Part 3.

10.8K 553 16
                                    

Byłam szczerze przerażona i przez następne dni moje życie było pełne nerwów. Nie mogłam z nikim podzielić się “dobrą” nowiną, bo wszyscy chętnie zabiliby mnie. Byłam zwykłą dziwką, która będzie mieć dziecko z facetem z imprezy. Nie umiałam nawet powiedzieć Lily czy Allison. One zachwycały się wakacyjnymi pracami i przyjęciami na studia. Ja nawet nie rozejrzałam się za pracą. Jednak, gdy lekarz potwierdzi ciążę, będę musiała coś znaleźć. 
W końcu przełamałam się i umówiłam się na wizytę. Siedząc na korytarzu byłam strzępkiem nerwów. Modliłam się, by to nie była prawda i żeby lekarz stwierdził, że test był błędny. Ja nie mogę być w ciąży. Nie teraz. Drzwi od gabinetu otworzyły się i wyszła stamtąd uśmiechnięta kobieta z zaokrąglonym brzuszkiem. Pożegnała się z ginekologiem i odeszła. Nadeszła moja kolej więc wstałam i weszłam do gabinetu po zaproszeniu lekarki. Usiadłam naprzeciwko trzydziestoparoletniej kobiety ubranej w biały strój i z brązowymi włosami upiętymi w kok. Opowiedziałam jej jaki jest cel mojej wizyty. Podczas wywiadu uśmiechała się mówiąc, że nie powinnam się denerwować. Rozbierając się, błagałam Boga w myślach, by nie zsyłał mi dziecka. Wiedziałam, że nie podołam jego wychowaniu i wolałam żeby nie istniało.
- To siódmy tydzień. Gratuluję - usłyszałam w końcu. 
Zacisnęłam zęby, by się nie rozpłakać. Nie chciałam pokazywać, że moja sytuacja nie jest kolorowa. Kobieta zapytała czy wszystko jest w porządku więc wymusiłam uśmiech stwierdzając, że tak. Po kilku minutach siedziałam przy biurku i słuchałam rad lekarki, która wypisywała mi receptę. Pożegnałam się z nią i prędko opuściłam gabinet. Czułam jak łzy cisną mi się do oczu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju i wypłakać się w poduszkę. Jednak musiałam jeszcze wykupić witaminy i kwas foliowy. Będąc w aptece czułam zniecierpliwienie. Podałam kobiecie receptę i po chwili chowałam do torebki pudełka z suplementami diety. Idąc miastem do domu zaciskałam zęby żeby się nie rozpłakać. To dopiero byłaby siara. 
Mijając jedną z restauracji, zauważyłam kartkę z napisem “Poszukiwana kelnerka”. Wiedziałam, że praca teraz jest naprawdę ważna więc postanowiłam dowiedzieć się więcej na jej temat w lokalu. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Zapach, który unosił się w środku, sprawił, że poczułam odruchy wymiotne. Przełknęłam ślinę i podeszłam do lady.
- Co podać? - zapytała młoda dziewczyna ubrana w niebieski uniform. Spojrzałam na blaszkę z jej imieniem. Jennifer.
- Ja w sprawie pracy - głową wskazałam na kartkę.
- Ah, szefowa będzie jutro. Zapraszam - posłała mi uśmiech.
- Dziękuję - odwzajemniłam go i pożegnałam się.
Po powrocie do domu od razu zamknęłam się u siebie. Siedziałam na łóżku tonąc w łzach i wpatrując się w zdjęcie USG, które dostałam. Nie mogłam uwierzyć w to co mam przed sobą. To dziecko powstało przez moją głupotę. Ba, przez chęć udowodnienia moim przyjaciółkom, że też potrafię się wyluzować. Szkoda, że tylko ja z naszej trójki mam takiego pecha. I na dodatek kto jest ojcem? Słynny Justin Bieber! Pięknie. Moja siostra wzdycha nad jego zdjęciem, a ja się z nim pieprzę zaliczając wpadkę. Może być lepiej? A jednak może! Gdy moi rodzice się dowiedzą i wpadną w furię! Yay.
Spędziłam cały dzień w łóżku wpatrując się w jeden punkt. Nie chciałam z nikim rozmawiać i nie odbierałam połączeń od Lily. Następnego dnia przed dziesiątą poszłam na rozmowę o pracę. Musiałam ją dostać. Jennifer widząc mnie, uśmiechnęła się. 
- Mamo! - zawołała. 
Po chwili z zaplecza wyszła kobieta koło czterdziestki. Dała Jennifer karton z produktami do rozpakowania i podeszła do mnie. 
- W sprawie pracy, tak? - zapytała.
Pokiwałam głową z uśmiechem. Zaprosiła mnie do stolika i zapytała o mój wiek. Zaczęłam wymieniać swoje zalety i mówić jak bardzo zależy mi na pracy. Sama byłam dla siebie żałosna, ale musiałam ją dostać. 
- Masz jakieś doświadczenie?
- Pracowałam w kawiarni w ubiegłe wakacje.
Zastanawiała się przeglądając moje dokumenty. 
- Naprawdę muszę ją dostać - szepnęłam. - Szybko się uczę, jestem pracowita i…
- Dlaczego ci tak zależy? 
Spojrzałam na nią nie wiedząc czy powinnam powiedzieć prawdę. Kobieta zauważyła moje wahania i posłała mi uśmiech, by dodać odwagi.
- Jestem w ciąży - szepnęłam spuszczając wzrok. - Będę zmuszona sama je wychować.
Potok słów wypływał z moich ust. Poczułam, że mogę zaufać obcej kobiecie. Nie miałam nic do stracenia, a wiele mogłam zyskać. 
- Przyjdź jutro - powiedziała uśmiechając się. - Od dziewiątej zaczynasz.
- Dziękuję!
- I gratuluję.
Podziękowałam i pożegnałam się. W moim ciemnym tunelu wreszcie zaświeciło słońce, a ja poczułam, że wcale nie musi być tak źle. Wyszłam z restauracji i skierowałam się do domu. Będąc na miejscu pochwaliłam się, że mam pracę i zaczynam od jutra.
- List to ciebie przyszedł - powiedziała Madison siedząca na kanapie przed telewizorem.
Podeszłam do komody, na której zawsze leżała korespondencja. Moje serce przyspieszyło kiedy zobaczyłam logo uniwersytetu gdzie chciałam studiować. 
- Dostałam się! - krzyknęłam szczęśliwa.
- Nie drzyj się!
Byłam szczęśliwa i mogłam skakać z radości. Zadzwoniłam do Lily i Allison, by się pochwalić. Dziewczyny stwierdziły, że musimy to opić w weekend. Tymi słowami zostałam sprowadzona na ziemię i przypomniałam sobie o istocie rozwijającej się w moim brzuchu. Pożegnałam się z moją przyjaciółką i przygnębiona ruszyłam do siebie. Leżałam na łóżku i zastanawiałam się co powinnam zrobić. Może lepiej będzie, gdy oddam je do adopcji? Przynajmniej skończę studia, znajdę pracę i… i kiedyś założę normalną rodzinę. A ono będzie od początku miało kochających rodziców. 
Starałam się usnąć, bo od nadmiaru myśli zaczęła boleć mnie głowa. Wiedziałam jednak, że nie mogę wziąć żadnych tabletek. Musiałam być odpowiedzialna za dziecko. Dziecko. Boże. Dlaczego?!
Po południu byłam zmuszona do pomocy mojej mamie. Źle się czułam, ale nie chciałam tego pokazywać. Rodzicielka stałaby się podejrzliwa i kazałaby mi iść do lekarza. Przecież nie można tak długo chorować. Stojąc w kuchni pytała co u mnie nowego.
- Dostałam pracę. I przyszedł list z uniwersytetu.
- I co?
- Dostałam się!
Kobieta przytuliła mnie, a ja chciałam powiedzieć, że mam jeszcze jedną nowinę. Jednak w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Dokończyłyśmy sprzątać i poszłam do salonu gdzie mój ojciec oglądał mecz pijąc piwo. Nienawidziłam tego w nim. Jednak nie chciałam zwracać mu uwagi, bo zaraz zrobiłby się agresywny i stwierdziłby, że ma prawo odpocząć po robocie. Mecz w telewizji niezbyt mnie interesował więc duchowo byłam w zupełnie innym miejscu. Zastanawiałam się czy Justin czasami o mnie myśli i co teraz robi. Po chwili zorientowałam się, że moja ręka automatycznie głaszcze brzuch. Rozejrzałam się czy nikt nie patrzy i niczego nie podejrzewa. Czułam jakiś niepokój i lęk. Co będzie jeśli moi najbliżsi dowiedzą się o mojej ciąży? Może jednak nie będzie tak źle? Tak, jasne. W co ja wierzę?!
Mój ojciec odpalił papierowa i pokój wypełnił się duszącym dymem. 
- Mógłbyś to zgasić? - poprosiłam. Mężczyzna spojrzał na mnie jakby nie rozumiał. - Nie pal tutaj, proszę.
- O co ci chodzi? Człowiek wraca zmęczony po pracy i nawet nie może zapalić we własnym domu!
- Zapal sobie w kuchni - mruknęłam.
- Co ci nie pasuje?!
- Nie mogę tym oddychać.
- Bo?!
- Bo… - i się wyda. Lepiej niech dowiedzą się ode mnie. - ...jestem w ciąży - szepnęłam patrząc w ekran telewiozora. 
Mój ojciec zakrztusił się dymem. 
- Powtórz - warknął.
Milczałam.
- Jesteś w ciąży?! - zapytał agresywnie.
- Tak.
- Z kim?!
- Nieważne.
- Z kim?! - powtórzył.
Olałam go sięgając po ciastko leżące na stole. Mężczyzna złapał mnie za rękę i ostro szarpnął.
- Puść mnie! - powiedziałam.
Zaczął na mnie wrzeszczeć, że jestem zwykłą dziwką i nie wiem co to gumki. Nie chciałam powiedzieć mu, że to nie Ethan jest ojcem. Jego nic nie obchodziło i nawet gdyby ojcem był Obama to i tak miałby to w dupie. Chciał tylko wyżyć się i pokazać swoją władzę.
W tej samej chwili do salonu weszła moja mama. Jej mąż krzykiem opowiedział o mojej ciąży.
- To prawda, Audrey?
- Tak.
- Z Ethanem? - ona była o niebo spokojniejsza.
- Nieważne. Nie pytaj o to, mamo.
- Pewnie puszcza się z każdym!
Sama czułam się jak dziwka. Madison patrzyła na wszystko przerażonym wzrokiem. Moja rodzicielka próbowała uspokoić mojego ojca, ale widząc, że to nic nie daje, odsunęła się na bok. 
- Wynoś się! - usłyszałam. 
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Mężczyzna powtórzył rozkaz, a ja krzyknęłam, że go nienawidzę i pobiegłam na górę. Płacząc pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Nie miałam w nikim oparcia. Nawet we własnej mamie. A przecież to podobno matki zawsze bronią swoich córek. Nie chciałam dłużej zostać w domu więc prędko wybiegłam stamtąd nadal słysząc krzyki. 

-----

Hej, widzę, że opowiadanie jednak się przyjęło! Cieszy mnie każda ocena więc oceniajcie, komentujcie, rozsyłajcie do innych Belieber (albo 'book lovers' którzy lubią takie historie miłosne). W grupie siła! ;)

Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWhere stories live. Discover now