Rozdział 45

133 13 0
                                    

       Był ostatni dzień maja i nadszedł czas na ostatnie zadanie Turnieju Czterech Szkół, które to miało rozstrzygnąć, która szkoła zostanie zwycięzcą. Szóste zadanie miało się odbyć po obiedzie, kiedy to pozostali uczniowie już się obudzą i zapełnią żołądki.

Elizabeth stresowała się ostatnim zadaniem, chociaż również się cieszyła, że to już koniec. Myślała też o balu, który ma się odbyć tuż-tuż, a ona wciąż nie miała sukienki. Dziwiła się też, że ten rok szkolny tak szybko minął – przecież nie dawno przybyła do Wielkiej Brytanii, do Hogwartu, zgłosiła się do turnieju, miała wrażenie, że Aliquam odszedł nie tak dawno, że Linda została zamordowana miesiąc temu, a nie trzy.

„To tak szybko mija..." – pomyślała, leżąc w dormitorium.

  – O czym myślisz? – zapytała ją CeCe, która powtarzała sobie Historię Magii na poniedziałek.

  – O tym, jak ten rok szybko minął. Jutro mamy już czerwiec, potem egzaminy i bal, a nie dawno był październik... - odparła Elizabeth.

Przeszła jej przez głowę myśl, że myśli też o tym, że CeCe jest śmierciożerczynią, jednak szybko odrzuciła tą myśl, nie chcąc zawracać sobie tym głowy – zbyt bolała ją ta myśl.

  – Racja... - odparła rudowłosa. – Nie chce mi się tego uczyć...

  – To się nie ucz, masz przecież jeszcze niedzielę – odparła brązowowłosa z nutką rozbawienia w głosie.

Elizabeth usiadła na łóżku i spojrzała na CeCe siedzącą na podłodze z książką. Wili w tej chwili nie było w dormitorium – poszła do sowiarni wysłać jakiś list.

  – Ale niedziela jest po to, aby nic nie robić a nie uczyć się – mruknęła rudowłosa. – Może pójdziemy zobaczyć trening Quidditch'a?

  – Miałaś się uczyć podobno – odparła Elizabeth. – I wiesz przecież, że nie przepadam za Quidditch'em.

  – Mogę sobie zrobić teraz przerwę, po za tym to trening naszego domu, no proszę cię – powiedziała CeCe, przeciągając ostatnie dwa słowa.

  – No dobra – mruknęła.

  – To wstawaj! – Astral już zakładała buty, kiedy to Liz wciąż siedziała na łóżku.

Zebrały się w chwilę i ruszyły przez pokój wspólny, mijając odpoczywających Ślizgonów. Wyszły na błonia, choć niebo było zachmurzone to było ciepło i kilkunastu uczniów siedziało przy jeziorze.

Dotarły do boiska Quidditch'a, które po piątym zadaniu turnieju było trochę podniszczone, jednak wciąż nadawało się do treningów. Weszły na trybuny, gdzie siedziało kilkunastu uczniów i usiadły na trybunach Slytherinu.

Po mimo trwania turnieju i braku meczy, każdy dom organizował swoje treningi Quidditch'a, aby nie stracić formy na przyszły rok, w którym rywalizacja o Puchar Quidditch'a miała się normalnie rozstrzygnąć. Odkąd pogoda stała się cieplejsza wiele uczniów przychodziło oglądać treningi.

Od dwóch lat kapitanem drużyny Slytherinu była Emma Vanity z szóstego roku. Kiedy została wybrana na kapitana większość Ślizgonów była oburzona obecnością dziewczyny w drużynie, jednak, gdy Vanity pokazała, na co ją stać szybko została zaakceptowana.

Siedząc obok zaciekawionej CeCe, Elizabeth bez zainteresowania obserwowała trening. CeCe opowiadała jej jak najwięcej o Quidditchu, lecz Loor słuchała tak pół na pół z tego, co mówiła.

  – ...Tam, Regulus, który jest szukającym, czyli szuka złotego znicza, uczy się Zwodu Wrońskiego. Ten zwód to taki manewr, w którym Regulus musi zanurkować z dużą prędkością ku ziemi, udając, że zobaczył znicz, ale w ostatniej chwili hamuje i leci w górę. Cel jest taki, aby szukający przeciwnika lecąc za nim, nie zdążyłby wyhamować i... – Rudowłosa tłumaczyła Elizabeth, która zapytała wcześniej o ogólne zasady, ale CeCe rozkręcała się.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now