Part 35.

7.7K 460 14
                                    

Przechodząc przez bramki na kalifornijskim lotnisku zastanawiałam się co tak naprawdę tu robię. Przecież ja i Justin to dwa różne światy. Nawet miejsce zamieszkania nas różni. Ja pochodzę z Nowego Jorku, ze zwykłej, szarej dzielnicy, a on pławi się w luksusach w Calabasas. Wsiadłam do taksówki stojącej na postoju i podałam mężczyźnie karteczkę z adresem. Spojrzał na mnie, a ja w duchu błagałam go o brak jakichkolwiek komentarzy. Posłałam mu nieśmiały uśmiech i przeniosłam wzrok za okno. Podczas jazdy napisałam do mamy, że jestem już w LA i zapytałam o Sophie. Kobieta zapewniła, że wszystko jest w porządku i niczym mam się nie martwić. Około godziny później płaciłam za taksówkę. Według wskazówek mamy Justina dostałam się do środka ogromnej willi. Cicho zamknęłam drzwi i rozejrzałam się. Skądś dobiegał dźwięk pianina. Poszłam w tamtym kierunku i chwilę później stałam w ogromnym salonie gdzie siedział Juss. Poczułam ucisk w środku. Kiedy pochodziłam do bruneta, ten przestał grać. Przytuliłam się do niego, szepcząc:
- Przepraszam.
Kontynuował granie uprzednio biorąc łyk drinka. Nie wiedziałam czy powinnam wyjść czy zostać.
- Nie gniewaj się - poprosiłam. - Nie powinnam tak mówić, wiem.
Chłopak odwrócił się mówiąc:
- Ja was kocham, Audrey.
Patrzyłam w jego brązowe oczy i zastanawiałam się jaki powinienem być kolejny krok. Na szczęście to chłopak przejął pałeczkę i wstał. Spojrzał mi w oczy łapiąc za twarz. Po chwili nasze usta połączyły się. Czując język Justina pomiędzy swoimi wargami, oderwałam się.
- My nie powinniśmy.
- Dlaczego?! Ja was kocham, zrozum.
- Justin, my nie pasujemy do siebie. Spójrz na mnie.
- Jesteś piękna - przerwał mi.
- Aj, przestań. Ja jestem nikim w porównaniu do ciebie. Kogo ty kochasz? Spójrz na mnie. Ja mam na sobie trampki za dwadzieścia dolarów, ty supry za trzysta. Moje ubrania nie są warte nawet tyle ile twoja koszulka. - Patrz - złapałam go za rękę gdzie miał zegarek. - Mnie nie...
Wyrwał rękę, pytając czy mi chodzi tylko o pieniądze.
- Ty jesteś sławny! Moja siostra całuje twój plakat! Wiele gwiazd kocha się w tobie!
- A ja kocham ciebie.
- Justin, ja nawet gumek nie umiem używać - uśmiechnęłam się. - Puszczam się na imprezach.
- Nie mów tak! To ja cię upiłem! Audrey, ja cię kocham! Daj nam szansę! Mamy Sophie!
- Damy ci spokój, obiecuję.
- Nie chcę tego! Chcę być z tobą. Chcę widzieć jak Sophie rośnie!
Patrzyłam na niego smutnym wzrokiem i milczałam, bo zabrakło mi argumentów. Chłopak uśmiechnął się i objął mnie w pasie zbliżając się.
- Nawet pewność siebie masz większą - szepnęłam stając na palcach i łącząc nasze usta.
Po chwili oparł się czołem o moje czoło posyłając mi uśmiech. Wtuliłam się w niego krzyżując ręce za jego plecami. Chciałam uciec od rzeczywistości w idealny świat Justina. Niestety jego komórka nie pozwoliła nam cieszyć się przepiękną ciszą i swoją bliskością.
- Cześć, mamo - powiedział brunet przesuwając palcem po ekranie i przykładając aparat do ucha. - Daj spokój, mamo... Nie dzisiaj, proszę.... Jutro też nie... Dobrze, ja przyjadę do Nowego Jorku... Tak, jest tutaj. Chcesz ją?
Przyłożył komórkę do mojego ucha i usłyszałam jak pani Mallette zaczyna mi dziękować. Z uśmiechem odpowiedziałam, że to nie był żaden problem i to ja powinnam jej dziękować. Oddałam komórkę i patrzyłam jak mężczyzna przewraca oczami słuchając monologu. W końcu przerwał wszystko mówiąc, że musi się mną zająć i nie może rozmawiać. Uśmiechnęłam się kiedy wsunął telefon do kieszeni i znowu mnie objął. Kiedy nasze usta ponownie się połączyły, Justin złapał mnie za pośladki delikatnie podnosząc do góry. Podskoczyłam i objęłam jego biodra nogami, przyciskając swoje ciało do jego. Chwilę później leżałam na skórzanej, jasnej kanapie wplątując palce w gęste, ciemne włosy. Wtuliłam się w chłopaka, gdy przestał mnie całować. Zamknęłam oczy i czułam błogi spokój. Byłam zmęczona zajmowaniem się Sophie, a tutaj jej nie było. Nie było płaczu, noszenia, przejmowania się chorobą czy szpitalem. Miałam kilkugodzinne wakacje i chciałam jak najlepiej je spożytkować.
- Napijesz się czegoś? - usłyszałam pytanie przerywające ciszę. Oderwałam się od mężczyzny, gdy ten wstał. - Coś mocniejszego?
- Nie piję.
- Ah, Sophie. Przepraszam. Sok?
Pokiwałam głową i wzrokiem odprowadzałam chłopaka do kuchni. Po chwili wstałam i sama tam poszłam. Justin wyjąwszy karton z dwudrzwiowej lodówki, nalał go do szklanki i podał mi. Zajęłam biały, barowy stołek stojący przy marmurowej wysepce i obserwowałam jak wlewa do szklanki whisky, a resztę wypełnia colą.
- Często pijesz? - zapytałam zanim zdążyłam pomyśleć.
Odwrócił się i chwilę na mnie patrzył. Po chwili wzruszył ramionami dodając, że jak ma ochotę.
- Dlaczego nie zabrałaś Sophie ze sobą?
- Nie chciałam tłuc jej po hotelach.
- Hotelach?
- Niech zdrowieje w domu.
Podszedł, wsunął rękę na moje biodro i z szelmowskim uśmiechem zapytał czy zostanę na noc. Pokręciłam głową mówiąc, że zaraz jadę do jakiegoś hotelu.
- Daj mi się tobą nacieszyć - szepnął znowu mnie całując. - Pokazać ci dom? - zaproponował po chwili.
Uśmiechnęłam się wstając. Złapał mnie za rękę i zaczął oprowadzać po willi. Czułam się jak w filmie, w rezydencji milionera. Na górze było osiem sypialni i cztery łazienki dla gości. Na dole był salon, kuchnia i sala kinowa. Widząc to, poczułam jak zapiera mi dech w piersi. Takie widoki widziałam jedynie na Tumblr z podpisem "Mom, please".
- Obejrzymy coś?
Widząc, że nie reaguję, roześmiał się. Po chwili wybieraliśmy film. Kiedy Justin poszedł po popcorn, ja zrobiłam zdjęcie w sali kinowej i wysłałam do Madison podpisując: "Zazdrościsz?". Odpisała, że to ona tam powinna być. Roześmiałam się stwierdzając, że ją kocham. Usiadłam na środkowym fotelu, wyłożonym przyjemnym, miękkim materiałem i czekałam na chłopaka. W mojej głowie pojawiły się myśli dlaczego to właśnie mnie wybrał. Przecież na moim miejscu powinna siedzieć jakaś fanka, albo jakaś sławna gwiazda, a nie ja - Audrey Hudson, poznana w klubie i pieprząca się z nowo poznanym chłopakiem. Na szczęście Justin zjawił się szybciej niż ja uciekłam z poczuciem winy i łzami w oczach. Oglądając komedię wygłupialiśmy się i rzucaliśmy popcornem. Chłopak popisywał się podrzucając go do góry i zjadając. Kiedy ja chciałam tak zrobić, ten łapał kukurydzę zanim zdążyła wpaść do moich ust. Po seansie było mi głupio za syf, który zrobiliśmy. Bieber roześmiał się kiedy wspomniałam o sprzątaniu i dodał, że jutro przyjdzie sprzątaczka. Uśmiechnęłam się i wyszliśmy z sali kinowej.
- Popływamy? - padła kolejna propozycja.
- Nie mam stroju.
- Nie potrzebujesz - chłopak przylgnął do mnie, obejmując mnie w pasie i przejeżdżając mi ręką po plecach tym samym podciągając koszulkę.
- Jasne, jasne.
- To idziemy!
Pociągnął mnie w stronę tarasu. Z moich ust wyrwało się żałosne "wow!" kiedy ujrzałam basen oświetlony lampami ledowymi wmontowanymi w podłoże i w ściany basenu.
- Umiesz pływać?
- Oczywiście!
- To na co czekamy? Jacuzzi czy basen?
- Już tak się nie przechwalaj czego to ty nie masz.
- Mówisz jak moja mama.
- Przepraszam - powiedziałam śmiejąc się.
- Chcę ci po prostu pokazać, że zasługuję na ciebie.
- Chcesz mnie kupić? Myślisz, że polecę na twoją kasę?
- Jak to nie wystarcza to możemy iść do garażu.
Sama już nie wiedziałam czy żartuje czy mówi prawdę. Miałam wewnętrzną nadzieję, że nie jest taki płytki jakiego teraz udaje. Pieniądze to ostatnia rzecz, na którą mogłabym polecieć.

Dziewczyna ze zdjęcia - Justin Bieber FFWhere stories live. Discover now