Part 43.

6.1K 393 15
                                    

Wypoczęta obudziłam się po jedenastej. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół, gdzie siedział już brunet. Przywitałam się z nim całusem i zapytałam o czym rozmawia z moją siostrą. 

- O głupiej Stelli - usłyszałam w odpowiedzi.

- Są ludzie i parapety. Daj ją - wzięłam od niego Sophie. - Część skarbie - pocałowałam ją w policzek. - Byłaś grzeczna?

Siedząc przy stole jadłam śniadanie i zajmowałam się dziewczynką, która uderzała łyżeczką o blat. Z każdym dniem nabywała nową umiejętność, ale głośnego śmiechu nic nie przebije. Jej włoski zaczęły wycierać się i już nie miała gęstej czupryny jak na początku. 

Całe popołudnie spędziłam z moimi najbliższymi. Wieczorem Justin zajmował się córką, a ja zaczęłam temat collage'u. Miałam trochę czasu na przemyślenie, przeanalizowanie i poradzenie się mojej mamy.

- Budynek szkoły w LA jest przepiękny, nie uważasz?

- Szkoła jak szkoła - wzruszył ramionami. - Nie wiem co w nim takiego ładnego.

- Nie chciałbyś żebym tam chodziła?

- Myślałem, że już podjęłaś decyzję.

- Dziewczyny często zmieniają zdanie - kątem oka widziałam jak jego warga nieznacznie drgnęła, a on ze wszystkich sił próbuje zatrzymać uśmiech. - Co o tym sądzisz?

- O czym?

- O Los Angeles.

- Kalifornia jest świetna - podał mi Sophie żebym ją nakarmiła. 

Patrzyłam na dziecko, które jadło kolacje i zastanawiałam się czy na pewno podjęłam słuszną decyzję. A co jeśli jest za późno i szkoła w LA jest już nieważna, a moje miejsce zajął ktoś inny?

- Mogę już was pakować? - głos bruneta wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Wyprowadzamy się do Los Angeles, skarbie! - powiedział ciesząc się. - Nie pożałujesz! Nie pożałujecie obie - pocałował mnie w policzek, a Soph w główkę. - Szkoła jest blisko, więc nie będziesz miała problemu z dojazdem. Wiesz, autem to zajmie ci jakieś pół godziny. No może niecałą godzinę.

- Justin, przystopuj trochę.

- Spakujemy się jutro? Chciałbym żebyśmy już tam pojechali! Albo nie! Mam pomysł.

- Jaki?

- Niespodzianka!

Kilka dni później pakowałam najważniejsze rzeczy. Moja mama utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinnam się realizować i spełniać marzenia, a uczelnia w Los Angeles mi w tym pomoże. Trudno było mi się pożegnać ze wszystkimi pamiątkami i kołyską, która była prezentem od mojego przyjaciela. Niestety Sophie rosła i nie powinna już w niej spać. 

- Płaczesz? - głos Justina wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na chłopaka, który pakował do kartonów ubrania naszej córeczki.

Pokręciłam głową, nie mogąc nic powiedzieć. Czułam, że zostawiam tu jakąś część siebie, jakąś historię. To tutaj płakałam za chłopakiem, tu oczekiwałam dziecka, tu cieszyłam się ruchami. Teraz miałam opuścić to wszystko w jednej chwili.

- Nie płacz - przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego zagłębienie w szyi. Czułam jak delikatnie głaszcze mnie po plechach i opiera policzkiem o moją głowę. - Jak nie chcesz wyjeżdżać to nie musimy. Myślałem jednak, że się cieszysz. 

Spojrzałam w górę wymuszając uśmiech. Nie mogłam się tak zachowywać. Nie mogłam go ranić i wyzwalać w nim poczucia winy.

- Cieszę się - szepnęłam. - Chcę żebyśmy zamieszkali tam razem. Dokończmy to, proszę. 

Godzinę później wszystko zostało zapakowane do wozu, który miał dostarczyć nasze rzeczy do domu w Kalifornii. My mieliśmy tam znaleźć się jutro po południu. W nocy nie mogłam usnąć. Leżałam w pokoju oświetlonym delikatnym światłem lampki i patrzyłam przed siebie. Czułam jak ciało Justina unosi się w wyniku spokojnych oddechów, a jego ręka obejmowała mnie w pasie. Nawet Sophie nie budziła się. Czyżby ten wyjazd naprawdę miał przynieść nam coś dobrego? Czyżby właśnie nadszedł czas zmian i moje życie w końcu miało przypominać bajkę?

Poruszenie się Justina wyrwało mnie z zamyślenia. Chłopak mocniej do mnie przywarł i przytulił mnie. Uśmiechnęłam się uświadamiając, że uwielbiam, gdy tak robi. Odwróciłam się w jego stronę i położyłam na nagiej, umięśnionej klacie, pokrytej kilkoma tatuażami. Usypiając usłyszałam płacz niemowlaka. Jęknęłam przekładając nogę nad chłopakiem, który leżał od strony łóżeczka. Wyjęłam dziewczynkę i zaczęłam ją karmić. Poczułam jak Justin zbiera moje włosy z ramion. Posłałam mu uśmiech pytając dlaczego nie śpi.

- Ktoś tu odziedziczył głos po tatusiu - szepnął głaszcząc dziewczynkę po głowie. - Dobrze się czujesz?

- Jasne. Nie mogę doczekać się lotu – przyznałam.

- Ja też. Zwłaszcza, że mam niespodziankę.

- Jaką?

- Niespodzianka to niespodzianka.

- To po co ciągle o niej wspominasz?!

- Bo lubię cię denerwować. 

Odłożyłam dziecko do łóżeczka i wśliznęłam się pod kołdrę wprost w ramiona Justina. 

Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWhere stories live. Discover now