Part 16.

8.4K 521 11
                                    

Czułam się jak małe dziecko, które właśnie usłyszało, że zabawka, na którą od dawno zbierało, niedawno została sprzedana i więcej nie będzie. Podziękowałam i prędko wyszłam ze sklepu. Madison dogoniła mnie i zapytała o co chodzi. 

- Bo to miało być dla Sophie - powiedziałam ze łzami w oczach.

- To kupisz jej inne - wzruszyła ramionami. - Też mi problem.

- Dla ciebie to nie problem, ale dla mnie tak!

- To poszukaj w internecie. Jak chcesz to ci pomogę! - wyszczerzyła się.

Objęłam ją, biorąc głęboki oddech. Ostatnio hormony płatały mi figle i cały czas miałam ochotę płakać. Nienawidziłam tego w sobie, bo zawsze udawałam twardą, a tutaj byłam markotna i płaczliwa jak ząbkujące dziecko.

Przeszłyśmy pierwsze piętro centrum handlowego, kupiłyśmy jeszcze kilka rzeczy po czym skierowałyśmy się wyżej na coś do jedzenia. Madison ubłagała mnie na wejście do KFC. Przez całą ciążę starałam się odżywiać dość dobrze, ale teraz sama miałam ochotę na frytki. Podałam nastolatce swój portfel i poprosiłam o odpowiedni zestaw po czym poszłam zająć miejsce. Postawiłam torby tuż przy niewielkiej, czerwonej kanapie stojącej przy oknie. Czekając na Madison, patrzyłam na ludzi i na najbliższą okolicę. Każdy gdzieś pędził, a w powietrzu unosiła się atmosfera Bożego Narodzenia. Ogromna choinka wzbudzała zachwyt wśród turystów. Mimo iż w Ameryce mieszkam od urodzenia, za każdym razem cieszyłam się, gdy ją ubierali. Madison miała gdzieś takie głupoty i dla niej święta były tylko dobrym powodem do dostawania prezentów. 

- Nie mieli jabłkowego - głos nastolatki wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na butelkę z pomarańczowym sokiem po czym przeniosłam wzrok na szatynkę i uśmiechem podziękowałam za zrealizowanie zamówienia. 

Jedząc kurczaka w pikantnej panierce, czułam ruchy Sophie. Moja dłoń automatycznie spoczęła na brzuchu. Madison widząc mój uśmiech, zapytała:

- Z czego się śmiejesz?

- Chyba jej smakuje.

- Rusza się? Daj mi dotknąć!

- Najpierw wytrzyj ręce!

Dziewczyna niezdarnie wytarła palce w serwetkę i usiadła obok mnie. Sophie znowu się uspokoiła, gdy Maddy położyła dłoń na moim ciele. Działo się tak za każdym razem, a nastolatka wściekała się. Teraz również zrobiła smutną minę, mówiąc, że dziecko chyba jej nie lubi.

- Może po prostu ją usypiasz, co? - uśmiechnęłam się.

Kontynuowałyśmy jedzenie. Panowała cisza przerywana jedynie przez szmery rozmów innych ludzi, a także przez świąteczne piosenki puszczane w radio. 

- Mama chyba odejdzie od taty, wiesz? - wypaliła w pewnej chwili moja siostra.

- Skąd to wiesz?

- Bo oni ciągle się kłócą i kilka razy rak krzyczała. On jest teraz nieznośny. Wiesz, że chce wyrzucić twoje rzeczy, nie?

- Słucham? - zapytałam zszokowana.

- Kto jest ojcem Sophie? Jest lepszy niż nasz?

- Z pewnością.

- Znam go?

Przypomniała mi się scena ze sklepu z płytami i ekscytacja Maddy nad kartonową postacią Justina.

- Tak jakby.

- Nie Ethan?

- Nie.

- Alex?

- Nie powiem ci, Maddy.

- Alex! Wiedziałam, że on!

- Jezu, nie! To nie Alex! Daj mi spokój!

- Oj co się rzucasz? Wyluzuj.

Nastolatka była mistrzem w psuciu mojego dobrego humoru. Do domu wróciłyśmy w ciszy przerwanej jedynie przez grające radio. W głowie ciągle miałam słowa dotyczące moich rodziców. Moja mama powinna już dawno wziąć rozwód. Ja nie umiałabym tkwić w toksycznym związku i każdego dnia kłócić się. 

Będąc w domu zauważyłam moją rodzicielkę. Była roześmiana więc zrezygnowałam z rozmowy z nią o sytuacji w domu. Przebierając się usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Odebrałam i przywitałam się Lily. 

- Hej, grubasku! Kino dzisiaj! I nie ma, że nie możesz! Będziemy o piątej. Całuję!

- Lily!

- Też cię kocham!

Rozłączyła się, a ja wściekła rzuciłam komórkę na łóżko i zdjęłam jeansy. Na ich miejsce założyłam wygodne leginsy. Schodząc na dół znów usłyszałam tak dobrze znaną mi melodię. Uśmiechnęłam się widząc zdjęcie Alexa.

- Hej, Słoniku! Co robisz?

- Nie nazywaj mnie tak! Niedawno wróciłam z zakupów, a co?

- A co robisz po południu?

- O nie, nie! Przed chwilą dzwoniła Lily i zmusiła mnie do wyjścia do kina.

- Eh, ja chciałem cię zaprosić.

- To chodź z nami. Co to za problem?

- Nie, nie. Pójdziemy innym razem, co?

- Przyjdź do mnie o piątej, ale ostrzegam, że to nie ja wybieram film!

- No nie wiem..

- Piąta. U mnie. Pa.

Rozłączyłam się zanim zdążył odmówić. Siedząc w kuchni opowiadałam o zakupach i łóżeczku, którego już nie ma. Moja babcia stwierdziła, że nie powinnam się smucić, bo znajdę inne, ładniejsze. Mama zaś stwierdziła, że żałuje iż oddała łóżeczko po Madison. 

- Tak, mamo. Mogłaś je trzymać trzynaście lat, bo przecież każdy wiedział, że zaliczę wpadkę w wieku dziewiętnastu lat! 

- Audrey...

- Co? Taka jest prawda. Przecież nikt mi nie uwierzy, że chciałam dziecko nie mając faceta.

W tej samej chwili poczułam kopnięcie. Od razu pożałowałam swoich słów, bo przecież ja kocham Sophie. A ona wszystko rozumie i słyszy.

- Przepraszam, Sophie - szepnęłam. - Buziak - pocałowałam palem i przyłożyłam go do brzucha.

- Ode mnie też! - Madison podeszła i pocałowała mój brzuch.

Uśmiechnęłam się, ale po chwili kazałam jej się odsunąć, bo jej oddech przesycony był czosnkiem.

——

Dziękuję za wszystkie wejścia, gwiazdki i komentarze! Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie to czytać! Ba, ja sądziłam, że nikogo tu nie będzie :p

Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz