Rozdział 2

707 26 2
                                    

Nastały wakacje, na które Elizabeth bardzo czekała. Niestety Jullie kończyła już szkołę i dziewczyny musiały się pożegnać. Obiecały sobie, że będą się starać do siebie pisać i nie tracić kontaktu. Wymieniły się też bransoletkami, aby drugiej osobie przypominały o przyjaciółce.

Dwunastego lipca Elizabeth, razem z wujkiem wybrała się na zakupy. Pierwsze kupili brakujące podręczniki, następnie uzupełnili zapasy do eliksirów, wagę i kociołka nie musieli kupować, gdyż dziewczyna już posiadała. Białowłosa kupiła sobie kilka dodatkowych piór i pergaminów. Potem weszli ponownie na chwilę do księgarni, bo Eliza chciała znaleźć jakąś ciekawą lekturę. Dyrektor proponował dziewczynie zakup zwierzątka, ale odmówiła. Na koniec została im różdżka, czego Elizabeth nie mogła się doczekać.

Znaleźli się pod ceglanym budynkiem z drewnianymi drzwiami. Weszli do środka, gdzie panował półmrok. Przy ścianie stało duże biurko z szufladami i krzesłem. Pod oknem stały dwa inne krzesła, a dalej było przejście, gdzie było widać pudełka na różdżki.

- Dzień dobry – powiedział Michael.

Zza drzwi, których wcześniej Elizabeth nie zauważyła wyszedł starszy człowiek. Miał siwe do ramion włosy i ciemno-niebieskie oczy. Posiadał krótką, szarą brodę i wąsy. Wyglądał poważnie, ale miał lekki uśmiech.

- Dzień dobry panie Fereder – przywitał się. – Kim jest ta młoda dama, którą przyprowadziłeś?

- To Elizabeth Loor – przedstawił dziewczynę dyrektor. –Elizabeth, to pan Gregorowicz.

- Dzień dobry – przywitała się.

Mężczyzna przyjrzał się dziewczynie, miał wrażenie, że ją skądś kojarzył.

- Dzień dobry, kogoś mi przypominasz... - powiedział i się zamyślił.

Dyrektor Durmstrangu wysłał mu ostrzegawcze spojrzenie, na co wytwórca różdżek skinął lekko głową.

- No dobrze, zostawmy to – rzekł i podszedł do dziewczyny. – Znajdźmy teraz różdżkę dla ciebie. Wyciągnij rękę.

Elizabeth wyciągnęła prawą rękę, chociaż była oburęczna. Gregorowicz ujął ją w swoje dłonie i zaczął mierzyć. Po chwili opuścił dłoń dziewczyny i poszedł po pudełko z różdżką.

- Proszę, sprawdź – powiedział. – Garb i szpon hipogryfa, 9 i pół cala, sztywna.

Mężczyzna wyciągnął w jej kierunku brązowe pudełko z różdżką. Dziewczyna sięgnęła po nią i zanim ją ujęła, różdżka podskoczyła wysoko, spadła i poturlała się pod drzwi.

- Nie, to nie ta...

Wytwórca różdżek kazał dziewczynie sprawdzić jeszcze kilka różdżek, ale żadna nie pasowała. Przez jeden magiczny patyk rozbiła okno, które mężczyzna szybko naprawił, a inny wybuchł jej w twarz. Zrobiła kilka zniszczeń, ale szybko zostały naprawione. Podczas szukania odpowiedniej różdżki Elizabeth i pan Gregorowicz rozmawiali o różdżkarstwie, dziewczynę zainteresował ten temat, a dyrektor siedział na krześle i czytał gazetę.

- No dobrze, to musi być ta – powiedział mężczyzna, wręczając różdżkę dziewczynie. – Jesion i włos z ogona jednorożca. 11 i ćwierć cala, średnio giętka.

Elizabeth wzięła różdżkę do ręki i machnęła nią. Powiał silny i zimny wiatr przewracając krzesła i miotłę, która stała w rogu.

- Jak to... eh.. – westchnął. – Dziwne, że tak trudno znaleźć ci różdżkę...

- To źle? – zapytała Eliza.

- Nie, nie nawet tak nie myśl, masz po prostu trudny i ciekawy charakter – powiedział mężczyzna. –Może powiedz mi, jakie przedmioty szkolne cię interesują, chyba to może pomóc.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now