Prolog

1.2K 44 7
                                    

      Pewnej ponurej nocy, gdzieś w Europie biegła tajemnicza postać z niewielkim zawiniątkiem. Postać była ubrana w ciemne szaty z kapturem, który zasłaniał jej twarz. Wiał silny wiatr, a z kaptura wypadały pojedyncze, brązowo-szare kosmyki włosów. Za kapturem kryła się starsza kobieta, która musiała uciekać, ale najpierw musiała załatwić pewną misję.

W ramionach trzymała zawiniątko, tym zawiniątkiem była malutka dziewczynka, która spała. Kilka białych, jak śnieg, kosmyków włosów powiewało na wietrze. Pod powiekami dzieciątka, kryły się bardzo intrygujące i ciekawe oczy. Jedno było stalowo niebieskie, niczym ostry miecz, a drugie; ciemne i czarne jak głęboka otchłań.

Kobieta musiała ukryć bezpiecznie dziewczynkę, ale nie było to łatwe. Po piętach deptały ją stojące po ciemnej stronie postacie, którzy bardzo chcieli mieć po swojej stronie, tą na pozór zwykłą istotkę. Kobieta trafiła w ślepy zaułek i zdziwiona zatrzymała się, myślała, że jest tam przejście. Odwróciła się i zauważyła, że nie ma drogi ucieczki, bo zagradzały ją ubrane w czarno z maskami postacie. Jednak kobieta nie była zwykłym człowiekiem, była czarodziejem i to bardzo utalentowanym. Cofnęła się o krok kiedy postacie, które za nią goniły skierowały wystawione różdżki prosto w jej serce.

- Oddaj dziecko! – krzyknął męskim głosem, jeden z nich.

Mężczyzna wystąpił krok w kierunku kobiety z wyciągniętymi ramionami ale ta stała, urywając narastający strach i szukając rozwiązania z tej sytuacji.

- Nie ma mowy! – krzyknęła i deportowała się do Skandynawii, gdzie miała spotkać się z przyjacielem, który miał zająć się białowłosą dziewczynką.

Po chwili pojawiła się przed niedużym domem. To co tam zastała, bardzo zszokowało kobietę. Szary dom leżał w gruzach i był w pyle, a ogród, który się tam znajdował był doszczętnie spalony. Kobieta stała w szoku, miała nadzieję, że jej przyjaciel jest cały i żyje, ale teraz nie mogła się nad tym zastanawiać, bo postacie, które ją goniły aportowały się za zakrętem.

Kobieta szybko otrząsnęła się z szoku, ukryła się za resztkami ściany budynku i ponownie się deportowała, ale tym razem pod czteropiętrowy zamek. Pośpiesznie zapukała w wielkie wrota, które po chwili się otworzyły. W drzwiach stał średniego wzrostu mężczyzna. Miał krótkie, kruczoczarne włosy i błękitne jak bezchmurne niebo oczy. Był ubrany w ciemne szaty. Kiwnął głową kobiecie i ruchem ręki zaprosił ją. Mężczyzna nie spodziewał się kobiety, ale jako dobry znajomy, kiedy zobaczył ją w złym stanie zaprosił do środka.

- Chodź, chodź szybko – popędzał ją.

Kiedy kobieta pośpiesznie przekroczyła próg, mężczyzna za pomocą różdżki zamknął drzwi i rzucił zabezpieczające zaklęcia. Dwójka ruszyła w milczeniu korytarzem. Po chwili marszu dotarli do dużych drzwi z ciemnego dębu. Mężczyzna usiadł za biurkiem i wskazał kobiecie krzesło przed nim.

- A więc, Evelin– zaczął – co cie tu sprowadza?

Kobieta nazwana Evelin, westchnęła i zaczęła opowiadać mężczyźnie o pogoni, o ucieczce, po części o misji i wspomniała też o dziewczynce, którą nadal trzymała w ramionach.

-... i to chyba tyle, Michael – zakończyła swoją opowieść.

- Rozumiem, czyli masz do wykonania misję i po niej musisz uciec z Europy, tak? – zapytał Michael.

Evelin potwierdziła słowa mężczyzny. Sięgnęła po herbatę, którą w między czasie przyniósł jeden z skrzatów domowych.

- Ale jak cię znam, to jednak jeszcze nie wszystko, prawda Eve?

- Jak ty dobrze mnie znasz, przyjacielu – westchnęła. – Tak, miałam tą małą dziewczynkę oddać Jordanowi, ale gdy teleportowałam się pod jego dom, zastałam go w gruzach...

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now