Part 49.

5.6K 401 20
                                    

Sierpień minął na przygotowywaniu się do szkoły. Pogoda wskazywała na nadejście jesieni, a my napawaliśmy się długimi spacerami i wycieczkami, korzystając z ostatnich wolnych chwil. Soph skończyła pięć miesięcy i z każdym kolejnym dniem uczyła się czegoś nowego. Siedziała już o wiele lepiej niż wcześniej i nawet potrafiła przemieścić się z miejsca na miejsce tocząc się. Nie mogliśmy spuścić jej z oka chociażby na sekundę. Nie wyobrażałam sobie, że będę musiała zostawiać ją na kilka godzin dziennie. Wiedziałam jednak, że będzie pod dobrą opieką swojego ojca, który postanowił odłożyć w czasie nagranie nowego albumu i zająć się rodziną.

Bałam się szkoły. Bałam się nowego miejsca, nowych ludzi, nowych zajęć. Jeszcze niedawno myślałam, że będę miała przy sobie przyjaciółki, a teraz byłam wiele mil od domu, w zupełnie obcym miejscu i gubiłam się w szkole. Do domu wracałam zmęczona i stęskniona za moją rodziną. Cieszyłam się, że mam auto od Justina do dyspozycji, bo inaczej byłoby jeszcze gorzej. Pocieszałam się myślą, że niedługo będę mogła pracować z dziećmi jak Alex. Nawet Juss pocieszał mnie, że te lata miną bardzo szybko. Znałam już rozkład szkoły i swój plan lekcji. Wszystko zajęło mi ponad miesiąc, ale nareszcie udało mi się zaaklimatyzować. Poznałam kilka osób z mojego roku i dowiedziałam się, że i tak wiele osób wie kim jest mój chłopak. Niektóre dziewczyny nieśmiało prosiły o autografy dla młodszego rodzeństwa, a ja posłusznie zabierałam płyty, dawałam Bieberowi i zwracałam następnego dnia.

Teraz z niecierpliwością czekałam na Święto Dziękczynienia, które mieliśmy spędzić jako ogromna rodzina. Moi dziadkowie oraz mama mieli poznać rodzinę Justina. Już bałam się czy w ogóle się polubią. Chłopak wyśmiewał się ze mnie, ale on nie rozumiał jak ważne dla mnie były dobre stosunki. Chciałam żeby oni polubili mnie tak jak ja polubiłam się z Alexem, o którego Juss był zazdrosny. Nie lubił, gdy pisałam z chłopakiem albo rozmawiałam przez telefon, opowiadając o szkole. Ja nie wypominałam mu kontaktów z dziewczynami czy fanek, które na każdym kroku wyznawały mu miłość.

Podczas kolacji w listopadzie panowała naprawdę przyjemna atmosfera. Nasi dziadkowie się polubili, nasze matki już od dawna były przyjaciółkami, a Mads znowu chwaliła się zdjęciami z domu Justina. Ona miała selfie praktycznie w każdym pomieszczeniu. Sama okrzyczałam ją widząc zdjęcia znad basenu w stroju kąpielowym. Nie chciałam żeby po internecie krążyły takie zdjęcia, ale Justin sam ją bronił. Twierdził, że dziewczyna ma ładne ciało i powinna tym się chwalić. Teraz siedziała przy stole ubrana w czarną sukienkę i bawiła się z Soph, która wkładała do ust łyżeczkę. Teraz, gdy nie miałam Mads ciągle przy sobie, zauważałam jak bardzo wydoroślała i zmieniła się. Już nie była małą dziewczynką, ale stała się moją nastoletnią siostrą. Wczoraj chwaliła się nowym chłopakiem i zachwycała się, że jest inny niż pozostali. Ten dawał jej kwiaty i prezenty i "nie był dzieckiem".

- Jesteś szczęśliwa? - usłyszałam, gdy kładłam Sophie spać.

Spojrzałam na mamę i uśmiechnęłam się. Czy byłam szczęśliwa? Tak, byłam cholernie szczęśliwa. Mieszkałam w Los Angeles z chłopakiem mojego życia i naszą córeczką. Chodziłam do najlepszej uczelni w Kalifornii, ludzie zazdrościli mi rodziny. Nie mogłam trafić lepiej.

- Nawet nie wiesz jak bardzo - przytuliłam ją.

- Jeśli będzie coś nie tak to mi powiesz, prawda?

- Oczywiście, mamo.

Zeszłyśmy na dół i dołączyłyśmy do reszty rodziny. Dowiedziałam się, że Madison ogląda film w kinie. Ona nadal nie mogła nacieszyć się wielkim ekranem w domu i mogłaby tam spędzać całe dnie. Dołączyłam do dziewczyny, która setny raz oglądała pierwszą część historii Harry'ego Pottera. Wzięłam garść popcornu i skupiłam się na filmie.

- Święta też będą tak wyglądać? - usłyszałam w pewnej chwili. Spojrzałam na nastolatkę, która czekała na odpowiedź. Widząc, że nie rozumiem, dodała: - Też tu przyjedziemy?

- Pewnie tak - uśmiechnęłam się, widząc jej radość.

W sklepach zaczęły pojawiać się ozdoby i każdego ogarniał szał świąteczny. Ja nie miałam czasu myśleć o tym pięknym okresie. Stojąc w bibliotece przeglądałam tytuły książek i szukałam tego poleconego przez wykładowcę. Czułam zniecierpliwienie, bo według spisu powinna być właśnie tutaj, a nie mogłam znaleźć.

- Pomóc? - usłyszałam. Spojrzałam na wysokiego blondyna o szczupłej, ale jednocześnie wysportowanej sylwetce, który ubrany był w ciemne jeansy i koszulę w kratkę. Jego niebieskie oczy ukryte były za okularami nerdami. Uśmiechnął się, a ja czułam jak oblewa mnie rumieniec. W końcu podałam tytuł książki, a ten od razu ją znalazł. - Studiujesz pedagogikę?

- Mhm.

- Jestem Oliver - podał mi rękę.

- Audrey.

Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest. Jego uścisk był mocny i czułam pewność siebie. Panowała niezręczna cisza, a ja w końcu odwróciłam się i opuściłam alejkę.

------

O. Mój. Boże. Teraz będzie długa przemowa. Ekhem, ekhem!

Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że to opowiadanie zdobędzie taką sławę. Można tak to nazwać, prawda? Nie liczyłam na więcej niż 2 tysiące wyświetleń. Nie liczyłam na stałych czytelników czy na gwiazdki. A teraz? A teraz mam i komentarze, i gwiazdki, i czytelników, i wyświetlenia. Czas na małe podsumowanie, bo nie wiem co powinnam jeszcze powiedzieć. Dziękuję wszystkim osobom, które nadal są. Dziękuję, że nie umarliście z nudów i mam nadzieję, że zostaniecie do końca. Podsumowanie:

* 9 miesięcy i 3 dni

* 50 części

* 104K wyświetleń

* 8K gwiazdek

* 559 komentarzy

* #22 miejsce w FF

Czy to nie jest cudowne? Boże, chyba się wzruszyłam :') Teraz ze spokojem mogę zaprosić Was na fp, od którego to opowiadanie się zaczęło:  https://www.facebook.com/NeverEndingEmmaStories/


Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWo Geschichten leben. Entdecke jetzt