Part 31.

8.7K 497 20
                                    

****A*U*D*R*E*Y****

Patrząc na chłopaka trzymającego Sophie, miałam ochotę rozpłakać się. Smutek, strach i żal do Justina zmieszały się z miłością, tęsknotą i pragnieniem ojca dla dziewczynki. Jego słowa, gdy dowiedział się prawdy ciągle dudniły mi w głowie. Znowu udało mu się przebić przez mój mur, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa i oddzielał od reszty świata.
- Jest podobna do ciebie - głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia.
- Bo jest moja - pocałowałam ją. Miałam ochotę wtulić się w Justina widząc jak Sophie opiera główkę o jego klatkę piersiową.
- Moja też - Bieber przytulił mnie.
- Daj ją.
Chłopak oddał mi, a ja usiadłam na krześle i wtuliłam się w nią. Cieszyłam się, że już jest lepiej. Nie chciałam by cierpiała i płakała.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał Juss, który wreszcie wziął drugie krzesło i zajął miejsce obok mnie.
Wzruszyłam ramionami nie mówiąc nic. Objął mnie szepcząc, że od teraz będzie dobrze.
- Już nie rób z siebie takiego super bohatera - uśmiechnęłam się. - Radziliśmy sobie bardzo dobrze bez ciebie.
Spuścił wzrok i utkwił go w swoich butach. Panowała nieprzyjemna cisza przerywana jedynie przez dźwięki z zewnątrz. Na korytarzu ciągle ktoś chodził albo płakało jakieś dziecko. Za każdym razem przechodził mnie dreszcz, bo od razu przypominało mi się cierpienie Sophie. Nadal nie mogłam sobie wybaczyć tak późnej reakcji.
Lekarz wchodzący do sali przerwał myśli, które zaprzątały głowę moją czy Justina. Skarcił mnie za ciągle tulenie Sophie i zbadał ją. Zapytałam kiedy będę mogła wrócić z nią do domu, ale mężczyzna uśmiechnął się jedynie i znowu zbył mnie "kilkoma dniami".
- Może powinna pani wrócić do domu i odpocząć? Sophie ma tutaj naprawdę dobrą opiekę.
- Nie, nie, zostanę.
Zrezygnował z dalszego przekonywania mnie i poszedł do kolejnych pacjentów. Nathan zapytał o chorobę dziecka, a ja opowiedziałam mu wszystko. W tej samej chwili do sali znowu weszła moja mama. Tym razem była z nią Madison i moja babcia. Odliczałam sekundy do krzyku mojej siostry. Zamurowało ją na widok chłopaka, a ja prędko wstałam, by zasłonić jej usta ręką. Widziałam radość i niedowierzanie w jej oczach.
- Maddy to Justin. Juss, to moja siostra - przedstawiłam ich sobie. - Masz być... Au! Ty idiotko! - poczułam jak nastolatka gryzie mnie w rękę.
- O mój Boże, Justin! - powiedziała piszcząc.
Siłą wypchnęłam ją na korytarz i pchnęłam na krzesło obok obcego mężczyzny.
- Słuchaj! Jeśli obudzisz Sophie swoimi piskami to osobiście spalę kartonową postać Justina i zabiorę wszystkie moje rzeczy z twojego pokoju.
- Ale...
- A! Napiszę też do Williama wszystko co o nim mówiłaś. Tak, to że się w nim kochasz też.
- Audi! To JUSTIN! Bieber! Ten Justin!
- Maddi, proszę - mój ton głosu zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. - Nie rób z naszej rodziny wariatów. Nie strasz go.
- Co on tu robi?
- On... Ja....
Postać mamy wybawiła mnie z niewygodnej spowiedzi. Zmroziła młodszą córkę wzrokiem i warknęła groźne "Zachowuj się, Madison." Wróciliśmy do sali i przedstawiłam Justina mojej babci. Kobieta przywitała się i z troską zapytała o prawnuczkę. Kątem oka obserwowałam moją siostrę stojącą obok Justina i podrygującą jak narkoman na głodzie.
- Dlaczego nic nie zjadłaś? - usłyszałam.
- Mamo, ja naprawdę nie jestem głodna.
- Audrey, ty siedzisz tutaj drugi dzień! Jedź do domu! Prześpij się, wykąp, zjedz coś. Ja posiedzę przy Sophie.
- Nie, mamo.
Siedzieliśmy w ciszy, którą przerwała Sophie budząc się. Od razu ją przytuliłam i poprosiłam mamę żeby poszła po pielęgniarkę. Zapytałam czy mogę nakarmić dziecko sama, bo nie chciałam żeby przyzwyczajali ją do butelki. Kobieta widząc mój wzrok zgodziła się. Spojrzałam na moją rodzinę i poprosiłam ją żeby dali mi chwilę spokoju. Wyszli, a ja odetchnęłam z ulgą. Patrząc na Sophie zastanawiałam się co teraz będzie. Ostatnie godziny wyglądały jak sceny z hollywoodzkiej komedii romantycznej, ale nie wiem czy to jest to, czego pragnę. Ja i Justin to dwa różne światy i my nie pasujemy do siebie.
Wibracje telefonu rozeszły się po szafce, na której leżał. Spojrzałam na wyświetlacz i zdziwiłam się widząc nieznany numer. Postanowiłam nie zaprzątać sobie głowy czyjąś pomyłką i zająć się dzieckiem, które zaczęło się denerwować. Przyłożyłam ją do drugiej piersi, bo wiedziałam, że to niemożliwe, by już się najadła. Niemowlę ssało trzymając mnie za palec. Widziałam spokój na jej twarzy i czułam ulgę. Chciałam już móc zabrać ją do bezpiecznego domu i nigdy nie opuścić.
- Może już wystarczy, co? - szepnęłam z uśmiechem.
Poprawiłam bluzkę i podniosłam dziewczynkę. Chwilę później sala znowu wypełniła się moimi bliskimi. Zdziwiłam się, że Justin nadal jest w szpitalu.
- Nie masz koncertu? - zapytałam.
- Wziąłem sobie kilka dni wolnego.
- Planowo to ma za dwa dni w Niemczech - Maddy się odezwała.
- Ty mnie przerażasz - przyznał brunet patrząc na moją siostrę. - Kiedy mam koniec trasy?
- Trzynastego lipca jest ostatni koncert w Irlandii.
- Tak, przerażasz mnie - powtórzył.
- Żebyś ty widział jej pokój...
Czas mijał nieubłaganie szybko. Moja babcia wróciła do domu, a mama ciągle nalegała żebym coś zjadła albo pojechała z nią do domu.
- Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponował Bieber. - Porozmawiamy i w ogóle...
- Ja nigdzie stąd nie idę, Justin! - podniosłam głos. - Zrozum to!
- Idziesz - objął mnie w pasie i podniósł z krzesła.
- Zostaw mnie, rozumiesz?! Jesteś idiotą!
Telefon przerwał jego żałosne wygłupy. Chwyciłam komórkę i odczytałam SMSa od dziewczyny z pracy.


Na przyszłość napisz jak będziesz miała się spóźnić...


- Kurwa - mruknęłam pod nosem.
- Audrey!
Odpisałam przepraszając i mówiąc, że chyba dzisiaj nie przyjdę, bo mam dziecko w szpitalu. Odkładając telefon na szafkę musiałam skłamać, że nic się nie stało i wymusić uśmiech. Po chwili na wyświetlaczu pojawiło się nazwisko mojego szefa. Bez słowa wyszłam na korytarz i odebrałam połączenie od razu zaczynając tłumaczenie. Liczyłam, że mnie zrozumie i znajdzie zastępstwo, ale tak się nie stało.
- Mówiła pani, że z dzieckiem nie będzie problemu.
- Nie wiedziałam, że wyląduje w szpitalu. Przepraszam. Proszę mnie zrozumieć.
Podniósł głos, a ja nie wytrzymałam i wygarnęłam mu, że jest nieczułym kutasem i mam nadzieję, że Bóg nigdy nie ześle mu dzieci. Zdenerwowana wróciłam do sali gdzie była Sophie.
- Coś się stało? - zapytała mama dotykając mojego ramienia, gdy usiadłam na krześle.
- Wyrzucili mnie z pracy - przyznałam ze smutkiem.
- Pracujesz? - dopytywał Juss.
- Pracowałam. Do dziś.
- Nie powinnaś zajmować się Sophie?
- A ciebie co tak nagle to interesuje?! - warknęłam wstając.- Jesteś ostatnią osobą, która powinna mówić mi co mam robić.
- Po prostu sądzę, że powinnaś poczekać aż trochę podrośnie.
- Ze studiów już zrezygnowałam, pasuje?! Nie musisz tu siedzieć! Możesz wracać do swojego idealnego świata gdzie nie ma głupiej dziewczyny z chorym dzieckiem! - wskazałam na drzwi.
- Niech ci będzie! Ale to ja niszczyłem sobie karierę, by tylko cię odnaleźć!
- Nikt ci nie kazał! Mogłeś uganiać się za blondynką, z którą spędzałeś urodziny!
- Audrey... - moja mama próbowała mnie uspokoić.
- To była dziewczyna mojego kumpla, a ty jesteś po prostu zazdrosna!
- O ciebie? Nie ma o co, wybacz.
Odwrócił się i wyszedł, a ja zdenerwowana usiadłam na krześle. Madison zaczęła narzekać na moje zachowanie, bo cieszyła się ze spotkania idola.
- Ty też nie musisz tu siedzieć - spojrzałam na nią.
- Audrey, uspokój się - moja mama wreszcie zabrała głos. - Obudziłaś Sophie.
Podeszłam do dziecka i pogłaskałam je po brzuszku wkładając smoczek w jej usta. Pocałowałam ją w policzek i usiadłam na krześle przysuwając je bliżej łóżeczka.

Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWhere stories live. Discover now