****A*U*D*R*E*Y****
W weekend sama byłam w pracy. Czułam podekscytowanie, dumę i strach jednocześnie. Wiedziałam jednak, że w razie problemów mogę zapytać ochroniarza, który stał nieopodal. Był naprawdę świetnym facetem i lubiłam z nim rozmawiać. Nad ranem czułam zmęczenie i cieszyłam się, że wszystko dobiega końca. Po wejściu do domu zdziwiłam się, że nikt nie śpi. Miałam dziwne przeczucia i zapytałam czy coś się stało.
- Z Sophie jest gorzej. Myślę, że powinnaś pojechać z nią do szpitala.
Gorączka nie spadała, a moje maleństwo ciągle płakało i nie chciało jeść. Wzięłam ja od mamy i szybkim krokiem skierowałam się na górę.
- Ciii, skarbie - szepnęłam przytulając dziecko i wyciągając z szafy odpowiednie ubranka.
W akompaniamencie dziecięcego żalu, ubierałam dziewczynkę.
- Mamo, pożyczysz auto. Proszę - spojrzałam błagalnie na kobietę, która weszła do pokoju.
- Jechać z tobą?
- Dam radę. Pożyczysz?
Podała mi kluczyki mówiąc, że mamy na siebie uważać i wszystko będzie dobrze. Zapięłam fotelik w samochodzie i prędko przekręcałam kluczyk. Jadąc do szpitala modliłam się, by dziewczynce nic poważnego się nie stało. Będąc w gabinecie opowiedziałam prędko na co choruje Sophie.
- Jest odwodniona i musimy zbić temperaturę. Zostawiamy ją na oddziale.
- To wszystko moja wina.
- Przywiozła ją pani w odpowiednim momencie. Proszę tak nie myśleć. Wszystko będzie dobrze.
Pielęgniarka przeniosła Sophie na oddział dziecięcy i przygotowała jej kroplówkę. Widząc jak wbija wenflon w jej małą rączkę, poczułam jak łzy płyną mi po policzku.
- Ona jest taka mała... - szepnęłam.
Głaskałam główkę dziecka, które płakało. Nie chciałam, by moje maleństwo cierpiało z mojej winy. Oblizałam smoczek, który trzymałam i włożyłam w buzię dziewczynki. Jednak ona nadal krzyczała, a ja miałam ochotę wybuchnąć płaczem przez swoją bezradność. Obwiniałam się za cierpienie Sophie. Gdybym przyjechała z nią wcześniej to skończyłoby się na kolejnym syropku.
Ponownie próbowałam uspokoić ją smoczkiem. Trzymając go w buzi, łapała oddechy oznaczające, że nadchodzi cisza.
- Oh skarbie - szepnęłam przytulając jej nadal rozpaloną główkę.
Głaskałam ją szepcząc, że bardzo ją kocham i już nigdy jej nie opuszczę.
****J*U*S*T*I*N****
Już od rana czułem podekscytowanie. Czułem się jak po dużej dawce napoi energetycznych i w ogóle nie byłem zmęczony. Chciałem już zobaczyć Audrey, przytulić, przeprosić za wszystko. Dopytałem detektywa o szczegóły - chciałem wiedzieć jak teraz wygląda, z kim mieszka i czy widzieli jakiegoś chłopaka kręcącego się wokół niej. Detektyw pytał co jeszcze ma sprawdzić, a ja jedynie podziękowałem mu za wszystko. Siedząc w aucie zaparkowanym naprzeciwko starego domu, zawahałem się. Po raz pierwszy dotarło do mnie, że zachowuję się samolubnie i niszczę ład i porządek dziewczyny. Co jeśli ona już dawno o mnie zapomniała? Co jeśli znalazła sobie kogoś innego?
- Wszystko w porządku? - głos detektywa wyrwał mnie z zamyślenia
- Tak.
Wziąłem głęboki oddech otwierając drzwi. Rozejrzałem się czy nic nie jedzie i szybkim krokiem przeszedłem na drugą stronę jezdni. Stojąc na werandzie czekałem aż wstąpi we mnie odwaga. Trzęsły mi się ręce i czułem dziwny ucisk w klatce piersiowej. Sam siebie zadziwiałem. Jestem Justin Bieber - bożyszcze nastolatek i najprzystojniejszy chłopak ubiegłego roku w kategorii mężczyzn do trzydziestego roku życia. Czego ja mam się bać?!
CZYTASZ
Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FF
FanfictionWYOBRAŹ SOBIE TAKĄ SYTUACJĘ: Niedawno rozstałaś się z chłopakiem. Byłaś cichą myszką, która kochała Go na zabój. Jednak on wolał inną. Twoje przyjaciółki wyciągają Cię na imprezę, byś zapomniała o tym dupku. Tam siedzisz przy barze i przeklinasz j...