc nie porównuj mnie do niego – burknęła cicho. – Okej, to mów, co i jak.

Czarna Magia po Jasnej StronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz