Safe Point

By playwithbieber

219K 9.6K 951

"Uważaj, żeby ktoś nie zrobił ci krzywdy. Oczy szeroko otwarte" More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Dziękuję!
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Fake?
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Purpose Tour Poland
Koniec?
Rozdział 1 |cz.2|
Rozdział 2 |cz.2|
Rozdział 3 |cz.2|
Rozdział 4 |cz.2|
Rozdział 5 |cz.2|
Rozdział 6 |cz.2|
Rozdział 7 |cz.2|
Rozdział 8 |cz.2|
Nowy rok, więcej motywacji
Rozdział 9 |cz.2|
Rozdział 10 |cz.2|
Rozdział 11 |cz.2|
Rozdział 12 |cz.2|
Rozdział 13 |cz.2|
Trailer!
Rozdział 14 |cz.2|
Rozdział 15 |cz.2|
Rozdział 17 |cz. 2|
Rozdział 18 |cz.2|
Rozdział 19 |cz.2|
Rozdział 20 |cz. 2|

Rozdział 16 |cz.2|

853 52 11
By playwithbieber

dzień później

*POV Ariana*

Odwlekanie w czasie czegoś, co nieuniknione dla większości z nas jest bezcelowe. Takie postępowanie prowadzi do nikąd, albo jeszcze gorzej - ciągnie za sobą niepotrzebne konsekwencje. Następnie prowadzi to do poczucia winy i tym podobnych. To trochę przypomina łańcuch, za który pociągamy. Łatwo sobie wyobrazić, gdy łapiemy chłodny metal w dłonie i jednym zwinnym ruchem przysparzamy sobie kolejnych problemów. Bardzo łatwo jest zrobić coś nieodpowiedniego, tylko potem gorzej jest, kiedy musimy zmierzyć się ze skutkami swojego postępowania.

Mogłam teraz myśleć o mojej kłótni z Justinem. O naszej absurdalnej wymianie zdań. O słowach, które prawdopodobnie nie powinny paść. Ale teraz, gdy siedziałam w samochodzie, bawiąc się kluczykami od samochodu, w mojej głowie siedziało coś zupełnie innego. Odsunęłam na bok Justina i wszystko z nim związane.

Wysiadłam z samochodu, specjalnie przeciągając każdy ruch. Nie spieszyłam się, ponieważ wiedziałam, że czeka mnie coś nieprzyjemnego.

Brawo, Ariana. A przed chwilą mówiłaś coś o tym, by nie odwlekać w czasie tego, co nieuniknione, pomyślałam. Mentalnie dałam sobie w twarz, by wreszcie wziąć się w garść.

Tym razem postanowiłam podejść do sprawy na poważnie. Przede mną drugie podejście. Stałam na podjeździe przed moim rodzinnym domem i miałam nadzieję, że nie spotka mnie już nic w tak dużym stopniu beznadziejnego, jak spotkanie w progu mojego brata, Nathana. Chociaż, kto wie, możliwe, że może być jeszcze gorzej, ale o tym wolę narazie nie myśleć.

Podeszłam do samych drzwi i bez namysłu uderzyłam w nie kilka razy ręką. Nie przemyślałam tego, co zamierzałam powiedzieć. Właściwie to liczyłam na to, że wpadnę na jakiś pomysł, gdy ujrzę twarz mamy.

Ktoś gwałtownie szarpnął za drzwi, przestraszona odskoczyłam do tyłu. Przede mną  pojawił się ojciec we własnej osobie. W momencie, gdy jego spojrzenie spoczęło na mnie, poczułam się tak, jakby ktoś napchał moje usta watą, nie pozwalając mi wykrztusić ani jednego, choćby najkrótszego słowa. Uczucie to zaczęło dominować nad wszystkimi innymi: nad bólem, żalem, lękiem, niepewnością.

Wzrok mojego taty z początku był pusty. Nie wyrażał niczego konkretnego. Jednak wystarczył ułamek sekundy, by to się zmieniło. W jego oczach widziałam to wszystko, przed czym ostrzegało mnie sumienie. Widziałam każdy bolesny cios, jaki zadałam mu i mamie.

- Cześć, tato. - usłyszałam, jak z moich ust wychodzą słowa małej dziewczynki o cieniutkim, cichym głosiku.

- Jasna cholera, Lauren! - wychylił się w stronę korytarza.

Następnie odwrócił się w moją stronę, złapał za moje ramiona, wtulając mnie w swoją klatkę piersiową. Jego uścisk był mocny i pewny.

- Dziecko, gdzieś ty była? - szeptał tak cicho, że ledwo mogłam rozróżnić słowa.

- Czemu się tak drzesz? - usłyszałam uniesiony głos mojej mamy. Kiedy pojawiła się obok ojca, mało nie wyrwała mnie z jego uścisku, przytulając mnie. - Boże, dziecko drogie.

Puściła mnie dopiero po dobrych dwóch minutach, pozostawiając jedną rękę na moim ramieniu, jakby obawiała się, że zaraz zniknę lub po prostu stąd ucieknę. Cóż, to drugie było całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę to, jak bardzo niezręcznie się czułam.

Drugą dłonią mama przejechała po moich długich włosach, zsunęła rękę na mój policzek, głaskając go czule. Jej oczy błyszczały przepełnione łzami.

- Matko Boska, co się z tobą działo? - zmartwiona patrzyła na mnie. Kilka łez spłynęło po jej policzkach, nieco rozmazując idealny makijaż. Jej oczy skanowały moją twarz niczym święty obrazek. Tata stał obok także nie spuszczając mnie z oczu.

- Mamo, wszystko jest w porządku. - uśmiechnęłam się za siłę, co nie było dla mnie łatwe.

- O czym ty mówisz? Jak to w porządku?! Coś ty robiła przez kilka miesięcy?! - uderzyła we mnie fala jej wściekłości. Myślałam, że jej histeryczny głos rozwali mi bębenki.

Oho, zaczęło się.

Zostałam dosłownie wepchnięta do kuchni, gdzie rodzice stanęli na przeciwko mnie, patrząc na mnie z wyrzutem i zapewne oczekując wyjaśnień.

- Ktoś cię skrzywdził? Zmusił do czegoś? - wypytywał ojciec. Mówił zdecydowanie za szybko, co zdarzało się w wyjątkowo stresujących sytuacjach.

- Nie.

- Co się do cholery wydarzyło?! - uderzył pięścią w stół, wyrażając tym swój gniew.

- Uspokój się, Tom. - mama kurczowo zacisnęła dłonie na jego rękawie.

- Jak to mam się uspokoić?! Czy ty siebie słyszysz, kobieto?! - wpadł w furię. Cała zadrżałam słuchając jego głosu.

- Daj jej ochłonąć. - przygryzła wargę, spoglądając w górę, by nawiązać z ojcem kontakt wzrokowy.

- Nie no to jest jakaś komedia! Dziewczyna wraca do domu po kilku miesiącach, a ty mi mówisz, żebym dał jej ochłonąć! - odwrócił się przodem do mamy, stając bokiem do mnie. - I co jeszcze!

- Daj jej chociaż normalnie się wysłowić! - spierała się mama. - Krzycząc na nią, niczego się nie dowiesz.

- Możecie przestać? - zwróciłam na nich swoją uwagę. Oboje odwrócili się w moją stronę, przypominając sobie o mojej obecności.

Oboje zastygli w bezruchu, zapewne czekając na to co mam do powiedzenia. I tu muszę was zdziwić. Milczałam i patrzyłam na nich jak głupia. To był błąd. Trzeba było wcześniej sobie to wszystko przemyśleć, a nie przychodzić tutaj bez żadnych logicznych wyjaśnień.

- Wiem, że chcielibyście, bym wam wyjaśniła wszystko od początku do końca. - mówiłam ze wzrokiem wbitym w podłogę. - Sęk w tym, że nie mogę tego zrobić.

- Powiedz mi, czy ty sobie z nas kpisz? - ojciec założył obie ręce na biodrach, pochylając się delikatnie w moją stronę. Patrzył na mnie tymi swoimi smutnymi oczami. - To ma być jakiś żart? Zniknęłaś Bóg wie gdzie to jest jedyne, co masz nam do powiedzenia? Cholera Ariana, o twoim zaginięciu wie policja.

Jak widać ten kto prowadził sprawę mojego "zaginięcia" jest totalnie zjebanym durniem, bo nie potrafił poradzić sobie ze znalezieniem dziewczyny swobodnie chodzącej po ulicach tego samego miasta.

Ale cholera, to ja zawaliłam. Nie policja. Nie mama i tata. Ja.

Pragnęłam zmieszać się z powietrzem i ulotnić z tego miejsca. Byle jak najszybciej.

*

Jeśli ktoś uważa, że wymyślenie powodu zniknięcia na kilka miesięcy jest łatwe i bezproblemowe, mógłby w takim razie zrobić to za mnie, ponieważ ja byłam zdania, że było to praktycznie niewykonalne. Moi rodzice nie wierzyli w głupie (zresztą też zmyślone) wyjaśnienia typu "miałam dosyć waszego gadania" albo "jestem nastolatką, wiesz jak to jest, różne pomysły wpadają mi do głowy". Następnie dni mijały w napięciu, mama zadawała coraz więcej pytań, tata milczał i wyraźnie wolał mnie unikać, ponieważ prawie cały czas siedział w biurze. Zamknęłam się w sobie, co było spowodowane moim wstydem. Byłam bezmyślna i samolubna, a teraz płaciłam za to wysoką cenę.

Justin w żaden sposób nie próbował się ze mną skontaktować. Żadnej wiadomości, żadnego znaku życia. Ale co tu się dziwić? Na jego miejscu chyba też sama bym się do siebie nie odzywała. Zrobiłam mu awanturę i zdaję sobie sprawę, że powiedziałam coś, co mogłam sobie darować. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak okropnie się zachowałam wobec niego. Obwiniałam go, zrzuciłam na niego całą winę. Chciałam móc z nim jeszcze raz porozmawiać, skontaktować się, ale moja duma mi na to nie pozwalała. Czułam niepokojącą niepewność, tak jakby ktoś lub coś próbowało mnie ostrzec, że najgorsze jest jeszcze przede mną.

____________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! Teraz, kiedy mam już za sobą egzaminy gimnazjalne, na pewno będę miała dużo więcej czasu na pisanie ;)

Continue Reading

You'll Also Like

10.5K 2.3K 24
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
14.9K 1.1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
10.7K 542 18
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...
6.9K 661 22
Kto nie znał Jamesa Pottera? Chłopaka należącego do szkolnej elity, rozrabiakę wszechczasów i jednego z huncwotów. Miał wybujałe ego sięgające Słońca...