Part 27.

8.1K 487 13
                                    

Kilka dni później byłam na pierwszym spacerze z moją córeczką. Moje przyjaciółki i Madison jak zwykle musiały mi towarzyszyć we wszystkich 'pierwszych razach' mojego dziecka. Siedząc w parku wspominałyśmy czasy szkoły. Nie był to najlepszy okres mojego życia więc milczałam patrząc na Sophie leżącą w wózku. Pogoda była naprawdę piękna w związku z wczesną wiosną - śniegu już nie było, temperatura podniosła się powyżej zera i każdy z niecierpliwością czekał na moment, gdy będziemy mogli zrzucić zimową odzież na dobre. Niektórzy już korzystali z uroków i eksponowali szczupłe nogi poprzez botki na wysokich obcasach i kurtki podkreślające talię. 

- Mam ochotę na naleśniki - wypaliła w pewnej chwili Allison.

- U Jennifer są dobre - przyznałam. - Albo zrobimy coś w domu. 

- Idziemy do Jenny! - Lili każde imię potrafiła zdrobnić.

W końcu dziewczyny przekonały mnie i kwadrans później wchodziłyśmy do restauracji. Nastolatka widząc nas ucieszyła się. Przy barze znów siedział Alex, który na nasz widok ucieszył się. Poprosiłam o naleśniki na wynos, a Lily oburzyła się pytając dlaczego nie możemy zjeść tutaj. Wyjaśniłam, że zaraz Sophie obudzi się na jedzenie.

- Możesz ją nakarmić na zapleczu - Jennifer uśmiechnęła się wskazując pomieszczenie.

Dziecko jak na komendę rozpłakało się. Alex odkrył dziewczynkę i rozpiął jej kombinezon po czym przytulił witając się. Razem z dziewczyną pieszczotliwie mówił do dziecka. Siedząc na zapleczu karmiłam noworodka i wspominałam pracę tutaj. To było jedno z lepszych doświadczeń życiowych. Do końca życia będę wdzięczna za przyjęcie mnie.

Wracając na salę wpadłam na właścicielkę restauracji. Kobieta przywitała się z uśmiechem i pogłaskała Sophie, którą tuliłam do piersi, po plecach. Pytała co u nas i jak dajemy sobie radę. 

- Przyzwyczajamy się do siebie - odpowiedziałam z uśmiechem. 

Przeprosiłam mówiąc, że muszę iść, gdy Jennifer powiedziała, że moje naleśniki już czekają. Kiedy my jedliśmy, Jen zachwycała się moją córeczką. Sophie leżała w jej ramionach i patrzyła chwaląc się błękitnymi oczami. Telefon od mamy przerwał miłe chwile. Kobieta pytała kiedy będziemy i mówiła, że spacer nie powinien trwać tak długo. Opowiedziałam o naleśnikach i zapewniłam, że niedługo będziemy. 

Nim się spostrzegłam, minęły pierwsze dwa tygodnie życia Sophie wśród innych ludzi. Ja zaczynałam chodzić niewyspana, ale mimo to nie żałowałam niczego. Na dodatek zaczęłam rozglądać się za pracą, bo tęskniłam za byciem przydatną. Wiedziałam, że mogę pozwolić sobie na kilka godzin tygodniowo, gdy Sophie skończy miesiąc. Pewnego dnia zauważyłam kartkę z ogłoszeniem, że klub, w którym poznałam Justina, poszukuje barmanki. Stojąc na chodniku zastanawiałam się czy podołam takiej pracy. Przecież podawanie drinków nie jest wybitnie inteligentną pracą i powinno iść mi całkiem nieźle. Kierownik pytał o moje doświadczenia, a ja opowiadałam o pracy w restauracji czy w kawiarni. Znowu zapewniałam, że szybko się uczę. W końcu podziękował i powiedział, że wkrótce się odezwie. Wymusiłam uśmiech na swojej twarzy żegnając się. Wiedziałam, że chciał być miły, a tak naprawdę to wyrzuci mnie zaraz z głowy i nigdy nie odbiorę połączenia od niego. Po powrocie do domu opowiadałam o wszystkim. Moja mama nie była zadowolona z mojej decyzji. Twierdziła, że jestem niepoważna i powinnam zająć się dzieckiem, a nie pracą i to jeszcze w takim miejscu! Uspokoiłam ją mówiąc, że to tylko kilka wieczorów w tygodniu, przeważnie w weekendy. 

Tydzień później miałam swoją próbę. Była ze mną dziewczyna, która miała wdrożyć mnie w funkcjonowanie klubu. Pokazywała mi jak robi się poszczególne drinki i zapewniała, że szybko wszystko załapię. Najgorsza była tęsknota za Sophie i wyrzuty sumienia, że zostawiłam ją. Praca chyba była błędem, bo teraz powinnam być przy córeczce, a nie szczerzyć się do obcych chłopaków. Zwłaszcza, że Sophie załapała katar od Maddy, która przeziębiła się i zachorowała. Po kilku dniach pojawiła się gorączka i moje przerażenie sięgnęło zenitu. Moja babcia ciągle czuwała nad noworodkiem, a popołudniu zmieniała ją moja mama. Ja chciałam co chwilę mierzyć temperaturę jednak wiedziałam, że to jest zbędne. Lekarstwa nie pomagały, a ja przeszukiwałam cały internet w poszukiwaniu sposobów na ulżenie mojej małej córeczki. Niestety musiałam chodzić do baru, bo chciałam utrzymać tę posadę. Nerwy mojej mamy uspokoiły się i sama mówiła, że powinnam wyjść do ludzi. Pisała co jakiś czas zapewniając, że wszystko jest w porządku. 

W dzień odsypiałam z Sophie noce. Dziewczynka ciągle płakała i nie czuła się najlepiej. W czwartek miałam wolne i chciałam wszystkie godziny poświęcić mojej córeczce. Jedząc śniadanie tuliłam Sophie, która dopiero co uspokoiła się po podaniu lekarstwa. Musiałam siłą aplikować jej syrop i modlić się, by nie zaczęła wymiotować. Moja mama wypominała mi, że ja byłam dokładnie taka sama. 

- Audrey, do ciebie! - usłyszałam krzyk Maddy, która poszła otworzyć drzwi po usłyszeniu dzwonka.

Skierowałam się do korytarza i przywitałam z mężczyzną w koszuli i czapce z logiem firmy przewozowej. 

- Pani Audrey... - próbował odczytać moje nazwisko z pudełka.

- Hudson - pomogłam mu.

- Tak, tak, przepraszam. Mam dla pani przesyłkę z Ebay.

- Ale ja nic nie zamawiałam. To jakaś pomyłka, przepraszam.

- Może ktoś na pani nazwisko?

- Maddy - zawołałam siostrę. - Zamawiałaś coś z ebay?

- Nie, a co?

- Nic. Przepraszam - zwróciła się do mężczyzny. - To naprawdę pomyłka.

Przeprosił za kłopot i życzył miłego dnia.

——-

Bądźcie teraz uważni! ;)

I Boże, czy to już prawie 21k? :o I prawie 1,5 gwiazdek! Dziękuję! <3

Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWhere stories live. Discover now