Part 30.

8.7K 601 31
                                    

****A*U*D*R*E*Y****

Poczułam jak niewidzialna ręka wykręca mi wszystkie wnętrzności na widok Justina. Był ostatnią osobą, której mogłam się spodziewać. Nie wiedziałam czy to zwidy ze zmęczenia czy on naprawdę stoi przede mną ze skruszoną miną, a nie głupawym uśmieszkiem.
- Przepraszam, Audrey - wyszeptał.
- Co ty tu robisz?
- Tęskniłem za tobą.
Stałam przed nim jak idiotka i nie wiedziałam co zrobić. Na szczęście Sophie dała o sobie znać. Prędko podeszłam do łóżeczka i przytuliłam dziewczynkę. Cieszyłam się, że nie ma już gorączki. Delikatnie ją podniosłam, a w tej samej chwili do pokoju weszła pielęgniarka. Czułam smutek widząc jak daje dziewczynce butelkę, a mi zabrania karmić ją piersią. Obiecała jednak, że później już będę mogła przytulić dziecko i nakarmić ją własnym mlekiem. Justin milczał, a ja kątem oka ciągle zerkałam na jego postać. Miałam ochotę wtulić się w jego ciało i wybuchnąć płaczem bezsilności. Kiedy zostaliśmy sami, Juss znowu się odezwał:
- Mogę ją potrzymać?
- Nie - mruknęłam, bo sama nie mogłam tego robić. Dopóki kroplówka spływała, Sophie miała leżeć.
- Jesteś zła?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Miałam ochotę wykrzyczeć, że go nienawidzę za pozostawienie mnie samej, bo pokochałam go po kilku godzinach równie bardzo jak Maddy.
- Nie - uśmiechnęłam się.
- Dziewczyny zawsze tak robią.
- Jak?
- Uśmiechają się, gdy nas nienawidzą.
- Ale ja nie czuję nienawiści - znowu się uśmiechnęłam. - Ale widzę, że masz dużą wiedzę na temat dziewczyn. Praktyka czyni mistrza, co? Co noc inna więc jest na czym się uczyć, nie? - znowu posłałam mu uśmiech.
- Nie rób tak.
- Jak?
- Nie uśmiechaj się tak wrednie! Tak sztucznie! Wiem, że twój uśmiech jest wymuszony, bo naturalny jest inny!
Odwróciłam się i ponownie przytuliłam Sophie. Chłopak ukucnął za mną i przytulił się szepcząc, że zachował się jak dupek. Olałam cały jego monolog, bo przed oczami miałam zdjęcia z jego urodzin, na których tulił blondynkę. Wiele razy wyobrażałam sobie nasze spotkanie, ale nie spodziewałam się, że podczas tego będę taka chłodna. Nie chciałam pokazywać chłopakowi jak cholernie za nim tęskniłam. Zresztą moje serce należało do Sophie i nie było już więcej miejsca. W tej samej chwili do sali weszła moja mama, a Justin oderwał się od mojego ciała. Kobieta spojrzała na niego po czym przeniosła pytający wzrok na mnie.
- Mamo to Justin, Justin to moja mama - uśmiechnęłam się patrząc na chłopaka.
- Bardzo mi miło! - chłopak podał jej rękę. - Justin Bieber. Ja...
- Ty przeleciałeś mi córkę w klubie, wiem.
Miałam ochotę roześmiać się, ale to obudziłoby Sophie. Juss był zmieszany, a ja uśmiechałam się po raz pierwszy od dnia, gdy moja córeczka zachorowała. Moja rodzicielka wypakowała z torby sok, owoce i kanapkę dla mnie mimo iż mówiłam, że nie jestem głodna. Miała również ubrania dla Sophie.
- Przyjadę później, bo muszę jechać po Maddy, dobrze?
- Coś się stało?
- Niby źle się czuje.
- Kłamca - mruknęłam, bo wiedziałam, że znowu symuluje.
Moja mama minęła się w drzwiach z Alexem i Jennifer. Ucieszyłam się widząc moich przyjaciół. Alex pocałował dziewczynkę w główkę i położył pluszaka w rogu łóżeczka.
- Justin, to Alex i Jennifer. Alex, Jen to Justin. TEN Justin - powiedziałam żeby zrozumieli o co mi chodzi.


****A*L*E*X****


Poczułem złość na sam widok obcego chłopaka. Myśli, że co? Że zjawi się po dziesięciu miesiącach i każdy będzie się cieszył? Że przyjdzie na gotowe? Że każdy będzie mu ulegał, bo to Justin Bieber? Nie to żebym czuł zazdrość, ale Audrey była dla mnie jak młodsza siostra i musiałem się opiekować nią i Sophie.
Kiedy nastolatka przedstawiła nas sobie, spojrzałem na nią, delikatnym ruchem głowy wskazując na bruneta. Miałem nadzieję, że moja przyjaciółka odczyta nieme pytanie. Nasza telepatia pozwoliła nam na połączenie się i Audi wzruszyła ramionami. Chciałem wiedzieć po co chłopak w ogóle przyjechał.
- Nie masz ochoty na kawę, Justin? - uśmiechnąłem się.
- Eee... nie, chyba nie - spojrzałem na niego dając mu do zrozumienia, że chcę pogadać na osobności. - Albo dobra.
Oboje wyszliśmy i wpadliśmy na jego ochroniarza, który siedział na krześle i grał na komórce w bąbelki. Justin poprosił go by tu został i sami skierowaliśmy się na koniec korytarza gdzie był automat.
- Słuchaj. Nie wiem po co pojawiasz się w życiu Audrey po takim czasie. Nie pozwolę znowu ci jej skrzywdzić. To nie ty pocieszałeś ją i ocierałeś jej łzy. To nie ty jeździłeś z nią do szkoły rodzenia. Jesteś nikim dla niej, łapiesz? Ona nie jest naiwna jak inne nastolatki. To, że ją przeleciałeś i zrobiłeś jej Sophie, nie oznacza, że...
- Chwila, chwila. Co?! Sophie jest moja?!
- Nie, ona jest Audrey.
- Ale powiedziałeś, że ja...
- Ty ją tylko zrobiłeś. Nie nazywaj się ojcem jeśli nawet nie widziałeś żadnego usg.
- Cholera jasna - mruknąłem. - Ale chwila. Ja spałem z Audrey w maju, mamy kwiecień, Sophie ma miesiąc... To niemożliwe.
- Sophie urodziła się kilka dni po terminie. Pierwszego marca.
- Moje urodziny - uśmiechnął się nieznacznie.
- Daj jej spokój, Justin. Tak będzie lepiej.
- Chyba żartujesz! - rzucił po czym szybkim krokiem skierował się do sali, zostawiając kubek z gorącym napojem w automacie.


****J*U*S*T*I*N****


Czułem jakbym dostał w twarz. Wszystko zaczęło układać mi się w logiczną całość. Audrey nie wpisała ojca, bo ja nim jestem!
Wszedłem do pomieszczenia z uśmiechem.
- Ona jest moja! - wskazałem na śpiącą dziewczynkę. - Mam dziecko!
- Nie masz. Ojcem nie jest ten co zrobi, a ten co wychowuje.
- Wiem, dlatego od dziś chcę ją wychowywać.
- A ja chcę jednorożca i co? - zapytała Audrey ironicznie, ale widać było jak jakieś uczucie pojawia się na jej twarzy. Nie wiedziałem jednak czy to szczęście, strach czy nienawiść.
- To nie jest śmieszne. Alex powiedział mi wszystko - wskazałem na chłopaka. - Porozmawiajmy, Audrey.
- To może my już pójdziemy - powiedziała dziewczyna, której imienia nie zapamiętałem.
Kiedy zostaliśmy sami, podszedłem do dziewczyny i złapałem ją za rękę. Patrząc jej w oczy zacząłem opowiadać o wszystkim - o tęsknocie, moich kłopotach, poszukiwaniach.
- Wynająłeś detektywa, by mnie odnalazł?!
- Sam nie dałbym rady! Ja cię potrzebuję, Audrey! Ty też za mną tęskniłaś - szepnąłem.
Dziewczyna milczała, a ja w końcu przełamałem się i spróbowałem ja pocałować. Odepchnęła mnie, każąc mi przestać.
- Auć, zabolało.
- Co?
- Po raz pierwszy dostałem kosza.
Odwróciła się i przytuliła Sophie, która się obudziła. Po chwili poszła po pielęgniarkę, która odczepiła pustą kroplówkę. Widziałem szczęście w oczach dziewczyny, gdy tuliła córeczkę.
- Cześć skarbie - szepnąłem patrząc na dziecko z uśmiechem. Po chwili dotarło do mnie, że przegapiłem najważniejsze momenty. Ciąża, usg, poród, pierwsze dni w domu itp. Wszystkie te rzeczy, które potem fajnie się wspomina.
- Wszystko okey?
Pokiwałem głową. Objąłem Audrey w pasie i przytuliłem do siebie dziewczynkę.
- Tak bardzo przepraszam - szepnąłem. - Tak bardzo nawaliłem. Mój ojciec też stchórzył i zostawił moją mamę.
- Justin....
- Ona nawet nie wie kim ja jestem.
- Ona jeszcze nikogo nie poznaje.
- Ty mnie nienawidzisz...
- Justin...
- Nie pocieszaj mnie.
- A ty mi nie przerywaj!
- Daj mi ją - wziąłem Sophie i przytuliłem do siebie. - Jaka ty lekka.
- Trzymaj ją, błagam!
- Trzymam! Wyluzuj! Rozumiem, że mi nie ufasz, ale nie upuszczę naszego dziecka!

------

Jeeeeeej, mamy 30 część! Czas na małe podsumowanie: 

* 4 miesiące i 17 dni

* 26,6K wyświetleń

* 2K głosów

* 235 komentarzy

Nie jest źle, prawda? I jeszcze ponad 100 gwiazdek pod ostatnimi dwiema częściami. Dziękuję za wszystko! <3

Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWhere stories live. Discover now