Nie wytrzymałem. Niewiele myśląc wycelowałem w nią naładowaną i odblokowaną bronią. Nie miałem zamiaru się litować.
-Zjeżdżasz stąd i pozwalasz nam pracować- warknąłem.- Albo zapomnę, że się znamy i strzelę. Wybieraj. 
Reed była autentycznie wystraszona. Zamarła, mrugając kilkakrotnie. Mimo odgłosu strzałów, słyszałem jak oddycha w przyśpieszonym tempie. 
Obserwowałem jak rusza do biegu. Nawet kiedy zniknęła z pola widzenia, nie poczułem się lepiej.
Miałem wrażenie, że jej pochopny krok sprawi, że poniesiemy najcięższe konsekwencje. Zagryzłem wargi, mocniej ściskając zimną stal broni. Przymknąłem oczy, widząc pod powiekami bladą twarz zielonookiej blondynki. 

Czy poradzi sobie beze mnie? 

Nie mogłem dłużej stać w miejscu, więc obraz dziewczyny rozpłynął się w moich myślach. Skupiałem się na rzeczywistości, która nagle wydała się po prostu bolesna. 



WILL POV
-Cholera!- przekląłem, chowając się za blaszanym, prowizorycznym budyneczkiem. 
Strzały padały z każdej strony, a ja prawie oberwałem. 

Skup się, Will. Skup się!

Odetchnąłem, przeładowując magazynek. Byłem w tyle. Chłopaki już dawno podeszli dużo bliżej, tymczasem ja czułem się jak jakieś gorsze i słabsze ogniwo. Wychyliłem się nagle i celując w mgnieniu oka wystrzeliłem ponownie. Wśród strzałów, usłyszałem padające na ziemię ciało i jęk. 
Przebijałem się do przodu, przyciskając plecy do blachy czy drewna, czując na twarzy delikatny wietrzyk. Moje rozgrzane ciało wołało o ochłodę, jednak nie mogłem poświęcać temu zbytniej uwagi. 
Oddałem jeszcze kilka strzałów, podchodząc już na tyle blisko, że mogłem dostrzec wychylającą się zza ciężarówki Lorę. 
Wtedy poczułem mocne uderzenie w plecy, które dosłownie zmiotło mnie z nóg. Padłem na ziemię, boleśnie obijając się o betonowe podłoże. Z moich ust wydobył się jęk zaskoczenia i bólu, kiedy napastnik przyłożył mi jeszcze raz. Czułem piekący ból w plecach a teraz, wręcz miażdżący ciężar na kostkach. 
-Kurwa!- syknąłem, krzywiąc się. 
Po omacku szukałem pistoletu, który przecież gdzieś tutaj musiał być, jednak przy upadku po prostu wypadł. Moje palce dotykały podłoża, czekając w bólu aż będę mógł coś na to poradzić. 
Dopiero po kilku sekundach, okraszonych dodatkowymi ciosami, chwyciłem przedmiot i wykorzystując resztki sił uniosłem rękę i odpowiednio ukierunkowałem tak, aby chociaż spróbować zaatakować napastnika. Ten wystraszony strzałem, odskoczył jednak nie trafiłem.

Kupiłem jednak sobie trochę czasu, by móc się podnieść. Spojrzałem na chłopaczka, mającego może jakieś dziewiętnaście lat. Było mi go trochę szkoda, jednak kiedy dostrzegłem ten zawadiacki błysk w jego oczach i szczeniacki uśmieszek, stwierdziłem że nie nie ma co chuja żałować.
Niewiele myśląc uderzyłem lufą w jego policzek, zahaczając przy okazji o nos, z którego momentalnie trysnęła krew. Nie mogłem pozwolić mu na to, aby znów mnie zaatakował, dlatego zanim się podniósł chwyciłem go za manatki i podniosłem, przypierając go do ściany. 
-Pierdol się- mruknął, próbując się wyswobodzić. 
Sprzedałem mu kilka ciosów w brzuch, od których na jego twarzy wstąpił grymas bólu. Szczeniak był chojrakiem, ale szybko się uspokoił po paru ciosach. Osunął się a ja pobiegłem w stronę ciężarówki. 

Musiałem wesprzeć chłopaków a nie znęcać się nad tak słabym  "bohaterem". 

Reed wywołała tu chaos i chociaż chwilowo działaliśmy bez planu, liczyłem że Diego zaraz przekaże nam wskazówki. Wiedziałem, że tak na prawdę opracuje go Scarlett ale nie mogłem o tym myśleć. Chociażby wszyscy to przede mną ukrywali i tak zawsze wyczuwam, kiedy kłamie. 

-Matt!- krzyknąłem, obserwując jak czai się na niego kolejne szczenię Lory. 
Mężczyzna zareagował szybko, odwracając się i wymierzając precyzyjny cios w gardło. Napastnik padł zamroczony. Dołożyłem jeszcze kilka ciosów dla pewności. 
-Dzięki stary- przyjaciel klepnął mnie w plecy.- Co za młyn. 
-Nie z takich gówien się wychodziło- mruknąłem, przeszukując prowizorycznie chłopaczka leżącego u naszych stóp. Liczyłem, że znajdę coś co może się przydać ale poza kilkoma paragonami nie znalazłem nic konkretnego. 
Matthew przepatrzył je pobieżnie, marszcząc brwi.
-Nie podoba mi się to- powiedział.- To substancje żrące. 
-Kto sprzedaje takie coś i wydaje paragon?- wzruszyłem ramionami, jakoś nie specjalnie odnotowując tą informację w swojej głowie. 

-Chłopaki- za naszymi plecami pojawił się Diego.- Atakujemy tak jak było w planie. Trzymajcie się blisko. Spróbuję przejąć ciężarówkę, zrobię wam miejsce. Rozdzielamy się według planu. Zostawiacie co trzeba w strategicznych miejscach. Będziemy mieć trzy minuty na odwrót. Uważajcie na Archera, chyba że...sami wiecie co- wydyszał, spychając nas pod murek.- Scarlett będzie informować na bieżąco.
-Jasne- powiedziałem, naciągając kurtkę bliżej ciała.- Czyli co? Pora na przedstawienie?
-Bracie- Matt pokiwał głową, przyglądając się niebu.- Niech zacznie się Nowy Rok!
-I karnawał w jednym- dodał Marrero, znikając z pola widzenia. 

Przyjęliśmy kolejne pozycje, według wytycznych przy okazji nie dając się zabić. 
A wtedy coś przykuło mój wzrok. 

-Ja pierdole- jęknąłem obserwując scenę przede mną. 

Reed dała się złapać. 
I to kurwa przez kogo! 






(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now