Part 46.

5.8K 380 14
                                    

- Tak, wszystko jest w porządku. Po prostu poprosił żebym panią poinformował.
- Zaraz będę!
Poprosiłam o nazwę szpitala i w pośpiechu wciągałam na siebie leginsy i bluzę z kapturem. Nogi wsunęłam w wygodne adidasy i zbiegłam na dół. Przeklęłam wysuwając szufladę z kluczami. Miałam do wyboru Lamborghini, Porsche albo Audi, bo Justin pojechał Range Roverem. Po raz pierwszy znienawidziłam jego miłość do wyścigowych aut i całego szpanu, który się z nią wiązał. Chwilę później wyjeżdżałam z garażu czarnym Audi. Z moich ust padały brzydkie słowa, gdy pokonywałam kolejne kilometry. Dochodziła piąta i słońce dawało się we znaki. Na dodatek czułam strach przed wypadkiem, bo nie umiałam prowadzić samochodu tej marki. Wchodząc do szpitala czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do sali, w której był Juss. Widząc chłopaka miałam chęć uderzyć go i przytulić jednocześnie. Kobieta w białym stroju naklejała mu opatrunek na łuk brwiowy i z uśmiechem stwierdzała, że do wesela się zagoi. Sophie spała w ramionach lekarza, który zapewniał, że ząbkowanie pójdzie teraz z górki.
- Kochanie, dlaczego płaczesz? - zapytał Justin podchodząc do mnie. - To ja zniszczyłem swoje ulubione auto.
- Żartujesz sobie, prawda?
- Ale z czym?
- Miałeś wypadek z MOJĄ córką i jeszcze bezczelnie mówisz, że to ty zniszczyłeś swoją zabawkę?!
- Hej, hej, wszystko jest w porządku - złapał mnie za ramiona. - Ten facet uderzył z mojej strony.
- Facet?
- Porozmawiamy w domu, chodź - wziął śpiące niemowlę od lekarza i razem wyszliśmy na zewnątrz.
Zajmując miejsce kierowcy czułam jak trzęsą mi się ręce. Zdenerwowanie było na tyle poważne, że nie mogłam trafić kluczykiem do stacyjki.
- Przesiadaj się - powiedział Justin wysiadając.
Potulnie zamieniłam się z nim miejscami. Milczeliśmy przez całą drogę do domu, a ja starałam się nie szlochać mimo iż łzy spływały po moich policzkach. Byłam zmęczona i przerażona. Miałam ochotę rozpłakać się jak Sophie, wylewając swoje żale. Będąc w domu rozebrałam śpiące niemowlę i sprawdziłam czy aby na pewno nie ma ani jednego siniaka. Lekarz zapewniał, że nic się nie stało, ale ja wolałam wszystko sprawdzić sama. Po chwili odłożyłam ją do łóżeczka i zajęłam fotel stojący nieopodal. Słyszałam jak po po korytarzu idzie chłopak, który kilka sekund później całował mnie w głowę.
- Połóż się, powinnaś odpocząć – szepnął.
- Nie czuję zmęczenia, uwierz. Odbieranie was ze szpitala jest lepsze niż potrójne espresso.
Justin podniósł mnie po czym usadowił na swoich kolanach. Spojrzałam na opatrzoną ranę i dotknęłam jego policzka.
- Tak bardzo się bałam - szepnęłam. - Bardzo boli?
- Prawie wcale - uśmiechnął się, a ja pocałowałam go.
W dzień już każdy wiedział o wypadku sławnego Justina Biebera. Media rozpisywały się o rzekomej śmierci chłopaka albo dziecka, a my odbieraliśmy telefony i zapewnialiśmy, że to wszystko jest kłamstwem. Madison zadzwoniła z płaczem i pytała o Justina i jej małe słoneczko. Było mi jej żal, a ona nie chciała uwierzyć, że wszystko jest w porządku. Uspokoiła się dopiero, gdy sama porozmawiała z chłopakiem. Po zakończeniu połączenia roześmiałam się, a brunet mnie zganił. Przeprosiłam i przyznałam mu rację.
Dni mijały stanowczo zbyt szybko. My przyzwyczailiśmy się już do swojej obecności, a nasza miłość rosła. Zupełnie jak nasza pięciomiesięczna Sophie, która już zaczynała siedzieć pewniej niż dotychczas. Niedługo czekało mnie spotkanie z ojcem Justina i jego rodziną. Bałam się, a chłopak za każdym razem powtarzał, że mam się niczym nie przejmować. Kiedy nadszedł dzień wizyty, ja byłam strzępkiem nerwów. Na szczęście nie było tak źle, a ojciec i macocha Jussa okazali się świetnymi ludźmi. Ich dzieci były jeszcze słodsze. Jazmyn ciągle chciała się bawić z bratanicą, a Jason zabierał cały czas Justina. Co chwilę prosił o grę w piłkę albo inne zabawy. Spędziliśmy u nich kilka dni, podczas których udało mi się odpocząć i poznać rodzinę mojego chłopaka. Podczas ostatniej kolacji padł pomysł wspólnych wakacji. Justin już od dawna mówił o jakimś wspólnym wyjeździe, a tutaj nadarzała się okazja do spędzenia czasu z młodszym rodzeństwem, które za nim szalało. Padały różne propozycje miejscowości w Hiszpanii lub na wyspach, o których ja mogłam kiedyś pomarzyć. Milczałam przysłuchując się rozmowie Justina z jego ojcem. Wymieniali zalety danych miejsc i planowali rozrywkę.
- Weźmiemy Mads, co? - brunet w pewnej chwili spojrzał na mnie.
- Po co? Ona niech zostanie w domu.
- Oj weź, to twoja siostra.
- No właśnie. Oboje wiemy jak się zachowuje.
- Jak każda nastolatka. Też pewnie taka byłaś.
- Nie byłam, uwierz - przed oczami od razu stanęły mi obrazy za czasów szkoły. Mads jest cheerleaderką - ja byłam szarą myszką zakochaną w literaturze i sztuce. Mads uwielbia imprezy - ja zastanawiałam się czy w ogóle pójdę na swój bal.
- Ale i tak z nami pojedzie.
Odwrócił się w stronę ojca, a ja teatralnie przewróciłam oczami.
- Widziałem to, Audrey - powiedział Justin, a ja uśmiechnęłam się. Wraz ze mną zrobiła to Erin, która ciągle wycierała buzię Jazmyn.
Następnego dnia żegnaliśmy się ze wszystkimi. Były łzy, obietnice i pocałunki. Justin musiał wyjaśnić rodzeństwu, że musimy wrócić, spakować się na wakacje i niedługo znowu będziemy razem. Będąc w domu rozmawiałam z mamą. Mówiłam jej o pomyśle chłopaka, a ona - ku mojemu zdziwieniu - popierała go. Twierdziła, że powinnam korzystać z życia, bo ostatnio miałam dużo na głowie. Faktycznie ciąża, przymus zostania w domu i rzucenia szkoły, tęsknota za Justinem czy przeprowadzka do babci odbiła się na mojej psychice. Zapytałam ją o plany na urlop, a ta stwierdziła, że jeszcze nie wie co będzie robić, ale chce odpocząć. Po naszej rozmowie przytuliłam się do Justina, który wrócił z tarasu z Sophie. Opowiedziałam mu wszystko.
- Twoja mama jedzie z moją do spa, nie mówiła ci? - powiedział, a ja zdziwiłam się.
- Nie, nie mówiła.
- To może jeszcze o tym nie wie - wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Patrzyłam jak szuka na liście kontaktów imienia mojej siostry po czym łączy się z nim. Pytał co nowego, a ja słyszałam w jej głosie jak z całej siły próbuje opanować podekscytowanie.
- Justin - jęknęłam cicho, opierając się czołem o jego ramię, gdy zaproponował wspólne wakacje.
- Kupię ci bilet do nas, przylecisz i stąd polecimy na Hawaje. Wiesz co spakować?
- Zamorduję cię, Juss – warknęłam.
- Pogadasz z mamą czy ja mam to zrobić? Albo Audrey to niej zadzwoni.
Pożegnali się, a ja spojrzałam na niego z miną zabójcy. Uśmiechnął się i pocałował mnie po czym stwierdził, że powinnam przewinąć Soph. Idąc na górę wiedziałam, że to będą najgorsze wakacje mojego życia.

------

Mamy 84K! *-* 


Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWhere stories live. Discover now